Obraz Gauguina, chaos i ludzki los, Kronos-czas, bóstwa dolne i górne, Gombrowicz przeciw rutynie, Faust i dynamizm bytu, Ibn Ruszd, grobowiec neolitycznego księcia i niepamięć, milczenie świata

7 czerwca 1848 r. - w Paryżu rodzi się Eugène Henri Paul Gauguin. Wkrótce potem

rodzina Paula wyjeżdża do krewnych w Peru, ponieważ ze względu na swoje

republikańskie przekonania obawia się prześladowań ze strony Napoleona III;

1854 r. - rodzina Paula wraca do Francji, lecz chłopak wychowany w kulturze latynoskiej

źle się czuje we Francji, nie radzi sobie w szkole i ma kłopoty z językiem;

1866-1871 r. - Paul podróżuje po świecie jako marynarz;

od 1872 r. - po powrocie do Paryża Gauguin pracuje jako urzędnik giełdowy, a jednocześnie

zaczyna interesować się malarstwem;

1873 r. - ślub z Dunką Mette-Sophie Gad, z którą będzie miał pięcioro dzieci;

1876 r. - pierwsza wystawa obrazów Gauguina w paryskim Salon de peinture spotyka się

z dobrym przyjęciem w sferach artystycznych;

1879 r. - w nowym mieszkaniu Gauguin urządza pracownię malarską, czym wzbudza

niepokój żony obawiającej się zbyt dużego zaangażowania Paula w sztukę;

1882 r. - kryzys na rynkach finansowych przyspiesza decyzję Paula o rezygnacji z pracy

na giełdzie i poświęceniu się wyłącznie malarstwu;

1883 r. - rodzina Gauguina przeprowadza się do tańszego mieszkania w Rouen, lecz on

nadal nie zarabia na swoich obrazach, więc żona porzuca go i wyjeżdża do

Kopenhagi;

1886 r. - Gauguin osiada w Pont-Aven w Bretanii. Na kilka lat staje się ideowym

przywódcą i mentorem przyjeżdżających tam artystów;

1891 r. - poszukując sensu życia i warunków dla nieskrępowanej twórczości, a także

uciekając przed biedą, Gauguin po raz pierwszy wyjeżdża do Polinezji i wiąże się

z młodszą o 30 lat Tahitanką Tehe’amaną;

1893-1895 r. - pobyt we Francji, podczas którego odbywa się wystawa prac Gauguina

przywiezionych z Tahiti i wybucha skandal z powodu jego romansu

z trzynastoletnią Annah;

od 1895 r. - Gauguin znów mieszka na Tahiti, tym razem z czternastoletnią Pahurą,

modelką i matką jego syna.

1901 r. - przeprowadzka na wyspę Hiva-Oa w archipelagu Markizów i nowa polinezyjska

partnerka, czternastoletnia Marie Rose Vascho, która urodzi mu córkę;

1903 r. - podczas antykolonialnych rozruchów Gauguin opowiada się za Polinezyjczykami,

za co trafia na krótko do francuskiego więzienia.

9 maja umiera na zawał serca.

Życiorys Paula Gauguina z całą pewnością był nietuzinkowy tak samo jak jego malarstwo, które nie poddaje się jakimkolwiek jednoznacznym klasyfikacjom oprócz dość ogólnikowego i niekoniecznie słusznego zaliczenia go do „postimpresjonizmu”. Chodzi o to, że Gauguin świadomie sprzeciwiał się artystycznym założeniom impresjonistów i tworzył nowy styl na pewnym etapie określany jako szkoła z Pont-Aven, a potem opisywany za pomocą takich pojęć jak cloisonizm i nabizm. Cloisonizm oznaczał, że barwne plamy są otaczane czarnym konturem na wzór witraży, a nabizm zakładał posługiwanie się płaskimi barwnymi plamami z pominięciem perspektywy. Bez względu jednak na oryginalną formę prac Gauguina co najmniej równie ważna była symboliczna treść jego dzieł.

