Przysięga Hipokratesa

Powszechnie znana zasada sformułowana przez uczniów Hipokratesa w starożytnej Grecji głosząca, że podstawowym obowiązkiem lekarza jest nie szkodzić pacjentowi legła u podstaw etyki medycznej. Była powtarzana w rozmaitych formach na przykład w XII wieku przez żydowskieego lekarza Majmonidesa (słynna Modlitwa Majmonidesa), a potem w XX wieku między innymi w deklaracjach medycznych z Norymbergi, (1945), Genewy (1948), Helsinek (1964) czy Tokio (1975). Z pozoru prosty i oczywisty nakaz Hipokratesa okazuje się dość trudny do zrealizowania w konkretnych warunkach, a zwłaszcza, gdy rozwój technologii pozwala na coraz głębszą ingerencję w ludzki organizm znacznie wykraczającą poza wspomaganie naturalnych biologicznych procesów, jak to było w okresie antycznym. To zaś oznacza, że coraz większą rolę odgrywa etyka medyczna, gdzie nie technika wyznacza granice i sposoby działania lekarza, lecz jego postawa moralna. To niestety otwiera szerokie pole dla aktywności ideologicznej, ujawniając pogłębiający się rozdźwięk między w miarę zobiektywizowaną nauką oraz ideologicznymi nakazami religii (Czerny, s. 78).

Formalnie personaliści chrześcijańscy pragną dobra ludzi, ale pojmują to dobro w sposób niekoniecznie akceptowalny dla przeciętnego człowieka. Co więcej, w konkretnych wypadkach nakazy Kościola katolickiego utrzymane w duchu personalizmu chrześcijańskiego bywają jawnie sprzeczne z intuicyjnie pojmowanym dobrem danej osoby.

Wystarczy przypomnieć, w jaki sposób Włoszka Joanna Beretta Molla (1922-1962) została świętą. Pochodziła z Magenty koło Mediolanu. Była lekarką i działaczką Akcji Katolickiej. W roku 1955 wyszła za mąż, rok później urodziła syna, w następnym roku córkę, a po kolejnych dwóch latach drugą córkę. W roku 1961, kiedy była w drugim miesiącu kolejnej ciąży, zdiagnozowano u niej nowotwór macicy. Mimo medycznych wskazań do przerwania ciąży, postanowiła urodzić trzecią córkę, a siedem dni po porodzie umarla. Papież Paweł VI uznał ją za bohaterkę, która świadomie poświęciła swoje życie. Jan Paweł II zaś beatyfikował ją w roku 1994, a dziesięć lat później ogłosił świętą Kościoła katolickiego. Dość oczywiste wydaje się stwierdzenie, że Joanna dokonała określonego wyboru, ponieważ miała do tego prawo i na tym można byłoby poprzestać, choćby z powodu szacunku dla jej decyzji. Tymczasem hierarchowie katoliccy wykorzystali ją jako przykład, który w ich mniemaniu powinny naśladować wszystkie kobiety.

Te zaś, które decydują się na aborcję, są uznawane za grzesznice. Przykładem może być historia Alicji Tysiąc, która w roku 2000 chciała dokonać aborcji. Jej dwie poprzednie ciąże wiązały się z powikłaniami i zakończyły się porodem przez cesarskie cięcie, a trzeci poród mógł zdaniem lekarzy zagrażać życiu matki. Dodatkowo pani Tysiąc cierpiała na postępujące osłabienie wzroku, a okuliści stwierdzili, że ciąża może doprowadzić do pełnej ślepoty. Mimo tych wskazań, lekarze nie zgodzili się na przeprowadzenie aborcji, doszło do porodu znowu przez esarskie cięcie, a matka stała się prawie niewidoma. Polski sąd, do którego zwróciła się ze skargą na nieprawne postępowanie lekarzy oddalił jej oskarżenia. Siedem lat później Europejski Trybunał Praw Człowieka uznał, że lekarze naruszyli prawa Alicji Tysiąc i przyznał jej odszkodowanie. Mimo to Kościół katolicki i związani z nim publicyści nie zaprzestali napaści na panią Tysiąc za, jak twierdzą, chęć popełnienia mordu na własnym dziecku.

