Rozdział VIII
We wrześniu dzieci poszły do nowej szkoły, którą jak dawniej znów kierowali podwładni Dostojnego Białego Indyka, głównie szare perliczki oraz noszące się na czarno indyki. Dzięki temu do szkół wróciły zapomniane już wartości moralne, naszość, patriotyzm i poszanowanie dla Przenajświętszej Anime. Niestety, ponieważ wcześniej nauczycielami były głównie koty i świnie, młodzież została w dużym stopniu zdemoralizowana, pozbawiona słusznych wzorców etycznych i przepojona obrzydliwym relatywizmem. Na przykład można było usłyszeć od nich, że wszystkie zwierzęta są z zasady wolne, więc mogą decydować o sobie i samodzielnie dokonywać ocen moralnych niezależnie od opinii i wskazań Dostojnego Białego Indyka. Niektórzy bezczelnie ośmielali się nawet kwestionować nieomylność Księgi. Nagminne wśród młodych było też fałszywe przekonanie, że samice mają jakieś domniemane prawa, na dodatek równe prawom samców. Dlatego pierwsze dni po reformie okazały się bardzo trudne. Krnąbrna młodzież podbechtana przez odsuniętych od edukacji demoralizatorów złośliwie zadawała pytania, na które zakłopotane szare perliczki nie porafiły, bądź nie mogły odpowiedzieć ze względów ideowych. Typowe było zawstydzające pytanie, skąd się biorą jajka. Bardziej wyrafinowani złośliwcy chcieli usłyszeć od perliczek, po co Anime stworzyła świat. Dużo uwagi i energii trzeba było poświęcić, żeby wyplenić podobne wybryki. Wezwania rodziców do dyrektora, nagany, a w kilku wypadkach usunięcie ze szkoły i pozbawienie ojca pracy przyniosły w końcu oczekiwany skutek. Uczniowie przestali pytać, stali się pokorni i posłuszni. Zrozumieli, że dotychczas tkwili w błędzie.
Ogromną rolę wychowawczą i dyscyplinującą odegrała też pozytywna zmiana obowiązku szkolnego. Po dwóch latach w lokalnej szkole świnie i koty zmuszały młodzież do nauki w centralnej placówce przy głównym podwórzu Naszej Farmy. Rezultat był taki, że młodzież stawała się harda i popadała w pychę, pragnąc poznawać świat i robić tak zwaną karierę. Wiele młodych zwierzaków nie chciało potem wracać na prowincję, a niektóre porzucały nawet Naszą Farmę i wyjeżdżały za granicę. Na szczęście reforma przeprowadzona zgodnie ze wskazówkami Naczelnika powinna uzdrowić sytuację. Odtąd obowiązek szkolny miał obejmować wyłącznie lokalne placówki, dzięki czemu mieszkańcy prowincji, pól, łąk i zagajników już nie będą musieli posyłać dzieci do centrum Naszej Farmy. Nie znając pospiesznego i jakże często nacechowanego grzechem życia w mieście młodzi nie tylko nie będą chcieli, ale wręcz będą się obawiali opuścić swoje domy. Tak więc młodzież niezatruta grzesznymi ambicjami będzie mogła pozostać w rodzinnych domach, aby pędzić szczęśliwe życie tak samo jak ich rodzice. Dotyczyło to przede wszystkim gryzoni i drobnych ptaków, które tak masowo poparły wybór Naczelnika.
Popularność nowego prezydenta szybko rosła. Zwierzęta otrzymały należne im zasiłki z programu Miska Plus i nawet te, które początkowo nie były zwolennikami Konstancjusza, lub ośmielały się po cichu krytykować reformę szkoły, teraz stały się jego gorącymi wyznawcami.