W istocie bowiem życie artysty było ciągłym poszukiwaniem sensu i odpowiedzi na najbardziej fundamentalne pytania nurtujące wszystkich myślących ludzi, a obrazy stanowiły metodę prowadzenia tych poszukiwań. Gauguin stanowił niezbyt częsty wśród artystów przykład filozofa z pędzlem - dla niego liczyła się nie tylko uroda, ozdobność i emocjonalne oddziaływanie dzieła, lecz także treść. A w ostatnim okresie swego życia malarz postanowił stworzyć coś w rodzaju artystycznego podsumowania czy raczej filozoficznego testamentu wyrażonego językiem sztuki. Chodzi o słynny obraz z roku 1897 „D’où venons nous? Que sommes nous? Où allons nouis?” czyli „Skąd przychodzimy? Kim jesteśmy? Dokąd zmierzamy”.

Imponujące płótno o długości ponad 370 cm powstawało przez kilka miesięcy na Tahiti i chyba dlatego zdaje się odzwierciedlać tahitańskie kolory oraz klimat, a pokazani na nim ludzie to Polinezyjczycy. Można zaryzykować twierdzenie, że wszystko rozgrywa się w ogrodzie, ale chyba bliższe prawdzie byłoby uznanie przedstawionego w tle krajobrazu za odbicie dzikiej, chaotycznej i nieprzewidywalnej przyrody polinezyjskich wysp. Gauguin prawdopodobnie świadomie zrezygnował z przedstawienia realiów europejskich, chcąc zaznaczyć swoje oderwanie od zachodniej cywilizacji, sięgnąć do prostszych i pierwotniejszych motywów, aby z ich pomocą dotrzeć do najbardziej fundamentalnych składników ludzkiej egzystencji oraz całego bytu w stanie jeszcze niezafałszowanym. Być może taka też była przyczyna, dla której malarz wprowadził inny od typowo europejskiego kierunek odczytywania jego obrazu: dzieło należy bowiem czytać od prawej strony do lewej. A może sugeruje w ten sposób cykliczność pokazanych przemian i powtarzalność życia, a wtedy nie ma jednego kierunku i procesy przestają mieć charakter liniowy?

Przy prawej krawędzi płótna śpi małe dziecko. któremu towarzyszy koza. Może chodzi tu o pokazanie, że nie wiemy, skąd przychodzimy? Gauguin zdaje się sugerować zwierzęce czy też naturalne korzenie człowieczeństwa, ale wyraźnie daje przy tym do zrozumienia, że to zaledwie część odpowiedzi na pytanie o początek. Dziecko ma rodzinę, w tym wypadku trzy postacie siedzące tuż obok, która daje mu poczucie bezpieczeństwa i przynależności. Zapewne zna imiona rodziców i przodków nawet kilka pokoleń wstecz, ale poszukując swoich korzeni zawsze musi w końcu dotrzeć do granicy, poza którą brak już jakichkolwiek danych. Odkrywa więc pierwotny chaos i tajemnicę, z których się wyłonił. Co więcej, ten chaos nie ogranicza się do przeszłości, lecz jest obecny jako tło wszelkich wydarzeń i na obrazie Gauguina kłębi się gdzieś w oddali w postaci splątanych gałęzi i liści, które nie tworzą zamkniętej całości, lecz zdają się mieć swoją kontynuację poza obrazem. W miarę logiczny ciąg zdarzeń w ludzkim życiu pokazany na pierwszym planie okazuje się więc zaledwie chwilowym uporządkowaniem odwiecznego chaosu, co podkreśla otwarta kompozycja dzieła.

Interesującym motywem jest wspomniana koza przy dziecku. Czy chodzi o nawiązanie do Amaltei czyli kozy, która wykarmiła małego Zeusa w jaskini na Krecie? Jeśli tak, to koza byłaby obietnicą przyszłych życiowych bogactw, ponieważ według mitu Zeus przekształcił ułamany róg Amaltei w róg obfitości zapewniający wszelkie dobra. Natomiast sam Zeus wyrósł na bohatera, który obalił tyranię swego ojca Kronosa, czyli pokonał czas. Na tym właśnie polega wyjątkowość ludzkiej istoty próbującej walczyć z nieuchronnością losu i niszczącym upływem czasu, człowiek bowiem nie powinien godzić się na bierność.

