Ralph Solecki i odkrycie neandertalskiej duchowości (lata 1957-1961)

Shanidar, Neanderthal, Spy, Le Moustier, Aviones, Antón, Cova Forada, El Sidrón, etyka, medycyna, wiara, kanibalizm, rodzina, patrylokalizm, kamień nazębny, paleogenetyka, Omo

W irackich, a dokładniej kurdyjskich, górach Zagros na wysokości ok. 745 m n.p.m. znajduje się rozległa, bo mająca powierzchnię ok. 1000 m2 jaskinia Shanidar. Amerykański archeolog Ralph Stefan Solecki (ur. 1917 r.) z Columbia University prowadził tam w latach 1957-1961 wykopaliska, które przewróciły dotychczasowe wyobrażenia na temat prehistorii, a uczonemu przyniosły światową sławę (Solecki, Solecki, Agelarakis, 2004).

Zespół Soleckiego przekopał w jaskini osady grubości 14 metrów i znalazł ślady neandertalczyków, według późniejszych badań radiowęglowych datowane na 60-80 tysięcy lat p.n.e. W zasadzie nie byłoby w tym niczego szczególnego, gdyby nie wyjątkowy charakter znalezisk. Otóż wśród kości odkrytych tam dziewięciu ludzi neandertalskich w różnym wieku jeden oznaczony jako Shanidar 1 wzbudził szczególne zainteresowanie. Był to mężczyzna w wieku ponad 40 lat, co w tamtej epoce oznaczało, że dożył późnej starości, ponieważ większość ludzi umierała co najmniej 10 lat wcześniej z powodu chorób, których nie umiano skutecznie leczyć, w wypadkach podczas polowania, zabitych w potyczce z innymi plemionami, lub z głodu. Tu jednak stało się coś wyjątkowego - mężczyzna żył bardzo długo, mimo licznych schorzeń. Nandy, bo tak między sobą nazywali go archeolodzy, miał zgruchotaną lewą stronę twarzy (cios zadany przez człowieka lub zwierzę?) i prawdopodobnie nie widział na lewe oko, ale przeżył i kości się zrosły. Przetrwał też poważny wypadek lub śmiertelnie groźną infekcję, która zaatakowała jego ramię, o czym świadczy jego zniekształcona kość ramieniowa obcięta tuż nad łokciem z wyraźnym zagojeniem miejsca obcięcia. Panuje powszechne przekonanie, że ramię zostało celowo amputowane, żeby uratować życie tego mężczyzny. Można sobie tylko wyobrazić, jak tego dokonano przy pomocy kamiennego noża i bez znieczulenia. W każdym razie operacja powiodła się, lecz pacjent z pewnością nie uczestniczył potem w polowaniach, ani w walkach. Zwłaszcza, że cierpiał jeszcze na zaawansowany reumatyzm: mocno zniekształcona noga musiała sprawiać mu wiele bólu i utrudniała chodzenie. Kaleka zajął się za to pracami domowymi: na przykład przeżuwał skóry, żeby nadawały się do użytkowania, o czym świadczą jego bardzo silnie starte zęby (analogia do praktyk eskimoskich i indiańskich). Być może pilnował też ognia, ponieważ neandertalczycy mieli jeszcze duże problemy z jego rozniecaniem, ale potrafili zabrać płonącą żagiew z pożaru lasu i wiele miesięcy lub nawet lat podtrzymywać cenne ognisko. Ogień służył bowiem do odpędzania groźnych zwierząt, ogrzewania i oświetlania, a także do opiekania i być może gotowania jedzenia. O tym jednak w połowie XX wieku jeszcze nie wiedziano

Kiedy więc naukowcy po raz pierwszy badali szczątki z Shanidar, byli ogromnie zaskoczeni, ponieważ dominowało wtedy przekonanie, że neandertalczyk to prymitywny, mało inteligentny brutal wyznający prawo pięści, a warunki panujące w prehistorycznych społeczeństwach rzekomo nie pozwalały na rozwój uczuć wyższych. Tymczasem jaskinia w górach Zagros pokazała diametralnie inny obraz odległej przeszłości. Uratowanie Nandyego wymagało wiedzy, umiejętności, wysiłku i chęci pomagania ze strony jego współplemieńców. Potem zaś przez lata społeczność utrzymywała go, ponieważ jako myśliwy i wojownik był bezużyteczny, czyli nie umiał sobie zapewnić pożywienia. Innymi słowy „jaskiniowcy” doceniali wartość indywidualnego życia osoby i zachowywali się jak altruiści. Z całą pewnością można tu mówić o zachowaniu etycznym.

Etycznym czyli poddającym się ocenie w kategoriach dobra. To oznacza też, że ocena odnosi się do istoty wolnej, działającej bez przymusu i w miarę swobodnie dokonującej wyboru między różnymi możliwymi zachowaniami. Poza tym o ocenie etycznej można mówić tylko tam, gdzie istota oceniana jest osobą zdolną do autorefleksji, a więc świadomą, że dokonuje pewnego wyboru oraz świadomą tego, że każda z wybranych przez nią opcji pociąga za sobą określone konsekwencje.

