Sztuka wojny, Clausewitz, Haber, my i obcy, względność normalności i prawo do zabijania

Tytułowy bohater i punkt wyjścia tego krótkiego szkicu to chiński teoretyk sztuki wojskowej. Dziś powiedzielibyśmy o nim, że był „inżynierem pola walki”. W VI wieku przed naszą erą napisał dzieło niezwykłe, które do dziś, po ponad dwóch i pół tysiącleciach, wciąż zachwyca zarówno formą, jak i treścią. To sławna „Sztuka wojny”, która pokazuje najlepsze metody prowadzenia i wygrywania wojen. Cóż, moglibyśmy stwierdzić, że Sun tzu, podobnie jak znany pruski generał Karl von Clausewitz, był po prostu specjalistą w swojej dziedzinie i posiadaną wiedzę ocalił dla potomnych. Przysłowiowy pies jest jednak pogrzebany właśnie w tej specjalności. Krótko mówiąc, obaj panowie uczą czytelników, jak najskuteczniej pokonywać i zabijać wrogów, chociaż swoją wiedzę podają w formie rzeczywiście atrakcyjnej. I cóż w tym złego, ktoś może zapytać? Być może nic, ot mamy tu do czynienia z jakąś gałęzią nauki stosowanej i to wszystko.

A jednak podczas lektury Sun Tzu, Clausewitza i wszelkich rozpraw o wojnach czy pokonywaniu wroga zawsze nasuwa się nieodparte wrażenie, że odsłaniają one pewien bardzo istotny aspekt ludzkiej natury zakotwiczony w naszej biologicznej przeszłości i w naszych społecznych pojęciach o dobru. Wydaje się, że, w każdej epoce i w każdym kraju, dla pokonania i zniszczenia przeciwnika trzeba go najpierw sprowadzić do kategorii „nieczłowieka”. Dopiero taką „nieludzką” (choćby formalnie) istotę można z czystym sumieniem poddać eksterminacji, bo z prawdziwym człowiekiem nigdy byśmy tego nie zrobili. Przypomnijmy sobie, że w większości języków świata my to „ludzie”, lub nawet „prawdziwi ludzie” (Inuit u Eskimosów, Hellenowie u Greków, Państwo Środka u Chińczyków). Obcy są zwykle źli i głupsi, więc nie zasługują na ludzkie traktowanie jako „barbarzyńcy”, „dzicy” i wrogowie przez sam fakt, że nie należą do nas. Znowu więc odzywa się w nas jakiś „gatunkowy szowinizm”, chociaż przetransformowany w rozmaite „racje wyższe”: patriotyzm, miłość do ojczyzny, interes narodu, rasizm, przywiązanie do religii lub władcy, dziejową misję, pracę dla przyszłych pokoleń...

Aby zilustrować tę tezę proponuję garść, dość przypadkowo zestawionych faktów z historii, dzięki czemu każdy będzie mógł sam ocenić, na ile jest ona słuszna.

- VI w. p.n.e. - Chińczyk Sun Tzu nakazuje ścinać wszystkich mężczyzn z własnego kraju, którzy unikają udziału w wojnie.

Powód: to nie są wartościowi obywatele państwa, lub mówiąc inaczej, to nie są prawdziwi (czyli moi) ludzie chronieni prawem moralnym. Nie zasługują na szacunek, ponieważ odmawiają służby państwu i dlatego należy ich potraktować jako szkodliwe, bezwartościowe robactwo godne wytępienia.

- 1095 r. - na soborze w Clermont papież wzywa do świętej wojny przeciw muzułmanom, a jej uczestnikom obiecuje odpuszczenie grzechów. Cztery lata później krzyżowcy zdobywają Jerozolimę i przez kilka dni urządzają tam prawdziwą jatkę, mordując około 70 tysięcy osób. Wedle relacji zachwyconego księdza Rajmunda z Agiles w jerozolimskich świątyniach po kolana brodzono we krwi niewiernych.

Interpretacja: to byli muzułmanie i judaiści, nie chrześcijanie, a więc nie ludzie. Ich nie dotyczy prawo powszechnej miłości ustanowione dla prawdziwie wierzących, a zatem zabójstwo takiego poganina jest moralnie co najwyżej obojętne, a nawet powinno być poczytywane za zasługę wobec Boga.

