Rozdział III
Zgodnie z zapowiedziami Czterdziesty Słuszny Marsz upamiętniający męczeńską śmierć Jonasza na widłach zaczął się w południe. Jak zwykle w pierwszym szeregu kroczył Naczelnik z nieodłączną Matyldą i najbliższymi współpracownikami. Po obu stronach szły dwa wielkie psy osobistej ochrony Naczelnika. Za wodzem posuwali się Ptaszyści z uniesionymi prawicami, a jeszcze dalej patrioci spod znaku naszości i inni zwolennicy powrotu do tradycji Naszej Farmy. Nad głowami idących łopotały czerwone ptaszystowskie sztandary. Wielu niosło transparenty z żądaniem przeprowadzenia uczciwego śledztwa w sprawie tragedii ze stodoły, żeby wreszcie ukarać odpowiedzialnych za mord popełniony na Jonaszu. Maszerujący skandowali antyświńskie hasła i śpiewali pieśni ku chwale Anime, która w swojej łaskawości przywróci kiedyś normalność, a w Naszej Farmie znów będzie jak dawniej. Nieprzypadkowo Dostojny Biały Indyk zawsze przysyłał swoich reprezentantów i wyrażał poparcie dla idei ptaszyzmu, która była doskonale zbieżna z naukami przedwiecznej Anime. Przecież wszyscy Ptaszyści byli gorącymi czcicielami Stwórczyni i Pani Świata.
Każdy Słuszny Marsz nieodmiennie kończył się przed stodołą, gdzie zginął brat Naczelnika, a wtedy Naczelnik przemawiał do uczestników wydarzenia przypominając liczne cnoty Jonasza, jego upór w realizacji dobra, niebywałą odwagę, hart ducha i zdolności przywódcze. Wskazywał, że tragicznie zmarły był genialnym uczonym i urodzonym mówcą a zarazem wspaniałym, ciepłym kaczorem zawsze gotowym pomagać innym. Przede wszystkim zaś był patriotą, dla którego Nasza Farma i dobro Naszych są wartościami najwyższymi.
- Mój brat nie zginął w nieszczęśliwym wypadku, jak tego chcą oszczercy – krzyczał Konstancjusz – on poległ w walce o przyszłość Naszej Farmy! Jest bohaterem ruchu ptaszystowskiego i wzorem do naśladowania. Zamordowali go wrogowie Naszej Farmy i wmówili światu, że sam spadł na widły, ale my wiemy, że to nieprawda. Niestrudzenie pracujemy nad tą sprawą i jesteśmy już bliscy udowodnienia, że za tą zbrodnią stoją Roland Osioł, świnie i sędzia Knur.
Słuchacze zaczęli klaskać.
- Mamy dowody, że drabina została nasycona gazem rozweselającym – ogłosił stojący obok Naczelnika Stefan Gąsior z charakterystyczną czerwoną muchą - Ta substancja chwilowo zmienia strukturę drewna. Wywołuje bowiem nieregularne podrygiwanie i pulsowanie cząstek celulozy, któremu towarzyszą efekty dźwiękowe przez ekspertów zwane uchichem. Uchich zmniejsza siłę przyciągania między łańcuchami celulozy, czego nie można zauważyć z zewnątrz, ani potem wykryć, ponieważ w ciągu kilku minut wszystko zanika bez pozostawiania jakichkolwiek śladów w drewnie. Wykonana przez naszych specjalistów szczegółowa analiza drabiny dostarczyła nam niezbitych dowodów zastosowania gazu rozweselającego i wystąpienia efektu uchichu.
- Ukarać winnych – podniosły się głosy wśród słuchaczy.
- Bądźcie pewni, że nie unikną ręki sprawiedliwości - odrzekł Stefan kiwając długim dziobem na potwierdzenie swoich słów.
- A teraz uczcijmy wszyscy minutą ciszy pamięć Jonasza. Niech jego bohaterska śmierć będzie dla nas przestrogą, nauką i drogowskazem.
- Tak nam dopomóż Przenajświętsza Anime – zawtórowała szara perliczka występująca w imieniu Dostojnego Białego Indyka.
Zebrani z uszanowaniem skłonili się przed widłami wbitymi styliskiem w ziemię u wejścia do stodoły. Potem Konstancjusz i jego najbliżsi współpracownicy unieśli prawe skrzydła, a lewe położyli na sercu i na stojąco odśpiewali ptaszystowski marsz Dziobem do przodu.
Nagle rozskrzeczała się Sroka, która niepostrzeżenie usiadła na dachu przeciwległego domu, skąd mogła obserwować przebieg całej manifestacji.
- Konstancjusz nie śpiewa – zawołała - on tylko porusza dziobem.
Tłum zafalował. W stronę Sroki poleciały obraźliwe słowa i kamienie. Oburzeni manifestanci prawdopodobnie rozszarpaliby plotkarę, gdyby mogli ją dosięgnąć. Na szczęście dla niej to było niemożliwe, a sam Konstancjusz przyjął obelgę z godnością i zadziwiającym spokojem, jakby nie dostrzegał wścibskiego ptaszyska.
Podniósł skrzydło, aby uciszyć wrzawę.
- Dziś jest wyjątkowy dzień. Okrągła czterdziesta tygodniówka.
- Tak samo okrągła jak siedemnasta albo dwudziesta trzecia – zaśmiał się różowy prosiak, ale zakrzyczeli go stojący obok zwolennicy Konstancjusza.
- Uroczyście odsłaniam tablicę pamiątkową ku czci bohatera, – ciągnął niezrażony Konstancjusz – żebyśmy nigdy, powtarzam NIGDY, nie zapomnieli jego zasług dla Naszej Farmy.
