Rozdział IV
Pozostaje pytanie, czy, mimo oczywistego relatywizmu procesu poznawczego oraz samej nauki, można skonstruować ogólny model jej rozwoju? Ludwik Fleck zastanawiał nad tym w kilku tekstach i oczywiście akcentował aspekt społeczny, czemu dał wyraz, wymieniając trzy zasadnicze czynniki, które w jego ujęciu kształtują poznanie naukowe1.
Pierwszym jest myślenie w kategoriach narzuconych przez grupę specjalistów dysponujących określonym wykształceniem. Naukowiec reprezentuje bowiem daną specjalność i formułuje swoje tezy oraz wnioski w ramach tej specjalności, ponieważ otrzymał odpowiednie wykształcenie. Ewentualne odstępstwa od wpojonych mu reguł, czyli konwencjonalnego stylu myślenia, uczony jest skłonny traktować jako wyraz niekompetencji, więc stara się unikać takich sytuacji.
Drugim czynnikiem kształtującym proces poznania naukowego według Flecka są okoliczności, w jakich uczonemu przyszło pracować. Składają się na nie struktura społeczna, ustrój polityczny, tradycje kulturowe danej społeczności, przeciętny poziom wykształcenia społeczeństwa i stan ekonomii. Uczeni działają zatem w określonych realiach społecznych i sami się z nich wywodzą, aczkolwiek dzięki ponadprzeciętnemu wykształceniu dysponują na ogół nieco większą swobodą myślenia. Nadal jednak tezy stawiane przez naukowców i proponowane rozwiązania poszczególnych zagadnień muszą mieścić się w określonym stylu myślenia, jeżeli mają być potraktowane poważnie i odegrać znaczącą rolę w społeczeństwie, czyli, jeśli mają być zrozumiałe dla innych. Trzeci czynnik wymieniony przez Flecka to historia, co oznacza etap rozwoju, na którym znalazła się cała kultura danego społeczeństwa, a w jej ramach nauka. Uczony antyczny reprezentował inny sposób widzenia świata, czyli inny styl myślenia, i inny zasób wiedzy niż uczony średniowieczny, a tym bardziej XX-wieczny. Niezależnie od tego, czy przyjmuje się kumulatywny czy też rewolucyjny (skokowy) model rozwoju nauki, wiadomo, że wraz z upływem czasu, generalnie rzecz biorąc rośnie ilość wiedzy zgromadzonej przez człowieka2. Dlatego tak ważne jest pamiętanie o historycznych realiach, w jakich poszczególni uczeni działali i działają. Nie można zestawiać na przykład przyrodniczej wiedzy Arystotelesa żyjącego w IV w. p.n.e. oraz Darwina reprezentującego naukę XIX w. n.e.
Jak widać, że Ludwik Fleck dostrzegał przede wszystkim społeczny wymiar nauki i zaniedbywał inne ważne aspekty poznania naukowego. Sądzę jednak, że gdyby czynniki społeczne faktycznie odgrywały decydującą rolę, niemożliwe byłyby odkrycia i nowe idee naukowe, ponieważ one z zasady wykraczają poza konwencje narzucone przez społeczeństwo. Oczywiście nie ulega wątpliwości, że konwencje są ogromnie ważne. Nie można jednak odseparować tego, co społeczne od tego, co psychiczne i empiryczne. Te trzy czynniki wzajemnie się przenikają, warunkują i uzupełniają, ale uważam, że żaden z nich, w tym także element społeczny, nie jest wiodący. Dlatego koncepcja trójczynnikowa wydaje mi się pełniejsza niż ta, którą zaproponował Ludwik Fleck. Uwzględnia ona trzy równorzędne składniki lub wymiary poznania naukowego: intersubiektywny, subiektywny i obiektywny.