- koniec XII w. - Tatarzy podstępem zrzucają władzę naczelnego chana, a jego syna zmuszają do ucieczki. Ten jednak po latach podnosi się z upadku, zdobywa władzę (nawet większą od swego ojca) i pokonuje Tatarów, a po zwycięstwie każe ich całkowicie wytępić („Tatarzy” znani potem w Europie to już inne plemiona mongolskie oraz współpracujący z Mongołami Kipczacy czyli lud turecki). Tym zwycięskim wodzem był Temudżyn, przyszły Czyngis Chan, zjednoczyciel Mongolii.

Pierwsze, zapewne bardzo istotne i zarazem proste, uzasadnienie to chęć zemsty Inne wyjaśnienie: sprzeniewierzenie się władzy, czyli złamanie świętej zasady współżycia w społeczeństwie, wykluczyło Tatarów spośród istot ludzkich godnych dalszej egzystencji w stepowej wspólnocie Mongołów.

- 1220 r. - Mongołowie zdobywają Samarkandę. Podczas plądrowania miasta planowo mordują tysiące jej mieszkańców, a z odciętych głów układają potężną piramidę.

Moja interpretacja: oporni wobec Mongołów, obcy rasowo i kulturowo nie byli dla najeźdźców „prawdziwymi ludźmi”, a mogli znów stać się zagrożeniem. Masowa eksterminacja jest więc najbardziej oczywistym, niewątpliwie najsłuszniejszym oraz najlepszym rozwiązaniem tak samo, jak nikt nie zastanawia się, czy oszczędzić dokuczliwe komary.

- XV-XVII w. - w Europie trwa szaleństwo ścigania czarownic, które podlegają okrutnym

torturom i często są palone na stosach.

Interpretacja: czarownice jako przeciwniczki Boga nie są już ludźmi i dlatego należy wobec nich stosować inne reguły. Spalenie dotyczy ciała, które dopuściło się grzechu, a dla duszy ma walor oczyszczający lub wręcz zbawienny dzięki ofiarnej śmierci. Oprawcy broniący świętej tradycji jako strażnicy czystości wiary nie czują wyrzutów sumienia, ponieważ w ich rozumieniu postąpili dobrze zarówno wobec wierzącego społeczeństwa, jak też wobec samych czarownic, którym rzekomo ratowali duszę.

- XVI-XIX w. - Europejczycy wyniszczają Indian, w większości z pełną premedytacją i świadomie dążąc do całkowitej eksterminacji „czerwonoskórych”, którzy stanowią zawadę na drodze do pełnego opanowania Nowego Świata.

Uzasadnienie: to byli co najwyżej podludzie, a więc istoty niechronione prawem moralnym ustanowionym dla białych, cywilizowanych Europejczyków i chrześcijan. Nie pomogła nawet opinia papieża oficjalnie uznającego Indian za ludzi.

- XVIII-XIX w. - Amerykanie w swojej konstytucji zagwarantowali wszystkim ludziom wolność i równe prawa. Z wyjątkiem Indian i murzynów, którym systematycznie urządzano krwawe łaźnie. Indianom podrzucano koce zarażone śmiertelnymi chorobami i zamykano ich w rezerwatach, aby zająć indiańskie terytoria. Zbiegłych murzyńskich niewolników piętnowano rozpalonym żelazem, kaleczono, żywcem palono i dawano psom na rozszarpanie, żeby pokazać, kto tu rządzi.

Interpretacja: człowiekiem jest tylko biały, najlepiej nordyk, a tylko prawdziwy człowiek ma pełne prawo do życia na wolności. Pierwsza demokratyczna konstytucja USA nie mogła więc obejmować kolorowych.

- 1912 r. - Kovačević, profesor języków nowożytnych w Podgoricy, z dumą i satysfakcją zapowiada, że wkrótce czarnogórscy żołnierze przyniosą kosze pełne odciętych tureckich (właściwie muzułmańskich) nosów. Jest to reakcja na wieść o wybuchu wojny z Turcją. Kiedy zaś oburzona dziennikarka z Zachodu pyta, jak inteligentny człowiek może tak myśleć, słyszy, że Turcy nie są istotami ludzkimi, a obcinanie nosów to stary, narodowy zwyczaj Czarnogórców i powód do patriotycznej dumy.

