Baśń wschodnia
Przy świętym drzewie Iszed
legł strudzony wędrowiec
nieświadom liścianych zapisów
szumiących nad jego głową
ani tego,
że z ust snem uchylonych
uronił
ducha.
Wzorzysty motyl wzniósł się
w rozkrzyczane plamy zieleni,
by czytać,
co ma być odczytane.
Lecz kto widział motyla
znającego litery?
Aż wreszcie,
zmęczony próżnym poszukiwaniem,
motyl
zadrzemał snem kolorowym,
nieświadom liścianych zapisów
szumiących nad owadzią głową.
I oto,
marzy
o strudzonym wędrowcu,
co legł pod świętym drzewem Iszed,
a z ust człowieka
właśnie wyfruwa motyl,
który ma w górze odczytać,
co jest do odczytania.