W trójczynnikowym modelu rozwoju nauki wymiar intersubiektywny odzwierciedla historycznie ukształtowaną kulturę danego społeczeństwa, a naukowa konwencja, czyli styl myślenia, jest częścią tej kultury. Naukowiec wychowany i wykształcony w danym społeczeństwie przejmuje tradycje, konwencje, system wartości i wiarę w określone autorytety, co oczywiście ogranicza jego swobodę myślenia, kształtując sposób postrzegania i opisywania badanej rzeczywistości.
Jednak wpływ czynników społecznych zwykle jest modyfikowany przez cechy osobowości naukowca, zwłaszcza odwagę, by odrzucić autorytety. Indywidualności obdarzone wyobraźnią i intuicją, zdolne wyzwolić się od przemożnego wpływu społeczeństwa mogą być niezwykle kreatywne i odkrywcze. Każda nowa koncepcja naukowa ma bowiem swoje praźródła w umyśle badacza, który odważył się zaufać swojej wyobraźni wbrew społecznym konwencjom. Gdyby myśliciel nie odrzucił konwencji, czyli w nomenklaturze Flecka obowiązującego stylu myślenia, nie mógłby dokonać żadnego odkrycia. Uczony stawia określoną hipotezę i podejmuje potem próby jej potwierdzenia poprzez odpowiednio dobrane analizy logiczne, obserwacje i celowo zaaranżowane eksperymenty. Czasem wręcz nagina dane i wbrew opinii innych upiera się przy swojej wizji, chociaż nie zawsze potrafi ją wystarczająco uzasadnić. Natomiast umysł nie dość samodzielny jest skłonny odrzucać nowinki, wykraczające poza ustalone tory rozumowania. Taka osoba stara się raczej potwierdzić społeczne konwencje, których została nauczona, nawet jeśli przeczą temu jej własne zmysły i logika.
Spektakularny przykład ulegania konwencji przez naukowców opisał Charles H. Fort, ekscentryczny amerykański zbieracz dziwacznych faktów3. Otóż „Scientific American” (34-197) i „New York Times” odnotowały w 1876 r., że 3 marca w miejscowości Olympian Springs w Kentucky na oczach licznych świadków opadły z nieba duże płaty nieznanej substancji, zawieszając się na dachach i płotach i pokrywając pola. Pewien uczony uznał je za naziemne glony, które wcale nie spadły z nieba, lecz ujawniły się po deszczu, chociaż dzień był słoneczny. Inny badacz stwierdził, że chodzi o skrzek płazów, a trzeci w badanym materiale dopatrzył się tkanki płucnej. Krótko mówiąc, nikt nie wie, co to było (być może faktycznie chodziło o szczątki organiczne przeniesione wiatrem), lecz nie w tym rzecz. Najciekawsza okazała się bowiem reakcja doktora A. Mead Edwardsa. Otóż po zapoznaniu się z hipotezą o naziemnych glonach pan doktor napisał, że dzięki niej zostało uratowane poczucie przyzwoitości. Innymi słowy Edwards poczuł ulgę, ponieważ wymyślono coś, co nie burzyło dotychczasowej konwencji, chociaż było nieprawdopodobną fantazją, a na dodatek sprzeczną z relacjami świadków, którzy obserwowali płaty dziwnej substancji spadające z góry. Jak widać, pragnienie utrzymania status quo było najważniejsze, bo konwencja jest fundamentalnym elementem życia społecznego, w tym także nauki.
Jednak rozwój nauki nie polega na konserwowaniu społecznych konwencji, lecz na opisywaniu i interpretacji zjawisk. Badacz-odkrywca zwraca uwagę na paradoksy, czyli zjawiska nieprzystające do aktualnej konwencji, co prowadzi do odkrycia nowych i zwykle nieprzeczuwanych wymiarów rzeczywistości4. To oznacza, że rozwoju nauki nie można zaplanować, ponieważ każdy badacz i każdy człowiek co innego uznaje za ważne. Z drugiej zaś strony zauważalna jest ogólna tendencja do powiększania wiedzy, czyli gromadzenia informacji, co zdaje się potwierdzać założenia zwolenników liniowego rozwoju nauki jak choćby opisana przez Alinę Motycką koncepcja Węgra Imre Lakatosa (1922-1974)5.