- 1915 r. - genialny niemiecki chemik F. Haber, późniejszy laureat Nagrody Nobla, dokonuje próbnych ataków gazem trującym na oddziały francuskie pod Ypres, a potem na rosyjskie na froncie wschodnim. Obserwuje cierpienia umierających żołnierzy i z zadowoleniem odnotowuje niebywałą skuteczność swojego wynalazku.

Interpretacja: Haber nie odczuwa wyrzutów sumienia, ponieważ jest patriotą, a ofiary to wrogowie jego kraju, wobec których nie stosuje się normalnych zasad etycznych.

- od 1917 r. - bolszewicy masowo rozstrzeliwują, albo zsyłają na powolną śmierć do obozów koncentracyjnych miliony swoich prawdziwych i wyimaginowanych przeciwników, których uznają za zdegenerowane klasy posiadaczy, szkodliwych „burżujów” i krwiopijców, lub przynajmniej za ogłupionych.

Powód: to wrogowie słusznej komunistycznej idei rozwoju i postępu ludzkości. Jeśli nie rozumieją tej idei, powinni zrobić miejsce dla nadchodzącego społeczeństwa świetlanej przyszłości, komunistów i ludzi radzieckich, czyli jedynych prawdziwych przedstawicieli rodzaju Homo. Pozostali są bezwartościowi i dlatego Lenin stwierdził otwarcie, że muszą zostać usunięci z całymi rodzinami jako zbędna klasa społeczna.

- lata 1933-1945 - w hitlerowskim państwie Niemcy tępią „podludzi”: Żydów, Cyganów, Słowian, komunistów, homoseksualistów i chorych psychicznie, stosując przy tym metody przemysłowe zaczerpnięte bezpośrednio z technik zwalczania szkodliwych gryzoni i owadów, jak na przykład za pomocą masowo działających trucizn. Wynaleziony przez Habera gaz Zyklon B był pierwotnie insektycydem, który do Oświęcimia wprowadził Rudolf Höss, chcąc przyspieszyć żmudny proces pozbywania się zbędnych podludzi. Istotnym argumentem na rzecz gazu okazał się też czynnik humanitarny. Otóż esesmani biorący udział w masowych egzekucjach byli narażeni na stres i dla ochrony ich psychiki należało wymyśleć nową metodę mordowania.

Interpretacja: według nazistów świat jest dla ludzi, a zbędne robactwo podludzi trzeba po prostu usunąć, aby zdobyć przestrzeń życiową. Paradoksalnie Haber też był Żydem i musiał uciekać z Niemiec, które tak ukochał.

- lata 1939-1945 - Polacy pomagają czasem hitlerowcom, albo na własną rękę mordują judaistów, często dopuszczając się przy tym przeraźliwych okrucieństw. Niektórzy nawet po wojnie nie przestają napadać na ocalałych Żydów i dokonują nowych pogromów (na przykład w Krakowie już w 1945 r. i w Kielcach w 1946 r.).

Uzasadnienie powtarzane od dwóch tysiącleci - Żydzi są źli, bo nie są chrześcijanami, to mordercy Pana Jezusa, masoni i komuniści lub odwrotnie - wyzyskiwacze, bankierzy i syjoniści. W każdym razie to wrogowie ludzkości, bestie nienawidzące ludzi i oczywiście sprzymierzeńcy Szatana, ale nie pełnowartościowi ludzie.

- 1945 r. - polskie oddziały po ciężkich bojach zdobywają wzgórze Monte Cassino bronione przez Niemców. Trup ściele się gęsto po obu stronach, zabytkowy klasztor, wcześniej zburzony przez brytyjskie bombardowania, teraz zostaje wręcz zrównany z ziemią.

Interpretacja: i Niemcy, i Polacy są przekonani, że we Włoszech walczą za swoje narody, a ich wrogowie to najgorsze bestie godne tylko kuli w łeb. Nie przypadkiem w znanej piosence o czerwonych makach na Monte Cassino Polacy nazywają Niemców tchórzami i szczurami, chociaż przeczy temu dzielna obrona wzgórza. Natomiast Niemcy, obawiając się rzekomej polskiej dzikości, jedyną szansę ocalenia upatrywali w fizycznym unicestwieniu atakującej ich hordy, po której można spodziewać się tylko najgorszego. W tej sytuacji zabytkowość klasztoru nie miała żadnego znaczenia

- druga połowa XX w. - w kolejnych wojnach między plemionami Papuasów na Nowej Gwinei ciągle zdarzają się przypadki całkowitego wymordowania niektórych wiosek za pomocą maczug i noży.

