Rozdział V

Na debacie w tłoczni oleju pojawiło się sporo osób, lecz rzeczywiście w ogromnej większości nastawionych krytycznie do ptaszyzmu i Konstancjusza. Nikogo więc nie zaskoczyło, że jego zapowiedzi wprowadzenia nowych świadczeń socjalnych zostały zdecydowanie skrytykowane i praktycznie nie było na ten temat dyskusji.

Spotkanie otworzył sam prezydent Roland Osioł i przede wszystkim zwrócił uwagę na pewną sprzeczność.

- Pan Konstancjusz – mówił – wykonuje stójkę na dwunastnicy, żeby ptaszyzm przedstawić jako ruch ogólnozwierzęcy a nie ograniczony do ptaków. Byłbym bardzo zdziwiony, gdyby znaleźli się naiwni, którzy uwierzyliby w dobrą wolę tego pana, a szczególnie, gdyby naiwnymi okazali się nie-ptasi obywatele Naszej Farmy. Zwolennicy Konstancjusza nie mają wielkiego poparcia i nigdy go mieć nie będą, a wizja Naszej Farmy rządzonej przez Ptaszystów to obraz smutny i groźny, ale na szczęście nierealny. Trudno sobie wyobrazić, by sędzia Knur, świńscy urzędnicy, kot Edward czy ja sam dał się złapać na Miskę Plus.

Zebrami lekko się zaśmiali, bo wizja Rolanda pobierającego ptaszystowski zasiłek naprawdę wydawała się absurdalna.

- W Naszej Farmie nie ma tak wielu naiwnych, którzy uwierzyliby Konstancjuszowi - z przekonaniem powiedział kot Edward ze Stowarzyszenia Wolnych Zwierzaków – Nigdy nie uwierzę, że myślące zwierzęta dałyby się tak oszukać. Miejmy szacunek dla samych siebie i uwierzmy w zdrowy rozsądek naszych obywateli.

Tego rodzaju zdania powtarzali potem kolejni mówcy wykazując zagrożenia a nawet bezsensowność tez przywódcy Ptaszystów. Zwłaszcza, że sam Konstancjusz mówiąc o swoim programie nie podał źródeł jego finansowania i nie pokazał spodziewanych konsekwencji w wymiarze zarówno gospodarczym, jak też społecznym. Wszystko było szyte bardzo grubymi nićmi, mało wiarygodne i dość niepoważne.

- Znacie mnie – powiedział Edward – i wiecie, że niemal cały swój czas poświęcam sprawie tolerancji, zwalczaniu dyskryminacji i wyrównywaniu szans wszystkich zwierząt. Program Miska Plus formalnie został ogłoszony pod hasłami wyrównywania szans, więc wydawałby się zbieżny z moimi celami. W istocie jednak oznacza on tylko pogłębianie już istniejących różnic, ponieważ takie same miski mają dostać potrzebujący ich biedni oraz bogaci, którzy ich wcale nie potrzebują. Z drugiej strony opróżnianie naszego wspólnego spichrza, żeby rozdawać Miski Plus oznacza bezmyślne osłabianie całej gospodarki. To zaś w dłuższej perspektywie uderzy przede wszystkim w biednych, ponieważ spowoduje w końcu braki na rynku i wzrost cen, czego bogaci nawet nie zauważą, a biedni odczują bardzo boleśnie.

W ciągu trzech godzin następni mówcy przedstawiali swoje opinie, które jednak nie odbiegały zbyt daleko od tego, co wcześniej powiedział Edward.

Tylko jedna kaczka wystąpiła w obronie koncepcji Naczelnika.

- Mam ośmioro dzieci - oświadczyła - Nie pracuję, bo przy tej liczbie kacząt nie mogę wychodzić z domu na dłużej. Mąż wciąż szuka roboty, ale nie może znaleźć. Dla nas Miska Plus to ratunek. Gdyby Naczelnik zrobił, co obiecuje, bylibyśmy najszczęśliwsze kaczki na świecie.

- A kim z zawodu jest mąż?

- A tak, wiecie, dorabia. To tu, to tam... On wszystko umi, zrobi, co tylko ktoś zachce.

- To znaczy, że mąż nie ma zawodu?

- No chyba nie...

- I nie ma stałej pracy?

- Przecież mówię.

Nikt z zebranych nie odważył się dalej wypytywać biednej kaczki, żeby to nie wyglądało na nękanie. Większość zebranych była zażenowana zaistniałą sytuacją, lecz tego głośno nie wypowiedziano. Na kilkanaście sekund zapadło kłopotliwe milczenie, które przerwał dopiero wysoki, bardzo szczupły szczur. Stanął przed zebranymi w postawie wskazującej na pewność siebie..

