Odsłony słonia, czyli o stwarzaniu
Słoń na cyrkowej arenie
jest oczywisty,
wielki,
ciężki,
może trochę melancholijny,
zanim go zasłonią kurtyny iluzjonisty,
dodając partykułę
nie.
Teraz widać, że
słoń na cyrkowej arenie
jest nie-oczywisty,
nie-wielki,
nie-ciężki
i już nie-melancholijny,
pozbawiony nawet cienia.
Bo słoń jest zasłonięty,
wciśnięty pod podszewkę świata,
jest znik-nię-ty.
Nie ma.
Aż iluzjonista
znów powoła słonia do istnienia
z jego oczywistością,
wielkością,
ciężarem,
z melancholią w małych oczkach
i plamą cienia.
Tak co wieczór na arenie
oglądamy unicestwienie
i stworzenie
w samsarycznym kołowrocie kolejnych odsłon słonia,
który staje się z naszym wzrokiem
i znika niewidziany.
A przecież wciąż istnieje,
mimo stwórcy-iluzjonisty.
Słoń na cyrkowej arenie.