Rozdział XI
Niespodziewanie pod koniec lutego na Naszej Farmie zapadły ciemności, ponieważ elektrownia napędzana przez wiatrak przestała wytwarzać prąd. Mieszkańcy jeszcze za czasów Rolanda Osła zdążyli się przyzwyczaić do światła na ulicach oraz w domach i większość z nich nauczyla się cenić tę wygodę. Dlatego nagłe zaciemnienie wywołało niezadowolenie tak duże, że głos zabrał sam prezydent Konstancjusz.
Wystąpił pod ogromnym sztandarem PiN zdobiącym ścianę jego siedziby. W długim przemówieniu dogłębnie przeanalizował i wszechstronnie naświetlił sytuację. Wskazał, że po szczęśliwym zrzuceniu świńskiego jarzma Nasza Farma weszła w okres bezprecedensowego rozkwitu pod władzą nowego prezydenta i Ptaszystów.
- Dobry Przekręt przestawił Naszą Farmę na nowe tory rozwoju – mówił – pozbyliśmy się elementów obcych i otwarcie wrogich wobec Naszych. Sprowadzeni przez świnie agenci innych farm nareszcie musieli przerwać swoją szkodliwą działalność i wyjechali. Dzięki temu przeprowadziliśmy skuteczną naszyzację całej gospodarki Naszej Farmy. Na czele chlewu, kurnika, wszystkich stodół, stajni, centralnego spichlerza oraz pól stanęli najlepsi z najlepszych, gorący patrioci a zarazem wybitni specjaliści. Jednym słowem Ptaszyści. Dzięki temu produkujemy coraz więcej i osiągamy coraz wyższą jakość, a mieszkańcom Naszej Farmy żyje się coraz lepiej. Program Miska Plus zapewnił powszechny dobrobyt, jakiego nie zaznaliśmy za poprzedniego reżimu. Przed nami jasna, świetlana przyszłość.
Gromkie oklaski były odpowiedzią na słowa prezydenta, a zebrani na dole Ptaszyści zaczęli skandować imię Konstancjusza.
- Pamiętajcie jednak – kontynuował po chwili – że nasi wrogowie nie śpią. Nadal pragną zniszczyć Naszą Farmę i podejmują działania sabotażowe. Zwracam się do wszystkich patriotów: nie zapominajcie, że nasze bezprecedensowe osiągnięcia i reformy Dobrego Przekrętu są solą w oku wielu naszych wrogów zewnętrznych i wewnętrznych.
Głośne gwizdy jednoznacznie pokazały dezaprobatę dla tych wrogów.
- Wy świnie, koty, osły i inne mordy zdradzieckie, do was się teraz zwracam! Nie będziecie pewni dnia ani godziny. Nasz sędzia Stefan Gąsior już się zajmuje zdrajcami. Minęły czasy bezkarności jak było za tego pożal-się-Anime sędziego Knura. Zaostrzamy kary za obrazę uczuć patriotycznych zwłaszcza Ptaszyzmu i Naszości oraz bluźnierstwa przeciw Przenajświętszej Anime. Niech przekreślone koło wskazuje nam tych odszczepieńców, a kara niech będzie surowa.
Na podwórzu wybuchł aplauz.
- Ale za granicami Naszej Farmy czynni są też inni szatani. To oni nie chcą kupować od nas owoców, warzyw, siana, pierza i jajek, chociaż za poprzedniego reżimu kupowali. A dlaczego? To oczywista oczywistość – wtedy świnie i osioł rządzili Naszą Farmą, a raczej sprzedawali Naszą Farmę za bezcen. Teraz Nasi stoją na czele farmy i najlepsi z Naszych czyli Ptaszyści kierują wszystkimi działami produkcji, a inne farmy nie mogą tego ścierpieć.
- Hańba! - zawołał ktoś z tłumu, a inni zaraz podjęli ten okrzyk.
- Nie dalej, jak wczoraj wysłannicy Zjednoczonych Farm zażądali przywrócenia odszczepieńców i złodziei na ciepłe posadki, które im odebraliśmy. Rzekomo złamaliśmy jakieś umowy zawarte przez Rolanda Osła. A ja się pytam, dlaczego mielibyśmy przestrzegać oślich umów i jakim prawem obcy wtrącają się w nasze życie? Wara im od Naszej Farmy, sami wiemy, co jest dla nas najlepsze.
- Wiemy, wiemy – zawołała Tekla siedząca na dachu.
- Teraz pod światłym przywództwem naszych specjalistów produkujemy trochę mniej, ale dużo lepiej – kontynuował prezydent Konstancjusz – i dlatego żądamy wyższych cen, a tamci nadal chcieliby dostawać wszystko za darmo. Ale to już się skończyło.