Na ulicach Naszej Farmy pojawiły się niewidoczne dotąd, wykluczone grupy społeczne jak wielodzietne rodziny myszy, które utrzymywały się z resztek zbieranych na śmietnikach czy bezrobotne od wielu pokoleń klany szczurów kanałowych. Za poprzedniego reżimu te osoby spotykały się ze społecznym ostracyzmem, wytykano im nieróbstwo i lenistwo, wyzywano od pasożytów i podejrzewano (czasem zresztą słusznie) o rozmaite występki podyktowane biedą. Te nieszczęsne istoty czuły się wyrzucone poza nawias społeczny i boleśnie napiętnowane. Wstydziły się, że żyją na społecznym dnie, więc w miarę możności unikały pokazywania się w miejscach publicznych. Na domiar złego ich dzieci były zmuszane do nauki szkolnej, gdzie wpajano im przekonanie, że powinny zmienić swoje życie wzorując się na klasach wyższych, innymi słowy według świńskiej ideologii powinny „poddźwignąć się” społecznie. To niestety wpływało destrukcyjnie na ich stosunek do tradycyjnego sposobu życia rodziców i do tradycyjnych wartości moralnych. Na szczęście przyszło wybawienie, kiedy władzę objął Naczelnik i obdarzył biedaków Miską Plus.
- Nikt nie będzie nas pouczał, jak mamy żyć. – mówił – Jesteśmy wolnymi obywatelami Naszej Farmy i tylko od naszej decyzji zależy droga jej i naszego indywidualnego rozwoju. Czemu władze innych farm mieszają się w nasze wewnętrzne sprawy? Nie wiecie? To ja wam powiem: ponieważ świnie były ich agentami i to one wprowadziły tu ideologię obcych, ale to już przeszłość. Świnie wmawiały wam, że jesteście gorsi, zacofani i powinniście się tego wstydzić. A ja wam mówię, że to także przeszłość. To wy stanowicie zdrowe jądro naszości. Kiedyś wyśmiewani i odrzucani wiedzcie, że jesteście solą tej ziemi, a to oni są gorszym sortem i dlatego teraz muszą być odsunięci dla dobra ojczyzny i Narodu Naszego. Bądźcie dumni z tego, jacy jesteście.
Te wskazania prezydenta Konstancjusza odbiły się echem w szerokich masach społeczeństwa Naszej Farmy i natychmiast znalazły wielu wyznawców gotowych do praktycznego działania na rzecz oczyszczenia ojczyzny z obcości.
Wścibska Sroka latając nad Naszą Farmą zaobserwowała kilka takich patriotycznych odruchów i z zapałem je relacjonowała ze szczytu wiatraka.
- Nieznani, ale niewątpliwie patriotyczni sprawcy – wołała – wyrwali dziś pióra z ogona gęsi Klary, ponieważ wbrew obowiązującym ptaszystowskim zasadom przyzwoitości ufarbowała je na kolory tęczy!
Innym razem Sroka na żywo relacjonowała starcie między kotką Marysią i grupą kaczorów z ugrupowania Ptaszyzm i Naszość. Za namową Sroki, która zeznawała jako świadek sprawa trafiła do sądu i sędzia Knur uznał siedmiu kaczorów za winnych nieuzasadnionej napaści. Wtedy jednak głos zabrał sam prezydent: oburzony rażącą stronniczością Knura usunął go ze stanowiska, a sędzią mianował Stefana Gąsiora. Po ponownym rozpatrzeniu sprawy przez nowego sędziego wykryto nieznane wcześniej okoliczności zajścia, które jednoznacznie wskazywały, że to kotka Marysia zachowywała się prowokacyjnie i, korzystając z bezradności zaskoczonych kaczorów, zaatakowała ich fizycznie, przy czym co najmniej dwóch dotkliwie pobiła. Została więc skazana na karę grzywny.
- Nie może być tak - stwierdził sędzia Stefan – żeby obrońcy naszości, najlepsi z Narodu Naszego i gorący patrioci gotowi walczyć o dobro Naszej Farmy byli traktowani jak przestępcy, a ukształtowany przez obcą nam ideologię element wywrotowy, na przykład koty, cieszył się ochroną kulawego prawa stworzonego przez niedawno obalony świński reżim.
W takich okolicznościach sprowadzeni niegdyś przez świnie specjaliści z zagranicy jeden po drugim pakowali swoje rzeczy i wyjeżdżali żegnani raczej obelgami niż łzami żalu. Naród bowiem miał głębokie i ze wszech miar uzasadnione poczucie, że pozbywa się obcego elementu, który działał na szkodę Naszych. Wraz z obcymi Naszą Farmę opuściło też kilka świń wykształconych za granicą i wprowadzających tu niechciane porządki.
- Nie potrzebujemy fałszywych pomocników a w rzeczywistości agentów wrogich sił – skomentował te wydarzenia kaczor Apoloniusz, rzecznik pana prezydenta i od pewnego czasu prominentny działacz ptaszystowski.
