Szept
Nie pamiętam,
kiedy usłyszałem cię pierwszy raz.
Wiem na pewno,
że od chwili urodzenia
każdego dnia
rok po roku trwa
cicha muzyka twego głosu
mocniejsza od rżenia
szalonych koni ciągnących rydwan świata.
Już wiem, że Tagore się pomylił.
To nie ty szepczesz mi do ucha
o nadksiężycowych sferach,
choć słyszę cię we mnie
moja nieodłączna przyjaciółko.
Cichy szelest moich-twoich słów
z wolna się przedziera
przez nachalny zgiełk
chwili.
Potężnieje,
ogromnieje
i przerasta
wszystkie moje włókna.
Szeptanka
ogłuchła na brzęk szkieł
i smak wina
powoli zagarnia wszechświat