Yang Zhifa i największy grobowiec wszech czasów (1974 r.)

Nekropolia Mingów, Wanli, Qin Shi Huang, Wielki Mur, Xian, rtęciowe rzeki, gliniana armia, laka, fiolet chiński, ofiary z ludzi

Za prolog tej opowieści może posłużyć historia grobowca Wanli znajdującego się na cesarskiej nekropolii Mingów na północ od Pekinu. Wanli, trzynasty cesarz z dynastii Ming, panował w latach 1572-1620. Był władcą słabym i nieudolnym, więc ster rządów spoczywał naprawdę w rękach jego doradcy eunucha Feng Bao. W historii Chin cesarz nie był osobistością godną szczególnej uwagi, ale w dziejach archeologii imię Wanli może być uznane za swoistą przestrogę. Otóż w latach 50. XX wieku chińscy naukowcy odkopali jego grobowiec, znajdując w nim wyroby artystyczne, bogate tkaniny i biżuterię. Niestety, niemal natychmiast po otwarciu komory grobowej zaczął się gwałtowny proces rozkładu znalezionych tam przedmiotów. Wspaniałe szaty rozsypywały się dosłownie na oczach badaczy, pozostawiając po sobie pył. Nie było czasu, żeby zareagować, a poza tym nikt nie spodziewał się podobnego zjawiska, więc nie umiano mu zaradzić. Po tej nauczce archeolodzy zaczęli podchodzić do wykopalisk z większą ostrożnością. Zrozumieli, że nawet bardzo delikatne obiekty mogły trwać wewnątrz grobowca przez setki lat dzięki specyficznemu mikroklimatowi, na który składały się stała temperatura i wilgotność, nieruchome powietrze oraz niski poziom tlenu i innych agresywnych substancji w atmosferze. Wpuszczenie powietrza z zewnątrz oznaczało wystawienie wyposażenia grobu na czynniki niszczące i w ostatecznym rozrachunku utratę dużej części zabytków. Dlatego naukowcy nie odważyli się odkopać grobowca najsłynniejszego z chińskich władców Qin Shi Huanga. Od dawna wiedzieli, że jest to największy i prawdopodobnie najwspanialszy pojedynczy pochówek w dziejach ludzkości, lecz zdawali sobie sprawę, że jego odkrywanie może przerastać aktualne możliwości techniczne archeologów. Z tego powodu w latach 70. XX wieku postanowiono jeszcze odłożyć prace wykopaliskowe.

Najwięcej wiadomości o Qin Shi Huangu (259 - 210 r. p.n.e.) dostarczył wielki chiński historyk Sima Qian (ok. 145 r. p.n.e. - ok. 87 r. n.e.) na Zachodzie znany też jako Ssu-ma Ch’ien. W słynnym dziele Shiji czyli Kronika, opisał dzieje Chin do I w n.e. i właśnie tam znalazła się szczegółowa relacja na temat Qin Shi Huanga.

Przyszły cesarz urodził się jako następca tronu królestwa Qin, jednej ze zwalczających się chińskich monarchii. Okres Walczących Królestw zaczął się w 480 r. p.n.e., kiedy dynastia Zhou straciła i tak tylko nominalną kontrolę nad Chinami, a jej miejsce zajęły lokalne dynastie, w mniejszym lub większym stopniu pretendujące do roli hegemona. Żadnej jednak nie udało się zniszczyć konkurentów, mimo powtarzających się wojen, wzajemnych najazdów i prób podboju. Pod koniec tego okresu istniało zatem siedem królestw, przy czym największym było Chu panujące nad połową biegu rzeki Jangcy. Początkowo niewielkie królestwo Qin było rozlokowane na południe od wyżyny Ordos. Nie wyróżniało się niczym szczególnym oprócz sporej liczby ludności niechińskiej wśród mieszkańców oraz tendencji do militaryzmu.