Następny fragment obrazu pokazuje zetknięcie młodego człowieka z tym, co tajemnicze i wrogie reprezentowane przez sylwetkę wyłaniającą się z mrocznej czeluści. Może chodzi o ideę bóstw chtonicznych lub piekieł, a może o etap w dziejach, gdy młoda jeszcze ludzkość chroniła się w jaskiniach pod opiekę potężnej i groźnej Matki Ziemi? Zresztą wiele ludów uważa, że ich protoplaści wyszli niegdyś spod ziemi; tak sądzą na przykład Indianie Hopi.

Życie toczy się jednak dalej i prędzej czy później człowiek dorasta do pewnej samodzielności. Niemal na środku obrazu znajduje się jasna postać, która wyciąga ręce w górę po owoc, przywołując skojarzenia z biblijnym mitem o rajskim drzewie wiadomości złego i dobrego. Ewentualnie z egipską kolumną dżed jako obrazem kosmicznego drzewa i ciągłych przemian od dzieciństwa poprzez młodość i dojrzałość po starość. Te etapy symbolizują zwykle cztery pierścienie umieszczane u szczytu egipskiej kolumny. Co prawda Gauguin nie namalował dżed, ale na jego obrazie znalazły się wyraźnie wyodrębnione co najmniej cztery etapy życia.

W każdym razie postać sięgająca do góry to alegoria zwycięstwa bóstw niebiańskich, powietrznych i słonecznych nad bóstwami podziemi, jak triumf greckich bogów nad tytanami. Ten okres w życiu każdego człowieka to czas wznoszenia, nauki i optymizmu, młodzieńczej wiary w dobrą przyszłość i poszukiwań swojej tożsamości tu na ziemi, tak jak Gauguin poszukiwał siebie w rozlicznych podróżach. Człowiek bawi się smakując swoje istnienie, co na obrazie symbolizują dwa baraszkujące koty, i podziwia swoje otoczenie, jak postać w głębi kontemplująca piękno i zagadkę przyrody. Wnikając w rzeczywistość istota ludzka buduje samą siebie w opozycji do świata, choć zarazem w ramach tego świata.

Ale czas płynie nieubłaganie i wciąga człowieka w kolejne życiowe sytuacje, które układają się w rutynową sekwencję wydarzeń uznawanych za oczywiste i naturalne, co właściwie zwalnia człowieka z myślenia. Wystarczy poddać się konwencji, a wszystko samo potoczy się utartym, odwiecznym torem: szkoła, praca i związana z nią jakaś kariera, założenie rodziny, dzieci... Wszystko to, co u Witolda Gombrowicza nosiło nazwę „upupienia”: nagięcie do społecznych konwenansów, pozbawienie indywidualności i podporządkowanie narzuconym zasadom w imię umownego ładu moralnego, a przede wszystkim odebranie zdolności do samodzielnej refleksji w zamian za wygodę bezmyślności. W swoim życiu Gauguin wszedł na tę drogę, lecz ją porzucił, kiedy postanowił poświęcić się malarstwu kosztem rodziny, dobrego imienia i dobrobytu. Zapłacił za to wysoką cenę, ale poczuł się wolny i zdolny do korzystania z życia. Niczym Faust Goethego nie mówił „chwilo trwaj”, ponieważ wiedział, że wszystko jest ruchem i nic nie może trwać. Malował, podróżował, miał kolejne partnerki i chciwie chłonął coraz to nowe wrażenia.

Zwykle dopiero w drugiej połowie życia przychodzi głębsza refleksja. Człowiek pyta, po co to wszystko, lecz nigdy nie otrzymuje odpowiedzi - świat zawsze milczy. Próbę odpowiedzi reprezentuje niebieski idol po lewej stronie płótna. Być może to posąg tahitańskiego bóstwa, a może symbol wszelkich idei sięgających poza namacalną rzeczywistość? Namalowana sylwetka wyraźnie odbija od reszty obrazu, sugerując pewną obcość. Jej ręce są uniesione w geście tanecznym lub rytualnym, typowym dla ceremonii religijnych. Prawdopodobnie chodzi więc o poszukiwanie porządku i sensu poprzez transcendencję. Niestety, bożek najwyraźniej nie wpływa na realny świat, a proponowana przez niego odpowiedź jest chyba mało satysfakcjonująca, skoro wokół posągu nie ma czcicieli. Człowiek pragnący wolności żyje niezależnie od niebieskiego bożka, widzi umowność i pustkę rzekomo „odwiecznych” praw. Dlatego kobieta na obrazie jest odwrócona od idola, czerpie radość raczej z cielesnego istnienia tu i teraz niż z transcendencji.