Poznanie naukowe jest zatem niedookreślone i chaotyczne w szczegółach, bezplanowe, lecz w szerszej perspektywie teleonomiczne, ponieważ wykazuje samorzutne ukierunkowanie na powiększanie wiedzy.
W modelu trójczynnikowym współgrają i nawzajem na siebie oddziałują indywidualny badacz, badana rzeczywistość i społeczeństwo, z którego ten badacz pochodzi.
Punktem wyjścia procesu tworzenia teorii jest uczony, który otrzymał odpowiednie wykształcenie ogólne i specjalistyczne, dzięki czemu został ukierunkowany na pewien sposób postrzegania i interpretowania faktów. Innymi słowy, oczekuje się od niego zachowania zgodnego z obowiązującą konwencją i działania na rzecz podtrzymania aktualnego sposobu myślenia. Jeżeli jest osobowością niezbyt mocną i poddaje się naciskom społecznym, stanie się przeciętnym naukowcem, który może spędzić życie na gromadzeniu szczegółowych informacji niewykraczających poza ramy konwencji. Realizuje zatem spokojny, głównie kumulacyjny etap rozwoju nauki, kiedy szczegółowe badania podtrzymują i umacniają obowiązujące koncepcje. Tego rodzaju badacz mniej lub bardziej świadomie dobiera fakty empiryczne w taki sposób, aby pasowały do konwencji. Próby jej podważania poddaje zaś ostrej krytyce.
Co pewien czas jednak pojawiają się osobowości „buntownicze”, którym nie wystarcza konwencja, ponieważ myślą samodzielnie i dostrzegają fakty empiryczne niepasujące do aktualnego sposobu myślenia. Mają pomysły sprzeczne z obowiązującymi koncepcjami i aranżują eksperymenty służące weryfikacji stawianej hipotezy w sposób możliwie zobiektywizowany, czyli z założenia bliski rzeczywistości niezależnej od człowieka. Jeżeli eksperymenty potwierdzą nowe idee, może dojść do zmiany w sposobie myślenia, a zmiany szczególnie istotne mogą mieć charakter wręcz rewolucyjny, ponieważ dokonuje się przeskok jakościowy w myśleniu. Oczywiście, nie odbywa się to bez oporu ze strony konserwatystów, ale przy odpowiednio przekonującej argumentacji, zwłaszcza pod naciskiem danych empirycznych i logicznych, konserwatyści zaczynają ustępować. W ten sposób nowa koncepcja przenika do świadomości społecznej i w sprzyjających okolicznościach przekształca się w nową konwencję. Za jakiś czas to ona stanie się konserwatywna, wejdzie do szkół, gdzie będzie zaszczepiana następnym pokoleniom badaczy i będzie potwierdzana przez setki lub wręcz tysiące szczegółowych obserwacji. Ten stan utrzyma się do chwili, gdy kolejny badacz wymyśli nową ideę, a następnie zacznie szukać jej empirycznego i logicznego potwierdzenia.
L. Fleck, Zagadnienie teorii poznawania, s. 3-37.
E. Pietruska-Madej, Zmiany o charakterze antykumulacyjnym w rozwoju nauki, W. Krajewski, E. Pietruska-Madej, J. M. Żytkow (red.), Relacje między teoriami a rozwój nauki, Wrocław 1978, s.101-118.
C. H. Fort, Book of the Damned. New York 1919, s. 44-46.
E. Pietruska-Madej, Anomalie i ich rola w rozwoju nauki, W. Krajewski, E. Pietruska-Madej, J. M. Żytkow (red.), Relacje między teoriami a rozwój nauki, s.47-64.
A. Motycka, Jak wedle Imre Lakatosa nauka wzrastać powinna W. Krajewski, E. Pietruska-Madej, J. M. Żytkow (red.), Relacje między teoriami a rozwój nauki, s. 119-154.