- Jeżeli tak zwani specjaliści nie chcą pracować dla ojczyzny, niech se wyjeżdżają. Nie trzeba nam tutaj gorszego sortu niby-obywateli. Jesteśmy w pełni samowystarczalni i to raczej my możemy pomagać innym farmom zarówno w wymiarze ekonomicznym jak też moralnym. Niech wszyscy sobie dobrze zakonotują, że na wrogie i obce nam działania potrafimy odpowiedzieć w sposób bardzo bolesny - groził.
O tym, że nie są to tylko słowa przekonali się Robert i Berenika, kiedy pewnego ranka z przerażeniem zobaczyli namalowane na ich drzwiach ukośnie przekreślone koło. Wiedzieli, co to oznacza. Takie koła pojawiały się na domach renegatów.
Tę nową kategorię mieszkańców Naszej Farmy kilka dni wcześniej wprowadził Apoloniusz, żeby odróżnić porządnych Naszych od tych, którzy nie są porządni, a więc są renegatami. Na osobiste polecenie Apoloniusza, oczywiście za zgodą pana prezydenta Konstancjusza, powstała lista cech, które pozwalają bez większego trudu rozpoznać renegata.
Na wszystkich budynkach farmy zawisły plakaty wielkimi literami pytające: „Czy twój sąsiad jest renegatem?” Poniżej zaś znajdowały się praktyczne wskazówki, jak ustalić, czy sąsiad rzeczywiście nim jest.
1. Nie ma dzioba czyli nie jest ptakiem – kryterium niejednoznaczne, ale powszechnie wiadomo, że zwierzęta pozbawione dzioba łatwiej ulegają wrogiej propagandzie, czego przykładem są świnie, które mają ryje.
2. Renegat jest zwykle wykształcony, zwłaszcza poza granicami Naszej Farmy.
3. Słucha plotek Sroki.
4. Utrzymuje kontakty ze świniami, kotami lub obcymi farmami.
5. Był za granicą Naszej Farmy.
6. Nie mówi źle o Rolandzie i niedawno obalonym świńskim reżimie.
7. Rzadko lub wcale nie chodzi do świątyni na cotygodniowe spotkania z Dostojnym Białym Indykiem.
8. Samodzielnie czyta Księgę nie prosząc o wyjaśnienia indyków ani Czarnego Gawrona.
9. Nie uczestniczy w Słusznych Marszach.
10. Jest wrogo lub przynajmniej obojętnie nastawiony do ptaszyzmu.
11. Źle wyraża się na temat programu Miska Plus.
12. Ma mało dzieci i krytykuje wielodzietność.
13. Nie je tego, co zwykle jedzą Nasi.
14. Inne cechy są tak oczywiste, że każdy uczciwy, zdrowy moralnie przedstawiciel Narodu Naszego łatwo zdemaskuje ukrywającego się renegata.
Kiedy Berenika pierwszy raz przeczytała tę listę, zaczęła się śmiać, ale już po chwili straciła dobry humor, ponieważ uświadomiła sobie, że oboje z Robertem doskonale wpasowują się w obraz renegata. Dlatego przekreślone koło na ich drzwiach właściwie nie powinno dziwić, a jednak poczuli się niepewnie: ktoś zdecydował się ich napiętnować. Co prawda nigdy ani prezydent Konstancjusz, ani jego współpracownicy nie powiedzieli, po co demaskować renegatów, ale...
- Nie przejmuj się – Robert jak zwykle próbowal bagatelizować zagrożenie, chociaż i on czuł, jakby wokół nich zaciskał się jakiś nienawistny krąg.
- To musi być ktoś, kto nas zna – szepnęła.
- Oczywiście.
- Nasz znajomy, któryś sąsiad a może przyjaciel... tak zwany przyjaciel...
Robert wzruszył ramionami.
- Daj spokój, ktoś dał się ogłupić głupim rządzącym. To wszystko.
- Tak uważasz? W takim razie, jeżeli dał się raz ogłupić, da się też drugi raz. Czyż nie? Zaczyna się od rzekomo niewinnego wskazania renegata.
Robert doskonale rozumiał, co Berenika ma na myśli i nie potrafił przeciwstawić temu żadnych rozsądnych argumentów.