Rozdział XVI

Mniej więcej tydzień później Robert i Berenika przeżyli chwilę grozy, kiedy nocą usłyszeli skrobanie do drzwi. Ich pierwszą myślą było przypuszczenie, że to życzliwi sąsiedzi dotychczas malujący tylko przekreślone koła teraz przyszli zrobić coś więcej. Po minucie skrobanie powtórzyło się. Robert powoli podszedł do drzwi gotów bronić się przed spodziewanym atakiem. Ostrożnie uchylił drzwi i zobaczył za nimi kaczy dziób - na zewnątrz stał ktoś w ptaszystowskiej masce.

- Mogę wejść?

Robert zawahał się.

- Przychodzę od nietoperza...

Robert wciąż nie wiedział, co powinien zrobić.

- Z każdą minutą rośnie szansa, że ktoś mnie zobaczy...

Kogut zrozumiał, czym to grozi, więc szerzej otworzył drzwi, żeby wreszcie wpuścić nieproszonego gościa. Mimo maski rozpoznał go bez trudu. Listy gończe z tą twarzą wisiały w kilku miejscach Kaczego Folwarku.

- Niech pan wchodzi, byle szybko.

Ryszard Szczur zdjął kaczy dziób, kiedy tylko znalazł się w mieszkaniu.

- Jestem...

- Dobrze wiemy, kim pan jest - przerwała mu Berenika - i nie chcemy tu pana. Dość mamy własnych kłopotów. Pan powołuje się na nietoperza? Załóżmy, że to prawda. No i co z tego? Nietoperz nie jest naszym przyjacielem i nikt go tutaj nie oczekuje. Tak samo, jak nikogo, kto mówi, że jest od nietoperza. Może pan sobie być od hipopotama, a mnie to ani ziębi, ani grzeje. Niech pan posłucha. Mój mąż jak zwykle lekkomyślnie daje się wciągnąć w niebezpieczne zabawy, a potem to ja cierpię!

Robert próbował objąć Berenikę, ale ze złością wyrwała się spod jego skrzydła i zrobiła krok w stronę Szczura.

- Niech pan sobie idzie! Słyszy pan? Nie chcemy tu pana.

Szczurzy detektyw stał wyraźnie zakłpotany i bezradny wobec tej napaści.

- Proszę nie słuchać mojej żony - wtrącił się Robert - ona jest przestraszona i dlatego tak mówi. Proszę usiąść i zastanowimy się, co dalej.

Berenika wyszła trzaskając drzwiami.

- Jak pan widzi, herbatę wypijemy sami.

- Bardzo mi przykro, ja nie chciałem...

- Nikt z nas nie chciał. Berenika też nie chciała. To tylko strach.

Obaj zasiedli do stołu. Szczur wyjaśnił, dlaczego zdecydował się przyjść.

Kiedyś razem ze Sroką zbierali materiały świadczące o przestępczej działalności Konstancjusza. Chcieli doprowadzić go przed sąd, ale stało się inaczej, bo Sroka tajemniczo zaginęła. Niedługo po oficjalnym ogłoszeniu, jakoby dziennikarka uciekła z Naszej Farmy w obawie przed ptaszystowską sprawiedliwością detektyw poszedł w nocy do jej mieszkania i widział, jak nietoperz zabiera ze skrytki pudło z dokumentami. Był przekonany, że nocny zwierzak pracuje dla Ptaszystów. To zaś oznaczało, że cała ich praca poszła na marne i zebrane materiały nigdy nie ujrzą światła dziennego. Potem detektyw opuścił Naszą Farmę, żeby poszukać dziennikarki za granicą. Łudził się, że może chociaż raz Konstancjusz i jego klika powiedzieli prawdę. Niestety, nie znalazł Sroki, ani nie natrafił na żaden ślad jej pobytu za granicą. Albo więc wyjechała daleko i faktycznie zamilkła, jak twierdzili Ptaszyści, albo nigdy nie opuściła Naszej Farmy. Szczur nie omieszkał jednak zaznaczyć, że raczej trudno mu uwierzyć, żeby Sroka mogła zrezygnować z działalności informacyjnej i politycznej.

- Też tak myślę - pokiwał głową Robert - ale cóż z tego?

- Chcę wytoczyć proces Konstancjuszowi i jego zausznikom.

- ?

- Tak, wiem, jak to brzmi, ale mam dowody.

Robert roześmiał się gorzko.

- Dowody to może pan...