- To w końcu produkujemy więcej czy mniej? - pomyślał Robert, chociaż nie odważył się powiedzieć tego głośno.
Oboje z Bereniką stali pod prezydenckim oknem, ale nie skandowali haseł razem z innymi. W kurniku zarządzanym teraz przez Apoloniusza było ostatnio ciemno i zimno, bo zabrakło elektryczności. Od pewnego czasu Robert potajemnie porównywał produkcję jajek teraz i kiedyś i zauważył wyraźny spadek, ale był niemal pewien, że to tylko jego subiektywne wrażenie, ponieważ na tablicy informacyjnej liczba jaj stale rosła. Odkąd bowiem chudy kaczor Apoloniusz objął posadę nadzorcy kurnika, wprowadził podział na część otwartą i drugą, którą nazwał poufną. Tam mieli wstęp wyłącznie najbardziej zaufani Ptaszyści i zapewne tam znajdowała się ta brakująca liczba jaj.
- A wy co? Coś się kurkom nie podoba? - Gruba kaczka niespodziewanie trąciła skrzydłem Berenikę. - Dzioba wam szkoda?
- Nie... skąd... - Berenikę przestraszyła ta zaczepka.
- Podziwiamy elokwencję i głębię myśli prezydenta – wtrącił się Robert.
- No... widzę, że mamy tu wykształciuchy – zarechotała kaczka – Masz ich, podziwiają naszego prezydenta, ale głosu to już nie dadzą.
Na szczęście w tym momencie tlum zaczął śpiewać Dziobem do przodu, więc Robert i Berenika mogli się włączyć demonstrując swoje zaangażowanie.
Teraz w oknie pojawił się Stefan Gąsior, naczelny śledczy zajmujący się między innymi wyjaśnieniem okoliczności zamachu na Jonasza, szef psiej policji i sędzia w jednej osobie. Poprawił wielką czerwoną muchę na szyi, jakby chciał podkreślić swoją elegancję konstrastującą z prymitywizmem i brudem podstępnych antyptaszystowskich spiskowców.
- Sabotażyści uszkodzili prądnicę na wiatraku i dziś Nasza Farma nie ma elektryczności – zaczął. - Zwracam uwagę, że elektrownia działała bez zarzutu, dopóki my nie objęliśmy jej naszą kontrolą. Ten fakt powinien wszystkim dać do myślenia. Dlaczegóż to, pytam was moi drodzy, awaria zdarzyła się właśnie teraz? Dziwnym trafem ta elektrownia nie psuła się za świńsko-oślego reżimu, a teraz proszę – nie działa. Widać komuś bardzo przeszkadza Dobry Przekręt. Nasi specjaliści dokładnie przyjrzeli się mechanizmowi prądnicy i odkryli, że w tryby maszyny ktoś złośliwie napchał brudu, który ją oczywiście uszkodził. Poza tym nasi wrogowie w kilku miejscach usunęli smar, co doprowadziło do zatarcia prądnicy i stopienia niektórych części. Nie ustaliliśmy jeszcze tożsamości bezpośrednich winowajców, ale śledztwo trwa. Bez wątpienia wskażemy przestępców i wymierzymy im karę. Zresztą nie ma** najmniejszych wątpliwości, że za tym sabotażem stoi Roland Osioł i datego już jest pod kluczem. Mimo oporu został aresztowany dziś we wczesnych godzinach rannych.
- Bardzo wczesnych – dodał po chwili.
Tłum odpowiedział oklaskami.
- Elektrownię naprawimy sami, - krzyknął - bez pomocy z zagranicy i wbrew knowaniom przeciwników Dobrego Przekrętu.
Gąsior na chwilę przerwał.
- Ale wcześniej ogłaszam powszechną akcję na rzecz obrony Naszej Farmy. Skoro wrogowie nie chcą od nas kupować sądząc, że w ten sposób zatrzymają zwycięski pochód ptaszyzmu i wzrost naszej potęgi, my w patriotycznym zrywie sami kupimy swoje produkty. Nasza gospodarka jest nie tylko w pełni samowystarczalna, ale może i powinna być wzorem dla innych.
Po tych słowach w oknie pojawił się szczur Julian.
- Niech żyje Dobry Przekręt! - zawołał – niech żyje nasz Naczelnik, ojciec Narodu Naszego i pan prezydent Naszej Farmy Konstancjusz! Na jego cześć trzykrotne hurrraaa!
- Hurrraaa! Hurrraaa! Hurrraaa! - odpowiedzieli zebrani.
- W swej mądrości i dobroci pan prezydent wydał dziś w nocy dekret o ptaszyzacji całej Naszej Farmy. Chcąc zapobiec następnym aktom wandalizmu, sabotażu i agresji wobec ukochanej Naszej Farmy pan prezydent postanowił oddać wszystkie działy gospodarki i życia publicznego w ręce ptaszystów.