Gromkie oklaski były odpowiedzią na słowa Naczelnika, a Ptaszyści z pierwszego szeregu zaintonowali pieśń Chwała ci o Anime łaskawa.
W trakcie wykonywania pieśni kilku mocno zbudowanych kaczorów podeszło do różowego prosiaka i przekonali go, że na tej manifestacji nie jest potrzebny. Niestety, zanim jeszcze niesfony prosiak zdążył zniknąć za zakrętem, odezwały się głosy protestujące przeciw takiemu traktowaniu obywateli Naszej Farmy. Prosiak nie uciekł więc, jak tego oczekiwano, lecz chyłkiem wrócił na tyly manifestantów, żeby obserwować dalszy rozwój sytuacji. A zrobiło się gorąco. Największe wrażenie wywarł niejaki Remigiusz Kot, który bezczelnie stanął obok Naczelnika i zaczął mówić ignorując nawet wyszczerzone zęby jego osobistej psiej ochrony.
- Panie Naczelniku, jako znany zwolennik demokracji i pluralizmu – zaczął Remigiusz – z pewnością doceni pan głos nieco odmienny.
Tłum zaszemrał, ale Konstancjusz nie chciał okazać się antydemokratą i wrogiem wolności słowa, więc przytaknął.
- Niezmiernie nam wszystkim żal tragicznie zmarłego brata pana Naczelnika i doceniamy jego osobiste zalety, ale nie bardzo widzę rozliczne zasługi Jonasza dla dobra Naszej Farmy, o jakich był pan uprzejmy wspomnieć.
Odpowiedzią ze strony widowni były gwizdy i wyzwiska, ale Konstancjusz wciąż nie reagował.
- Biedny Jonasz po prostu nie zdążył niczego dokonać...
- No właśnie – ktoś zawołał.
- Nie miał żadnych zasług!
- Dość! - niespodziewanie wrzasnął Konstancjusz.
Jego z natury piskliwy głos sięgnął chyba najwyższych dostępnych rejestrów.
- Wy mordy zdradzieckie! Stulić gęby chamska hołoto! Memu bratu do płetw nie dorastacie, a chcecie go krytykować?
Konstancjusz rozejrzał się po zebranych i oskarżycielsko wyciągnął skrzydło.
- To wy jesteście winni - krzyknął - łże-inteligencja, obrzydliwe wykształciuchy, przemądrzałe koty, sprzedajne świnie pracujące dla obcych i przewodzący wam Osioł. Zamordowaliście mojego brata, a teraz wycieracie sobie nim wasze podłe pyski i ryje!
Konstancjusz przerwał tak zadyszany i roztrzęsiony, że Matylda poważnie zaniepokoiła się o stan jego zdrowia. Mógł przecież dostać wylewu lub zawału, zwłaszcza przy sporej tuszy. Szczęśliwie jednak skończyło się tylko na opluciu własnego brzucha i płetw oraz najbliższych sąsiadów, którzy oczywiście nie śmieli protestować. Po chwili zaś trochę się uspokoił i dla rozładowania sytuacji zgodził się dopuścić do głosu kogoś z manifestujących. Głos zabrał chudy kaczor, ktory przedstawił się jako Apoloniusz. Stał dość daleko od wideł, ale obdarzony silnym głosem był dobrze słyszalny na całym placu.
- Trza z nimi zrobić porządek – powiedział – albo oni nas wszystkich zniszczą. Wprowadzają nienasze zwyczaje sprzeczne ze świętą tradycją. Niedługo nie będzie można dać żonie po łbie bo to jakby przestępstwo. Kilka dni temu żem wrócił do domu, a tu baba mi głowę suszy, że niby późno. Jak żem się odwinął, to poleciała na krzesło i w krzyk. A to, że tak nie wolno, a to jakieś babskie prawa... Gadaj jeszcze, ja jej mówię, to dopiero dostaniesz, na coś zasłużyła.
- Tak, masz rację. Trzeba bronić szczęścia rodziny przed tymi zaprzańcami – potwierdził ktoś z tłumu.
- Niech nas ręka Anime broni od grzesznych nowinek! Nam ich nie potrzeba.
- Wszystko przez te nowomodne szkoły – stwierdził Apoloniusz.
W tym momencie głos zabrał sam Naczelnik.
- Uroczyście ogłaszam, że wrócimy do dobrych czyli naszych tradycji szkolnych. Zreformujemy szkoły w duchu patriotycznym i oczyścimy z obcych wpływów, kiedy odbierzemy nauczanie kotom, świniom i innym agentom. Znów oddamy je dobrym ptakom posłusznym Dostojnemu Białemu Indykowi.
Po tych słowach kilkanaście osób odwróciło się i zaczęło się wycofywać z tłumu.
- Popatrzcie, – głos Konstancjusza znów sięgnął zenitu – rozejrzyjcie się wokół siebie. Kto nas opuszcza? Komu nie w smak patriotyczne reformy? Oto gorszy sort mieszkańców Naszej Farmy. Oni nie są naprawdę członkami Narodu Naszego. Oni tu tylko mieszkają, ale ich interesy leżą gdzie indziej. Za ich plecami działają renegaci, różnej maści odmieńcy, dziwadła, moderniści, reprezentanci zła i przeciwnicy Anime, którzy chcą tylko niszczyć to, co było, a nie potrafią niczego budować. Chcą podporządkować Naszą Farmę obcym. Naszym zadaniem i świętym obowiązkiem jest zdemaskować te knowania w imię obrony ojczystej farmy.