- Zaraz, zaraz - Szczur powstrzymał przemowę Roberta - Najpierw trzeba mieszkańcom Naszej Farmy pokazać, kim są ci, którzy dorwali się do władzy. Sama zmiana nazwy na Kaczy Folwark pokazuje jasno, z kim mamy do czynienia. Należy uświadomić wszystkim, że Konstancjusz to zarozumiały, egoistyczny pyszałek bezwzględnie dążący do władzy za wszelką cenę, a jego panowanie oparte na korupcji i oszustwie oznacza nieudolne zarządzanie gospodarką i nieuchronną klęskę ekonomiczną. Kiedy Naród Nasz to dostrzeże i zrozumie, obalimy małego wodza, a odpowiedzialnych za Dobry Przekręt osądzimy.

Kogut z rosnącym zakłopotaniem przyglądał się swemu gościowi. Nie był pewien, jak oceniać to, co usłyszał. W głowie Roberta kołatało się pytanie, kto chciałby słuchać poszukiwanego listem gończym detektywa Ryszarda Szczura, który był oskarżany o szpiegostwo i defraudację jakichś bliżej nieokreślonych dóbr podobno sprzedanych za graniicę. Kto zrozumiałby jego argumenty o bezmyślnym zadłużaniu farmy u sąsiadów i niszczeniu gospodarki przez rozdawnictwo? Czy ci, którzy otrzymali od Ptaszystów posady kierowników poszczególnych części farmy, stodół i chlewów? A może beneficjenci Miski Plus i programu zapomogowego Daj w Łapę? Kilka dni temu Robert słyszał, jak dwie myszy żartowaly między sobą, że bez Miski Plus musiałyby zająć się jakąś pracą, ale dzięki dobroci pana prezydenta wystarczy, że mają dużo dzieci. Rodzi się dość oczywiste pytanie, czy te myszy potrafią i czy zechcą zrozumieć, o czym mówi Ryszard. Inne pytanie brzmi, ile w Naszej Farmie zwanej teraz Kaczym Folwarkiem jest podobnych mysich i nie tylko mysich rodzin? Dla nich mały kaczor to błogosławiony dobroczyńca. Robert zdawał sobie z tego sprawę, ale nie wiedział, czy warto o tym rozmawiać z Ryszardem Szczurem, bo najwyraźniej detektyw też czegoś nie rozumiał.

- Co pan planuje?

- Zwołam wiec, na którym policzymy nasze siły i ustalimy dalsze działanie, póki jeszcze jest co ratować - z przekonaniem oświadczył Szczur.

- Tylko tyle?

- Oczywiście, że nie. Przygotowałem dość szczegółowy raport na temat tego kaczora i opłakanych skutków jego władzy.

- Ile osób to przeczyta?

- Mam czterysta egzemplarzy.

- Skąd aż tyle? - zdziwił się Robert.

- Wydrukowałem je za granicą.

- Czyli Ptaszyści mają jednak rację, kiedy mówią o wrogich działaniach sąsiednich farm - Robert lekko się uśmiechnął, ale jego głos wcale nie zabrzmiał wesoło.

- Trudno się dziwić, że inne farmy chciałyby mieć sąsiada godnego zaufania, z którym można normalnie współpracować - odrzekł Ryszard wzruszając ramionami - Jeżeli każdy z tych dokumentów przeczyta przynajmniej pięć osób, powstanie armia dwóch tysięcy bojowników walczących o uwolnienie Naszej Farmy i przywrócenie normalności.

- No dobrze, a skąd pewność, że każdy, kto zapozna się z tym raportem, uzna pana argumenty i da się przekonać? Przytłaczająca większość mieszkańców Kaczego Folwarku codziennie słucha komunikatów papugi Tekli i nawet jeżeli część z nich domyśla się, że są nieprawdziwe, i tak nie ma innych źródeł informacji. A na dodatek, przepraszam, że to powiem, nie cieszy się pan dobrą opinią. Dla przeciętnego mieszkańca Kaczego Folwarku jest pan groźnym przestępcą i zdrajcą działającym na szkodę ojczyzny.

Detektyw nie odpowiedział zajęty wyjmowaniem z torby jakichś papierów.

- Proszę, to jest to. Tu są dane o zniszczeniu sądu, o ptaszystowskim terrorze i sianiu nienawiści, o okradaniu Naszej Farmy i nieudolnych rządach dyletantów rujnujących nie tylko gospodarkę, lecz także życie społeczne.

Szczur wręczył Robertowi dość gruby plik gęsto zadrukowanych kartek prowizorycznie zszytych wzdłuż jednego brzegu.