Następca tronu Qin otrzymał imię Zheng, a oficjalnie był zwany Zhao Zheng, ponieważ urodził się na terenie królestwa Zhao. Formalnie wstąpił na tron mając trzynaście lat, kiedy umarł jego ojciec, ale rzeczywistą władzę objął dopiero po osiągnięciu pełnoletniości w 238 r. p.n.e. Następne lata poświęcił na powiększanie i organizowanie armii. Dzięki sprawnemu wojsku i bezwzględności w traktowaniu ludzi szybko stał się osobą, przed którym drżeli zarówno dworacy, jak też inne państwa. Na przykład władca królestwa Han już w 233 r. p.n.e. chciał uznać hegemonię Qin i zostać wasalem, żeby uniknąć najazdu ze strony coraz agresywniejszego sąsiada, ale Zhao Zheng nie przyjął oferty. Nie zamierzał bowiem budować swojego państwa według dawnych feudalnych wzorów, gdzie poszczególni władcy samodzielnie rządzili na swoim terytorium i tylko uznawali wyższość suwerena. W takim systemie osłabienie suwerena oznaczało uniezależnienie podległych mu lokalnych władców wasalnych, a w konsekwencji niestabilność państwa, czego doświadczyła dynastia Zhou. Zhao Zheng chciał całkowicie podporządkować sobie arystokratów rządzących poszczególnymi krainami. Dlatego w 230 r. p.n.e. podbił Han, zamiast uznać tamtejszego króla za swojego wasala. Terytorium Han zostało więc bezpośrednio włączone do królestwa Qin. Potem Zhao Zheng napadał i podbijał kolejne państwa: Zhao w 228 r. p.n.e., Wei w 225 r. p.n.e., Chu w 223 r. p.n.e., Yan w 222 r. p.n.e. i Qi w 221 r. p.n.e. Po podboju Chin zwycięzca wydał edykt, który miał uzasadniać dokonane agresje. Zhao Zheng w pokrętny, a często po prostu fałszywy, sposób wykazywał konieczność podboju i próbował przekonać innych, że działał w samoobronie, lub był zdradzany przez ościennych władców, na co musiał oczywiście odpowiedzieć atakiem. I tak chodziło tylko o pretekst, a groźny władca niezbyt przejmował się opinią publiczną, skoro już dokonał podbojów i złamał opór przeciwników.

Po podboju Chin Zhao Zheng przyjął tytuł Huangdi, co miało oznaczać, że jest najwyższym władcą czyli cesarzem zjednoczonych Chin stojącym ponad dotychczasowymi królami tytułującymi się Wang. Świeżo wymyślony cesarski tytuł nieprzypadkowo przypominał imię legendarnego założyciela Chin Huang Di czyli Żółtego Cesarza, który miał podobno żyć na przełomie XXVII i XXVI w. p.n.e. Według chińskiej tradycji Żółty Cesarz wynalazł koło garncarskie, pismo, kalendarz i astronomię, matematykę, medycynę i filozofię taoistyczną. Zhao Zheng twierdził, że jest potomkiem Żółtego Cesarza, co miało mu dawać prawo do najwyższej władzy i tytułu cesarza.

W rzeczywistości nikt przed Zhao Zhengiem nie nosił cesarskiego tytułu i nawet legendarny Żółty Cesarz zyskał swoje miano w późniejszej literaturze, kiedy historycy tworzyli chiński mit założycielski (Granet, 1973). Zdając sobie z tego sprawę historycy nazywali Zhao Zhenga Pierwszym Cesarzem (z dynastii) Qin czyli Qin Shi Huangiem. Co ciekawe, Zhao Zheng nie miał oficjalnego imienia tronowego ani też nie nadano mu imienia pośmiertnego, co było chińskim zwyczajem w następnych stuleciach. Dlatego występuje w historii jako Qin Shi Huang, chociaż w rzeczywistości nigdy się tak nie nazywał.