Ostatnia scena przedstawia staruszkę siedzącą w pozie, która wyraża rezygnację i melancholię, a może głęboki namysł po całym życiu? Ona już uznała swoją klęskę w walce z czasem i niczego nie pragnie, ponieważ przed nią rozciąga się powierzchnia wody sugerująca Styks, rzekę zapomnienia znaną z greckiej mitologii oraz granicę między światem żywych i umarłych. Może to pustka kosmicznego oceanu, z którego wszystko się wyłania i do którego nieodwołalnie powraca? A może ocean reprezentuje uniwersalny intelekt z koncepcji Ibn Ruszda (Awerroesa)? Arabski myśliciel zakładał, że dusza ludzka jest zaledwie chwilowym odpryskiem wiecznego ducha otaczającego Ziemię. W chwili narodzin ten odprysk wnika w materialne ciało i przebywa tam do śmierci, aby w końcu ponownie stopić się z wiecznym duchem, tracąc zarazem swoją indywidualność i tożsamość, niczym kropla wody wpadająca do oceanu.

Stara kobieta rozumie, że słowa nie wystarczą i można o tym jedynie milczeć, tak jak milczał Budda zapytany przez swojego ucznia Anandę o początek i sens istnienia.

Gauguin zdaje się mówić, że poszukiwanie sensu poza aktualnym istnieniem jest bezcelowe, bo prędzej czy później wszystkie nasze wysiłki okazują się daremne, a to, co było ogromnie cenne, popada w niepamięć. Taka myśl nasunęła mi się w wiosce Store Rise na duńskiej wysepce Aerø, gdzie jakieś 3000 lat p.n.e. umarł lokalny książę czy raczej wódz. Zgotowano mu wspaniały pochówek, na szczyt sporego pagórka wtoczono kilkadziesiąt głazów, aby zrobić z nich krąg, a w środku dużym nakładem sił zbudowano okazały ziemny kurhan na wieczną rzeczy pamiątkę. Jeszcze na początku XXI wieku widać resztki kamiennego kręgu na szczycie i drogę, którą szedł z dołu korowód żałobników, a potem przez setki lat przybywali ludzie pragnący złożyć hołd wielkiemu przodkowi. A dziś kto pamięta, kim on był i czego dokonał? Może to bohater, który 5 tysięcy lat temu zabił wielu wrogów, a może powiększył terytorium swojego ludu? Słynął z odwagi czy z rozumu? Może zaskarbił sobie wdzięczność dobrocią? Tego nie wiemy. Dzisiaj przychodzą tam tylko rolnicy orzący ziemię tuż koło dawnego sanktuarium i nieliczni turyści, którzy przysiadają na potężnych głazach, żeby zrobić sobie fotografię. Prehistoryczny książę i jego wiekopomne czyny dawno utonęły w niepamięci milczących kamieni, a naiwnym turystom odwiedzającym to miejsce zdaje się, że zachowają pamięć dzięki aparatowi fotograficznemu...

W lewym dolnym rogu obrazu Gauguina widać małą jaszczurkę reprezentującą gadatliwość, którą trzyma w szponach dziwaczny ptak. Czy to oznacza, że świat jest milczeniem? A może świat milczy, bo to człowiek musi nadać mu sens, zadać wszystkie pytania i znaleźć lub przynajmniej poszukiwać odpowiedzi? Gauguin zdaje się mówić, że istotą jest poszukiwanie, a nie odnalezienie, ponieważ to ostatnie jest niemożliwe. Zresztą, po co mielibyśmy jeszcze żyć, gdybyśmy znali odpowiedzi na wszystkie pytania?