Julian wyjął zza pleców coś, co wyglądało jak spore płaskie pudełko. Uniósł to wysoko nad głowę i założył sobie na twarz. Dopiero w tym momencie stało się jasne, że pudełko jest w istocie imitacją kaczego dzioba.
Robert nagle zauważył, że część zwierząt też ma na twarzach maski w kształcie kaczego dzioba. Nigdy wcześniej tego nie widział i nie spostrzegł, kiedy je zakładali.
- Ja - szczur Julian kontynuował przemówienie – jako minister energetyki i dyrektor wiatraka ogłaszam patriotyczną akcję uniezależnienia naszej energetyki od obcej technologii. Będziemy samodzielnie naprawiać to, co sabotażyści zniszczyli, a tymczasem wracamy do tradycyjnych i jak najbardziej naszych, dobrze sprawdzonych w dotychczasowej historii sposobów pozyskiwania potrzebnej energii. Odtąd prawdziwi patrioci oświetlają domy pochodniami, świecami z miejscowego łoju oraz lampkami na oliwę z naszego rzepaku. Kaczor Apoloniusz zadeklarował, że w zarządzanym przez niego kurniku już wcześniej zrezygnował z elektryczności nie tylko jako źródła światła, lecz także ciepła w inkubatorach, ponieważ prąd elektryczny jest szkodliwy dla zdrowia. Dzięki temu nasze dzielne, patriotyczne kury wróciły do naturalnej roli wysiadywania jaj, jaką im przeznaczyła dobra Amime.
Potem głos zabrał jeszcze Andrzej Chomik, szef finansów Naszej Farmy. Wyraźnie miał jeszcze pewien problem ze słabo dopasowanym dziobem, ale mówił ze swadą i dużą pewnością siebie. Ogłosił wzrost cen i podatków związany z koniecznością obrony Naszej Farmy przed rosnącymi cenami za granicą. Tłumaczył, że przejściowo (dwukrotnie podkreślił to słowo) wzrost cen jest konieczny, ale za to ptaszystowski rząd ogłasza projekt finansowej osłony dla najuboższych.
- Nigdzie poza Naszą Farmą nikt tak się nie troszczy o swoich obywateli – mówił Chomik – Wprowadzamy więc program Daj w Łapę, kóry rekompensuje podwyżki. Innymi słowy rząd bierze na siebie ciężar podwyżek, a mieszkańcy Naszej Farmy w ogóle ich nie odczują.
Robertowi przemknęło przez myśl, że rząd musi mieć gdzieś dodatkowe źródło dochodów, skoro nie będzie ich czerpał z podatków i już miał o to głośno zapytać, kiedy usłyszał chórek baranich głosów. Wełniści obywatele rozbeczeli się entuzjastycznie o mądrości Konstancjusza. Słychać było wyraźnie, że ten spontaniczny występ jest dobrze przygotowany i wyćwiczony. Po chwili Robert dostrzegł gąsiora Józefa prawie niezauważalnie dyrygującego baranami. Zdziwiło go to, ponieważ Józef został uznany za niepoczytalnego i oddany pod nadzór lekarzy, więc nie powinien znaleźć się na tym spotkaniu. Ale prawdziwe zaskoczenie było jeszcze przed nim. Otóż gąsior Józef wszedł na piętro i stanął w prezydenckim oknie, a za nim pojawił się Czarny Gawron, który zabrał głos.
- Pan Józef dużo wycierpiał – zaczął w stylu niemal epickim - niesłusznie oskarżony o zabójstwo jakiegoś kota o imieniu Edward. To zdradzieckie świnie i koty wmawiały nam wszystkim, jakoby ten mityczny Edward był szefem szajki nazywającej się oszukańczo Stowarzyszeniem Wolnych Zwierzaków. Tymczasem pan sędzia Stefan Gąsior ustalił ponad wszelką wątpliwość, że taka organizacja nigdy nie istniała i nigdy nie istniał jakiś Edward. Gdyby się jednak zdarzyło, że zaistniał, to właśnie on próbował zamordować pana Józefa. Wszyscy to widzieli, ponieważ zbrodniczy kot zaatakował pana gąsiora Józefa na oczach niemal całej Naszej Farmy. Szczęśliwie dobra Anime czuwała i zamach został udaremniony. Anim.
- Anim - odpowiedział tłum.
Robert nagle poczuł ból głowy i chciał wyjść, lecz zatrzymała go Berenika, dając do zrozumienia, że to mogłoby się źle skończyć. Gruba kaczka bowiem patrzyła na nich szyderczo, jakby chciała powiedzieć coś w rodzaju „jeszcze się z wami policzymy”. Tak przynajmniej czuła Berenika, ale być może myliła się. W każdym razie kurza para pozostała na wiecu do końca i okazało się, że warto było.