Budując scentralizowany system autorytarny Qin Shi Huang odebrał arystokracji władzę polityczną, a oddał ją w ręce biurokratów. Urzędnicy państwowi musieli przejść odpowiednie szkolenie i wykazać się określonymi umiejętnościami, lecz przede wszystkim byli wyznaczani przez samego władcę lub jego reprezentantów. Urzędy bowiem nie podlegały dziedziczeniu. W ten sposób władca decydował o losie wszystkich podległych mu urzędników, a oni byli na ogół posłuszni, obawiając się utraty stanowiska. Rozbiciu tradycyjnych struktur społecznych i osłabieniu wpływów arystokracji służył też nowy podział administracyjny państwa na 36 okręgów, niezależny od tradycyjnych granic rodowych posiadłości i dawnych granic królestw. Ambitny władca narzucił całemu państwu jednolity system miar i wag, stymulując rozwój handlu. Rozbudował istniejące umocnienia na północnej granicy, która cierpiała powtarzające się najazdy koczowników z Wielkiego Stepu. Tak zaczął powstawać Wielki Mur jako ciągła linia umocnień, która miała być rozbudowywana w ciągu kilkunastu następnych stuleci.

Qin Shi Huang przekształcił Chiny w biurokratyczną machinę wsłuchaną w głos cesarza. Ten model państwa przetrwał aż do XX w. i był przyczyną najpierw rozwoju, potem zacofania, a w XIX/XX wieku upadku Chin. Bezduszność i schematyzm biurokracji zapoczątkowany przez Qin Shi Huanga wykorzystali później komuniści, budując w Chinach państwo totalitarne na wzór Związku Sowieckiego.

Jednym z najbardziej barbarzyńskich rozkazów Qin Shi Huanga było spalenie ksiąg, ponieważ cesarz uznał, że są one zbędne albo kłamią. Tych, którzy próbowali ukryć starożytne teksty, kazał zabijać i to w wymyślny, możliwie okrutny sposób. Historycy zapisali na przykład, że cesarz kazał żywcem zakopać 400 ludzi, u których znaleziono zakazane książki. Szczególnie nienawidził filozofów, historyków i poetów, ponieważ krytykowali jego posunięcia i jako intelektualiści słabo nadawali się do roli żołnierzy, a wojsko było dla cesarza najważniejsze. Z drugiej strony ten sam władca położył zasługi w rozwoju chińskiej kultury, ponieważ kazał ujednolicić pismo, które wcześniej wykazywało znaczne różnice regionalne. Terror i spalenie starych ksiąg oczywiście ułatwiły to zadanie.

Według relacji Sima Qiana (Sima Qian, 2000) cesarz zaczął budowę swojego grobowca w 246 r. p.n.e., a zakończenie prac przypadło na 208 r. p.n.e. Podobno w pracach uczestniczyło ok. 700 tysięcy robotników. Na miejsce ostatniego spoczynku cesarz wybrał wzgórze Li (Lishan) ok. 35 km od Xian, stolicy zjednoczonych Chin. Na jego rozkaz zbudowano pod ziemią model stolicy z podziałem na miasto wewnętrzne o obwodzie 2,5 km, przeznaczone tylko dla cesarza i dworu, oraz miasto zewnętrzne, którego obwód osiągał 6,3 km. We wnętrzu wzgórza wykopano komorę o wysokości 30 m odkrytą potem dzięki georadarowi. Dopiero pod nią powstała druga pusta przestrzeń czyli właściwa komora grobowa. Całość została zabezpieczona przed napływem wód gruntowych: zbudowano podziemną tamę i cały system rur odprowadzających wodę. Został on odkryty w 2000 r., kiedy okolice nawiedziła powódź, a grobowiec pozostał suchy. Sarkofag cesarza umieszczono w mieście wewnętrznym i zwrócono na wschód. Legenda głosi, że zwłoki władcy zostały zmumifikowane. Sima Qian napisał, że inżynierowie zbudowali pod ziemią rzeki z rtęci, w tym model Rzeki Żółtej i Jangcy. Trująca rtęć była uważana za metal przynoszący szczęście i zapewniający długowieczność. Dlatego Chińczycy zażywali śladowe ilości rtęci w nadziei na długowieczność i stosowali ten metal do mumifikowania zwłok. XX-wieczne badania gleby w najbliższej okolicy grobowca wykazały stężenie rtęci wielokrotnie wyższe niż norma, co zdaje się potwierdzać relację kronikarza.

