Niezmienna mandala

Precyzyjna modlitwa z kolorowego ryżu
usypana na posadzce kosmosu.
Trwa zaledwie wieczność – jeden ruch dłoni,
który wystarczy, żeby porządek świata sięgnął chaosu.

Jestem Bogiem,
kiedy palcem niszczę ryżowe systemy planetarne.
Wiem, że nie ma porządku.
Są tylko ziarna czerwone, żółte, białe i czarne –
co z nich powstanie, zależy ode mnie.
Geometria umysłu.

Jeśli tylko zechcę,
w trzy dni odbuduję rozsypany wszechświat,
nową kwadraturę koła.
I odkryję, że odbudowany
nie jest tym samym,
raz zniszczony już się nie powtórzy.

Jestem Bogiem,
kiedy dumnie wołam, że odtworzę,
choć wiem, że nie zdołam.
Na szczęście Bóg jest samotny,
nie ma komu go pytać o morze,
co z każdą falą jest inne,
choć to samo dobija się brzegów.
Sypię więc nowy wszechświat.
Nikt nie zauważy, że
zamiast tamtego.