Nieprzypadkowo francuski kardynał Jean-Marie Villot (1905-1979) reprezentujący oficjalną linię Watykanu stwierdził w roku 1970, że lepiej, by kobieta umarła zgodnie z wolą Boga, niż miałoby dojść do zbrodniczego zabójstwa dziecka (Żuk, 2012, s. 243). zgodnie z tą logiką w sytuacji zagrożenia życia lekarz-katolik jest zobowiązany ratować płód, a nie kobietę, ponieważ ona już spełniła swoje zadanie i może umrzeć, jeśli taka jest wola Boga. Znamienne, że zarówno Villot jak też współpracujący z nim papieże Paweł VI i Jan Paweł II głosili personalizm chrześcijański i formalnie deklarowali szacunek dla osoby. Żądali jednak ratowania osoby w płodzie, chociaż jednocześnie chcieli poświęcić osobę w matce. Tymczasem płód a później noworodek nie ma jeszcze cech osoby nawet w kategoriach personalizmu chrześcijańskiego (Muszala, s. 424), ponieważ trudno mówić o jego samoświadomości, poczuciu tożsamości, rozumie, o zdolności do aktywnego działania, za które mógłby wziąć odpowiedzialność, a nawet o zdolności do pełnego odczuwania emocji. Nieprzypadkowo w żadnej kulturze dzieci nie mają tych samych praw, co dorośli. A jednak hierarchowie wyżej stawiają płód niż matkę. Należy też pamiętać, że Joanna Beretta Molla nie tylko zgodziła się na własną śmierć, ale też na osierocenie trójki innych dzieci oraz unieszczęśliwienie męża. Najwyraźniej więc nie chodziło ani o jej dobro, ani też o dobro członków jej rodziny, bo za najwyższą wartość uznano posłuszeństwo wobec nakazów Kościoła. Szacunek przywódców Kościoła katolickiego nie odnosi się do osoby człowieka, lecz do osoby Boga, którego wolę (przynajmniej w ich rozumieniu) chcą spełniać dosłownie za wszelką cenę, poniżając człowieka, traktując kobietę jako maszynę do płodzenia, a nawet godząc się na ludzką śmierć i osierocenie wcześniej urodzonych dzieci. W tym kontekście można zapytać, czy lekarz stosujący się do wskazań personalizmu chrześcijańskiego postępuje rzeczywiście zgodnie z przysięgą Hipokratesa? Która osoba jest ważniejsza – matki czy płodu? A może należy postawić pytanie, kto jest bardziej osobą – matka czy płód? Z intuicyjnego punktu widzenia wydaje się oczywiste, że to matka jest istotą w pełni świadomą i ona powinna być ratowana jako pierwsza. Bo też ona jest pacjentką, którą ma leczyć lekarz. Z drugiej jednak strony nie wolno matce niczego nakazać ani zakazać. Zatem ani lekarz nie może jej zmuszać do aborcji, ani duchowny nie powinien zmuszać jej do poświęcania się w imię ratowania płodu. Problem polega na tym, że hierarchowie kościelni nie przyjmują tego do wiadomości i chcą wszystkim narzucić swój punkt widzenia. Wbrew personalistycznym deklaracjom w rzeczywistości odbierają osobie ludzkiej prawo wyboru w najważniejszych sprawach życiowych, traktując człowieka jako istotę niezdolną do samodzielnego podejmowania decyzji i ponoszenia odpowiedzialności. Lekarze postępujący według wskazań personalizmu chrześcjańskiego właściwie naruszają przysięgę Hipokratesa w odniesieniu do kobiety, lecz twierdzą, że tak nie jest, ponieważ stosują się do tak zwanej klauzuli sumienia.