Zza szafy
Wyciągnąłem starą ramę.
Wiele lat temu ktoś tam wsunął obraz,
żeby poczekał na lepsze czasy,
a zostawił płótno pokryte farbą
i drewno zżerane przez kornika.
Muchy upstrzyły wszystko czarnymi pieczątkami,
pajęczyny obrosły szmatami szarego zapomnienia,
bo już im wolno,
bo pod kurzem nie było już dzieła.
Został tylko kawał tkaniny.
Pożywka dla pleśni
i schron dla czerwi,
które zwiedziały się, że to nie obraz,
że już można.
Kiedy my rzucamy do ognia książki,
też niszczymy tylko szkodliwe kłamstwa,
nie literaturę.
Więc można.
Wystawa artystów zdegenerowanych
to sygnał dla robaków:
już można.
Indeks zakazanych myśli,
które trzeba wcisnąć za szafy
na całym świecie,
żeby przestały być sztuką
i żeby było można.
Dlatego wyciągam starą ramę.
Czyszczę płótno,
odsłaniając, co na nim zaginęło,
bo tak właśnie bywa się artystą,
a stary rupieć
staje się dziełem.
Żeby nie było można.
Jeszcze nie.