Wyjaśnienie zasłyszane od tamtejszego misjonarza: moralność obowiązuje tylko w ramach mojego plemienia - obcych to nie dotyczy - i dlatego tamtych można, a nawet trzeba, wybić do nogi. Prawdziwi ludzie to tylko moi pobratymcy.

- lata 1964-1973 - amerykańskie samoloty bombardują Wietnam, testując nowe generacje broni i stosują najnowocześniejsze środki chemiczne i zapalające.

Oficjalne uzasadnienie: wojna jest wojną (czytaj: wróg to nie człowiek).Wytłumaczenie moralne przedstawiane opinii publicznej: tamci to komuniści i zwyrodniali przestępcy, wobec których zasady etyki ze świata uczciwych ludzi nie mogą przecież obowiązywać. Pozostaje ich tylko wytępić.

Podobnych przykładów okrucieństwa i bezwzględności historia dostarcza oczywiście dużo więcej. Elementem łączącym te wydarzenia jest zabójstwo dokonywane w imię rzekomo wyższych racji, wartości większych niż ludzkie życie. Właśnie dlatego większość „zabójców ideowych” nie ma poczucia winy. Nieschwytani hitlerowscy zbrodniarze Barbie czy Demjaniuk dożyli sędziwego wieku, podobnie jak Stalin, Dzierżyński, Mao Zedong i Kim Ir Sen, a także Pinochet czy Chomeini. Lenin umarł wcześniej z powodu choroby, lecz można wątpić, czy miał poczucie winy za dokonane zbrodnie. Nie dręczyły ich wyrzuty sumienia, ponieważ postrzegali siebie jako bojowników o wyższe idee w imię prawdziwych wartości i prawdziwych ludzi. W takim myśleniu nie ma miejsca na tolerancję lub akceptację odmienności.

Z drugiej zaś strony ich zachowanie było „normalne” w kategoriach czasów i społeczeństw, w jakich przyszło im żyć. Niemcy gremialnie popierający hitleryzm uznawali za normalne tępienie żydowskich „podludzi” i dopiero po wojnie „zrozumieli”, że to była zbrodnia. W rzeczywistości niemieckie społeczeństwo jako całość niczego nie zrozumiało w sensie świadomej refleksji, lecz zostało nauczone innego sposobu myślenia w nowej, powojennej sytuacji historycznej. Zmieniły się kryteria „normalności”, czyli przeciętnego, społecznie akceptowanego myślenia i zachowania. Dla Rosjan w czasach Lenina i Stalina „normalne” były masowe aresztowania i wywózki do obozów. Prawie nikomu w średniowiecznej i renesansowej Europie nie przychodziło do głowy, że palenie czarownic i heretyków na stosie może być czymś nienormalnym. XIX-wieczni Papuasi zjadający swoich jeńców byliby zdziwieni, gdyby im powiedziano, że to, co robią jest złe. Przecież kanibalami byli ich wszyscy przodkowie... Przykłady można mnożyć. ale wniosek nasuwa się jeden. Pojęcie normy okazuje się względne, zależne od społecznej konwencji. To zaś oznacza, że nie ma obiektywnej, uniwersalnej normy i nie można swoich systemów wartości oraz ocen etycznych przenosić na inne epoki i kultury. Oczywiście trudno pochwalać zabójstwa i okrucieństwa dokonywane w imię jakiejkolwiek idei, ale należy zrozumieć, jak do nich doszło.

Jedyna dająca się zawsze obronić, choć nie zawsze zrealizować, uniwersalna zasada etyki to nakaz, aby bez względu na rzekomo „wyższe racje” w miarę możności nie krzywdzić drugiej istoty.

Literatura

Praca zbiorowa, Czarna księga komunizmu. Zbrodnie, terror, prześladowania.

Warszawa 1999.

R.S. Rose, Krytyczny słownik mitów i symboli nazizmu. Warszawa 2006.

J. Sprenger, H. Kraemer, Młot na czarownice. Wrocław 2000.

L. Stomma, Historie przecenione. Warszawa 2011.

Sun Tzu, Sztuka wojny. Warszawa 1994.