Niecierpliwość koni

Przed drzwi zajeżdża czarna kolaska.
Pusta,
bo na wąskich ławkach
mam dopiero złożyć dzieło mojego życia.

Czarne konie ciekawie łypią
na paczki,
które kładę do wnętrza.
Oceniają, czy nie za ciężkie,
czy się nie zmęczą.

A ja wynoszę z domu
moje serce,
mój rozum,
cierpienie
i te resztki -
worki ułamków myśli,
kalekie sylaby,
niedokończone słowa.
Trzeba je starannie zapakować,
Niczego nie wolno uronić,
bo to wszystko
ja
do przewiezienia na drugą stronę.
Żeby tam nikt nie powiedział,
że zmarnowałem swój czas.