Badanie za pomocą georadarów potwierdziło istnienie dwóch podziemnych murów i szeregu niewidocznych z zewnątrz budowli. Do samego grobowca archeolodzy jednak nie weszli, chociaż od dawna przypuszczali, że mógł być najbogatszym pochówkiem w dziejach ludzkości. Wiadomo tylko, że wyposażono go w meble, dzieła sztuki, brązowe rzeźby przedstawiające między innymi żurawie jako symbole szczęścia, instrumenty muzyczne, ulubione przedmioty cesarza używane w codziennym życiu... W 2012 r. archeolodzy ogłosili, że podziemny pałac przeznaczony dla zmarłego władcy miał ok. 690 m długości i 250 m szerokości. W końcu Qin Shi Huang potrzebował odpowiedniego domu, żeby również w zaświatach żyć po cesarsku. Zapewniono mu też towarzystwo służących i dworaków oraz ulubionych konkubin, które na rozkaz następnego cesarza zostały zabite i umieszczone w grobowcu. W dołach wokół wzgórza zakopano zaś wiele glinianych posągów przedstawiających akrobatów, służących, tancerki i inne osoby mające zabawiać władcę. Archeolodzy stopniowo odkrywają je w XXI wieku, podziwiając artyzm i precyzję wykonania tych rzeźb.

Jakby wbrew energii i ogromnej pracy włożonym w budowę pośmiertnej siedziby Qin Shi Huang pragnął znaleźć sposób na odsunięcie śmierci. W poszukiwaniu eliksiru wieczności zażywał przygotowywane przez alchemików magiczne mikstury, ale raczej nie czuł, żeby mu pomagały. Wręcz przeciwnie, zaczął chorować. Prawdopodobnie doszło do zatrucia organizmu przez rtęć podawaną mu jako lek. Zmarł, mając zaledwie 49 lat. Według Sima Qiana po złożeniu zabalsamowanych zwłok w sarkofagu wejścia do samego grobowca zostały zablokowane i zabezpieczone przed intruzami za pomocą pułapek. Były to między innymi brązowe kusze pokryte związkami chromu dla zabezpieczenia przed korozją.

Żadne zabezpieczenia nie mogły jednak pomóc następcy cesarza, ponieważ dynastia Qin była powszechnie znienawidzona przez poddanych za wyzysk i bezwzględne okrucieństwo. Wkrótce więc upadła obalona przez chłopskie powstanie. Według niektórych autorów mimo przemyślnych mechanizmów buntownicy wtargnęli do wnętrza grobowca i spalili go. Inni jednak wątpią w prawdziwość tej relacji i sądzą, że wspaniałe mauzoleum pozostało nienaruszone. Niestety, dopóki archeolodzy nie wejdą do wnętrza, nie można rozstrzygnąć, kto ma rację.