Na zakończenie bowiem odezwała się papuga Tekla, naczelna dziennikarka i rzeczniczka rządu. Ogłosiła rozwiązanie zagadki zamachu na Jonasza, brata pana prezydenta. Śledczy pracujący na zlecenie sędziego i prokuratora w jednej osobie czyli Stefana Gąsiora wykazali ostatecznie i ponad wszelką wątpliwość, że w stodole użyto broni schizoelektroduploidalnej. Na podwórzu zapadła cisza, w której czuło się grozę tej straszliwej broni tak okrutnie i podstępnie użytej przeciwko małemu kaczorowi i tak strasznie się nazywającej. Z całą pewnością nikt spośród zebranych nie słyszał dotąd o istnieniu takiej broni i nikt nie potrafiłby powtórzyć jej nazwy, co tym bardziej przerażało. Nawet Tekla, mimo niewątpliwych zdolności językowych i oratorskich, potykała się odczytując nieznane jej słowo. W sukurs przyszedł jej sam Stefan Gąsior. Uśmiechnął się przepraszająco, ucałował skrzydło nieco zażenowanej papugi i zwrócił się do tłumu.
- Moi kochani – zaczął – Na tym właśnie polega podstępność łże-inteligencji. Celowo wymyślają słowa, których nie ma, żeby pokazać, że są lepsi od nas i nas onieśmielić. Ale my im pokażemy, kto jest naprawdę lepszy i nie będziemy onieśmieleni. Mimo że starali się ukryć zbrodnię, my znaleźliśmy niezaprzeczalne ślady pozostawione przez atak schizoelektroduploidalny.
Podwórze zamilkło przejęte podziwem dla językowej sprawności pana sędziego-prokuratora.
- Wyjaśnię pokrótce, na czym polega działanie tej podstępnej broni. Za pomocą silnego pola elektromagnetycznego dokonuje się rozszczepienia czasoprzestrzeni pięciowymiarowej w szóstym wymiarze nadprzestrzennym i rekurencyjnie dubluje się to zjawisko na poziomie wymiaru piątego, co jest oczywiście niewykrywalne w naszej czterowymiarowej czasoprzestrzeni. Istotą ataku jest wycięcie kawałka jednego z naszych czterech wymiarów. To oznacza minimalne, prawie niedostrzegalne skrócenie tego wymiaru, co prowadzi do nieprzewidywalnych zjawisk na poziomie makroskopowym. Może to być pozornie niezrozumiałe nagłe przesunięcie obiektu lub minimalny przeskok w czasie. To właśnie stało się w stodole. Dokonaliśmy niezwykle precyzyjnych pomiarów wnętrza stodoły i odkryliśmy, że przedmioty zostały przesunięte o około jedną setną milimetra. O tyle też przesunęła się drabina, kiedy gwałtownie drgnęła zrzucając prezydenta Jonasza. Pozostawało tylko pytanie, kto użył impulsu schizoelektroduploidalnego i kto ukrył widły w sianie.
Stefan przerwał dla podkreślenia wagi tego, co miał zamiar powiedzieć.
- Ten rodzaj broni wymaga użycia elektryczności, którą do Naszej Farmy wprowadziły świnie za niesławnej prezydentury Rolanda Osła. To z ich inicjatywy ruszyła budowa wiatraka i to oni sprowadzili do nas prądnicę. Oni też chcieli się pozbyć Jonasza, żeby władzę znów oddać w ręce czy raczej pod kopyta Rolanda Osła.
Tłum zafalował i podniosły się okrzyki żądające ukarania winnych.
- Byłego prezydenta już aresztowliśmy i postawimy przed sądem, żeby odpowiedział za wszystko, czego się dopuścił. Innych ujmiemy w najbliższych dniach. Nikt się nie wywinie. Zamkniemy całą szajkę - obiecał Stefan Gąsior.
- Prądu na szczęście już nie mamy, więc broni schizoelektroduploidalnej już nikt nigdy w Naszej Farmie nie zastosuje i nikogo nie skrzywdzi. To oczywista oczywistość, jak mawia pan prezydent Konstancjusz.
- A co z widłami? - padło pytanie z tłumu - Czy już wiadomo, dlaczego były w sianie i kto je tam umieścił?
- Dobre pytanie – Stefan Gąsior pokiwał głową. - Aresztowaliśmy rzemieślnika, który wykonał to narzędzie i zmusiliśmy go do wydania świni, która u niego zamówiła widły. Oboje zostali aresztowani, chociaż wciąż nie chcą przyznać się do udziału w spisku. Zapewniam wszystkich, że dochodzenie trwa i nie spoczniemy, dopóki sprawa nie zostanie ostatecznie i dogłębnie wyjaśniona, a zło wyplenione rozpalonym żelazem.