- Szanowni państwo, – zaczął – nazywam się Ryszard Szczur i jestem detektywem.

Rozejrzał się, jakby chciał sprawdzić, czy zrobił odpowiednie wrażenie.

- Chyba już wszystko powiedziano o tym niewydarzonym programie. To po prostu czysty populizm mający przyciągnąć takie osoby, jak pani, która przed chwilą zabrała głos.

- Ja tam nic nie wiem o jakimś popliźmie - zaprotestowała kaczka.

- No właśnie, – kontynuował Ryszard Szczur – pani nic nie wie i to jest dokładnie to, o co chodzi Konstancjuszowi. Pani ma tylko wiedzieć, że dostanie osiem Misek Plus, więc powinna na niego zagłosować.

- I zagłosuję.

- Oczywiście - zgodził się Ryszard – To jest całkowicie zrozumiałe i z pani perspektywy logiczne zachowanie.

Kaczka szeroko się uśmiechnęła zadowolona z pochwały.

- Jak już powiedziałem, jestem detektywem i ciekawych rzeczy dwiedziałem się o kaczorze Konstancjuszu znanym też jako Naczelnik. Otóż dotarłem do osób, które są blisko tego pana i stały obok niego, kiedy doszło do słynnej tragedii w stodole. Ktoś z nich powiedział mi, że to Konstancjusz usilnie namawiał brata do wejścia na strych. Jonasz tego nie chciał, bo całkiem słusznie obawiał się, że kacze płetwy nie są najlepsze do wspinaczki, ale w końcu uległ i wszedł na nieszczęsną drabinę. Skutki znamy.

- Czy pan sugeruje...?

- Nie, niczego nie sugeruję. Ja wiem.

Szmer przebiegł po sali.

- To Konstancjusz jest odpowiedzialny za ten rzekomy wypadek. Według moich ustaleń świadomie ryzykował zdrowie i życie brata, żeby za wszelką cenę przejąć władzę. Stodoła nie była dobrze przygotowana do prowadzenia wiecu, a zwłaszcza nie było tam odpowiedniego miejsca dla Jonasza. Brakowało stabilnej trybuny, żeby niewysoki kaczor był z daleka widoczny i zabrakło odpowiednich schodów, po których mógłby bezpiecznie wejść. Nawet drabiniasty wóz to była dość żałosna, przygotowana w ostatnim momencie improwizacja, która mogła okazać się groźna dla zdrowia a może nawet życia kandydata na prezydenta. Konstancjuszowi bardzo się jednak spieszyło do władzy i nie zawracał sobie głowy takimi drobiazgami.

- To chyba nadinterpretacja. – powiedział ktoś z widowni - Konstancjusz oczywiście pragnął i nadal pragnie władzy, co wszyscy zauważamy, ale chyba nie za cenę życia brata? Zresztą nie ma pan prawdziwych dowodów a jedynie domysły.

Detektyw nie zamierzał polemizować, ponieważ faktycznie dysponował tylko przypuszczeniami, ale też nie wycofał się ze swoich twierdzeń.

- Szanowni państwo, czy świadome złamanie zasad bezpieczeństwa jest karalne? Otóż jest.

A zaniedbanie, które zagraża zdrowiu i życiu innych? Jest oczywiście karalne. I trzecie pytanie: czy namawianie do zachowań, które są niebezpieczne podlega karze? Odpowiedź brzmi „tak”.

Przerwał na chwilę, żeby dać zebranym czas na przeanalizowanie togo, co właśnie powiedział.

- Już sam pomysł z wozem stanowił złamanie wszelkich zasad bezpieczeństwa i był ewidentnym narażaniem Jonasza. Natomiast wepchnięcie go na drabinę, żeby wbrew własnej naturze i fizycznym możliwościom wspinał się na strych nosi znamiona celowego działania na jego szkodę. W istocie to Konstancjusz odpowiada za śmierć brata i to nie tylko w wymiarze moralnym, ale też prawnym.

Sala zawrzała. Nikt dotąd nie odważył się tak jednoznacznie i otwarcie oskarżać Naczelnika, chociaż podobne refleksje już przychodziły niektórym do głowy. Wszyscy jednak, nawet najbardziej zagorzali przeciwnicy Konstancjusza i ptaszyzmu, zachowywali je dla siebie. Dlatego teraz byli zszokowani tak jednoznacznie wyrażonymi podejrzeniami detektywa Ryszarda.

- Zamiast cotygodniowego Słusznego Marszu i seansu nienawiści przed „świętymi” widłami – podsumował Ryszard - potrzebujemy uczciwego i jak najdokładniejszego śledztwa w sprawie tragicznej śmierci kandydata na prezydenta Jonasza oraz roli, jaką w tej aferze odegrał jego brat Konstancjusz, Naczelnik Ptaszystów.