Przełom lat 1973 i 1974 był wyjątkowo suchy, co poważnie zagroziło chińskiemu rolnictwu. W marcu 1974 r. zarząd miejscowego państwowego przedsiębiorstwa rolnego postanowił wykopać nową studnię półtora kilometra na wschód od grobowca. Jeden z pracowników Yang Zhifa opowiadał później, co się wydarzyło. Początkowo kopanie szło łatwo i dość szybko, ale drugiego dnia natrafili na twardą czerwoną ziemię, przez którą trudno było się przebić. W trzecim dniu prac Yang Zhifa wydobył ułamki starej ceramiki. Idąc za radą dwóch kolegów zaczął kopać bardzo ostrożnie, ponieważ sądził, że znalazł porzucony piec garncarski i miał nadzieję zdobyć trochę naczyń. Wkrótce jednak okazało się, że pod ziemią stoi gliniany posąg naturalnej wielkości przedstawiający żołnierza, a obok niego znajdują się przedmioty z brązu. Yang Zhifa wydobył z kolegami trochę glinianych zabytków, zapakował na trzy wozy i zabrał do najbliższego muzeum, ponieważ podejrzewał, że mogą mieć wartość historyczną. Muzealnicy zaś bez trudu rozpoznali styl epoki Qin i nagrodzili rolników 30 juanami. Po powrocie do wsi zgodnie z zasadami komunizmu trzej pracownicy oddali pieniądze przedsiębiorstwu, w którym pracowali, a zarząd nagrodził każdego z nich pięcioma punktami, co odpowiadało połowie dziennego zarobku czyli 13 fen (0,13 juana).

Miejscowe władze partii komunistycznej nakazały potem budowę muzeum, a rolnicy po otrzymaniu odszkodowania za ziemię zostali przymusowo przesiedleni do nowej wioski nazwanej Qinyong czyli Wojownicy Qin. Niestety, odszkodowania były niewysokie, a przesiedleńcy czuli się pokrzywdzeni, co spowodowało powszechną niechęć do Yang Zhify. Uznano bowiem, że gdyby nie wyciągał z ziemi glinianego posągu i nie pojechał z nim do muzeum, nadal mogliby mieszkać w swoich starych domach. Nieszczęsny odkrywca codziennie spotykał się z niechęcią sąsiadów. Był poniżany i szykanowany tak bardzo, że końcu przeprowadził się do innej wsi, żeby uniknąć nienawistnych spojrzeń i uwag. Poza tym jednak życie Yang Zhify praktycznie nie zmieniło się z wyjątkiem tego, że dostał pracę w muzeum, gdzie rozdawał turystom autografy.

Dalsze badania wykazały, że w miejscu odkrytym przez Yang Zhifę znajdowało się 8000 wojowników, 150 koni kawalerii oraz 130 rydwanów ciągniętych przez 520 koni wykonanych z terakoty. Był to rezultat co najmniej 10-letniej pracy tysięcy robotników pod nadzorem wykwalifikowanych rzemieślników. Posągi wytwarzano seryjnie z kilkunastu matryc do odlewania rąk, nóg, włosów i innych elementów. Dzięki temu proces tworzenia rzeźb był względnie szybki i sprawny. Poza tym poszczególne części rzeźb były podpisywane przez rzemieślników (archeolodzy znaleźli imiona prawie 90 wytwórców), żeby można było kontrolować jakość wykonania, a po wykryciu nieprawidłowości ukarać winnych. Każdy posąg wyglądał jednak inaczej, sprawiając wrażenie indywidualnego portretu, ponieważ twarze i korpusy wykonywano ręcznie poprzez nakładanie i łączenie kolejnych warstw glinianych wałeczków. Niestety, tak duże rzeźby, mimo że puste w środku, były bardzo ciężkie i wilgotna glina zapadłaby się, gdyby całość wykonano od razu. Dlatego rzemieślnicy po nałożeniu kolejnej warstwy czekali kilka dni, żeby glina trochę wyschła i stwardniała i dopiero wtedy dodawali następną partię gliny. Rzeźby suszono w pomieszczeniach wykutych w skale, ponieważ bardzo gorące lata i mroźne zimy zniekształciłyby mokrą glinę. W podziemiach zaś temperatura w ciągu całego roku oscylowała wokół 200C. Po wysuszeniu i wypaleniu gotowe elementy posągów składano w całość.

Pierwotnie rzeźby były malowane bardzo trwałymi farbami z białkiem jajka i zabezpieczone niezwykle drogą laką: do pokrycia jednego posągu używano laki z soku co najmniej kilkunastu drzew. Niestety, ponad dwa tysiące lat zrobiły swoje i większość kolorów zanikła, a warstwa laki po wyjęciu rzeźby z wilgotnej ziemi szybko wysychała, kurczyła się i w końcu opadała razem z farbą w postaci pyłu. Dopiero po pewnym czasie archeolodzy nauczyli się błyskawicznie pokrywać rzeźby nową warstwą laki zaraz po odkopaniu.

Badania rzeźb ujawniły ponadto, że do malowania użyto jednego z najdroższych pigmentów znanego jako fiolet chiński. Była to substancja otrzymywana sztucznie poprzez wyprażenie kwarcowego piasku, skały wapiennej i związków ołowiu.

Za pomocą znormalizowanych matryc odlewano też brązowe elementy uzbrojenia i składano z nich ekwipunek podziemnej armii. Żołnierze stali w równych szeregach gotowi, zdawałoby się, do natychmiastowej akcji. Archeolodzy wciąż się zastanawiają, ile jeszcze glinianych figur może tkwić pod ziemią, strzegąc cesarskiego grobu i reprezentując cesarską służbę.

Pojęcie reprezentowania było bardzo istotne, ponieważ gliniana armia to niewątpliwie echo wcześniejszych ofiar z ludzi składanych przy okazji pogrzebu i traktowanych jako wyposażenie grobowca. Makabryczny zwyczaj był powszechny już w epoce Shang, a potem przewijał się przez dużą część historii Chin. Powszechnie występował też w królestwie Qin wśród przodków pierwszego cesarza, czego przykładem jest pochówek zmarłego w 678 r. p.n.e. króla Wu - w podróż w zaświaty towarzyszyło mu 66 osób. Natomiast w 621 r. p.n.e. król Mu zabrał do grobu 177 osób, głównie dworaków. W roku 537 p.n.e. umarł Jing, osiemnasty władca królestwa Qin i w pewnym sensie rekordzista, ponieważ jego grobowiec badany na przełomie XX i XXI w. zawierał szczątki 186 osób zabitych i pochowanych razem z ich władcą. Chiński archeolog Jing Hongwei przypuszczał później, że nie wszystkie ofiary były przymusowe, a część nawet cieszyła się, że mogła towarzyszyć władcy w zaświatach. Z drugiej strony barbarzyński zwyczaj już wtedy wywoływał krytykę intelektualistów. Dopiero jednak w roku 384 p.n.e. Xian, kolejny władca królestwa Qin, zniósł zwyczaj grzebania z monarchą jego dworu i służących. Warto przy tym uświadomić sobie, że ta decyzja była podyktowana głównie względami praktycznymi. W wyniku wyniszczających wojen spore obszary Chin uległy wyludnieniu, zaczynało brakować ludzi do pracy, żołnierzy i rzemieślników. W tej sytuacji zabijanie setek ludzi, żeby ich pogrzebać razem z władcą stawało się absurdalnym marnotrawstwem. Mimo to zakazany zwyczaj sporadycznie bywał praktykowany jeszcze przez wiele stuleci. Na przykład w roku 1395, kiedy umarł syn cesarza Hongwu z dynastii Ming, wraz z nim pochowano jego dwie ulubione nałożnice. Chińscy cesarze musieli jeszcze dwukrotnie zakazywać ofiar z ludzi: w roku 1464 i 1673. Zamiast ludzi w grobowcach władców umieszczano niewielkie posążki reprezentujące nałożnice, służących czy żołnierzy, co oczywiście nie mogło wystarczyć komuś takiemu, jak Qin Shi Huang. Pierwszy cesarz nakazał wykonanie pełnowymiarowych rzeźb a nie miniatur i to w liczbie setki razy przewyższającej liczbę ofiar z ludzi składanych niegdyś w grobach jego przodków.

Literatura

Granet M., 1973, Cywiliacja chińska.

Sima Qian, 2000, Roczniki Pierwszego Cesarza z dynastii Ts'in.