W przypadku znaleziska z Shanidar wszystkie te warunki zdają się być spełnione. Leczenie ciężko rannego współplemieńca służyło jego indywidualnemu dobru. Późniejsze żywienie kaleki pociągało za sobą koszty, lecz plemię było zdecydowane je ponosić.

Z drugiej strony działania medyczne zapewne nie ograniczały się tylko do amputacji chorej kończyny. Wiadomo bowiem, że neandertalczyk potrafił stosować również zioła, o czym świadczą pyłki roślinne znalezione w Shanidar, a także analiza kamienia nazębnego neandertalczyków z innych stanowisk. Otóż w roku 1994 zaczęła się eksploracja jaskini El Sidrón w Asturii (Hiszpania), gdzie natrafiono na szczątki neandertalczyków sprzed ok. 47-50 tysięcy lat. Badanie chemiczne wykazało, że ich kamień nazębny zawierał ślady nie tylko gotowanej skrobi, lecz także między innymi krwawnika i rumianku, które nie mają wartości odżywczej i są gorzkie w smaku, ale mają za to własności lecznicze. Natomiast zęby neandertalskie z hiszpańskiej jaskini Cova Forada nosiły ślady intensywnego używania wykałaczek, co świadczy o pewnej wiedzy medycznej i dbałości o higienę.

Ocalenie życia mężczyzny z Shanidar miało też określony wymiar społeczny. Kaleka i starzec wymagający opieki ze strony innych musiał być w jakiś sposób użyteczny, a więc chodziło o dobro również w sensie ponadjednostkowym. Ówcześni lekarze-szamani podjęli trud utrzymania przy życiu jednego z członków społeczności, ponieważ odgrywał on określoną, ważną rolę. Podobnie jak my dzisiaj każdą śmierć postrzegamy w kategoriach straty dla wszystkich i zubożenia społecznego potencjału, tak samo mogli to widzieć ludzie neandertalscy, o czym zdaje się świadczyć znalezisko z Shanidar.

Co więcej, kulturoznawcy podkreślają, że przedłużenie życia pojedynczego człowieka oznacza wzbogacenie społecznych relacji, ponieważ dzięki temu spotykają się pokolenia dziadków i wnuków. Przekaz kulturowy jest wtedy bogatszy, zwłaszcza w okresie, gdy nie było pisma, a to przekłada się na rozwój społeczny. Najstarsi członkowie społeczności dysponowali największym doświadczeniem życiowym i mogli je przekazywać najmłodszym. Tak więc leczenie ludzi kalekich i starszych, już niezdatnych do wykonywania niektórych rodzajów prac, a nawet niezdolnych do płodzenia potomstwa, miało niebagatelne znaczenie kulturowe. Altruizm wyrażający się między innymi w działaniach medycznych jest zatem dobrem społecznym. Oczywiście nie chodzi tu o „czysty” altruizm, czyli zachowania absolutnie bezinteresowne i nieprzekładające się na jakąkolwiek korzyść. Nawiasem mówiąc, wydaje się wątpliwe, aby idealny altruizm był w ogóle możliwy w świecie, gdzie wszystko jest ze sobą w jakiś sposób powiązane. Należy raczej mówić o umiarkowanym altruizmie, gdzie pomaganie innym nie musi oznaczać natychmiastowych korzyści dla pomagającego, ale jest prawdopodobne, że takie korzyści mogą pojawić się w przyszłości. Dziś ja pomagam tobie, a jutro ty pomożesz mnie lub ewentualnie komuś innemu, a ja otrzymam pomoc od osoby trzeciej. W tej perspektywie ludzka wspólnota jawi się jako swoisty „zbiornik” wzajemnych usług, do którego wszyscy dodają swoje altruistyczne zachowania i z którego wszyscy czerpią w razie potrzeby.

Oczywiście trudno zakładać, że neandertalczycy rozumowali w ten sposób. Należy raczej przypuszczać, że nie. Przecież nawet dzisiaj wielu z nas nie uświadamia sobie tych relacji, a jednak zdecydowana większość ludzi uznaje konieczność pomagania innym, a zwłaszcza ratowania życia, i dostrzega w tym oczywiste dobro. Tego wymagają niemal wszystkie systemy etyczne oraz przyjęte w społeczeństwach poczucie moralności. Jak wskazują znaleziska z Shanidar i innych stanowisk archeologicznych, podobne oceny nie były obce ludziom już kilkadziesiąt tysięcy lat temu.

Po Shanidar odkryto bowiem wiele neandertalskich stanowisk świadczących o leczeniu chorych i opiece nad niepełnosprawnymi w paleolicie. Związane z leczeniem zachowania etyczne musiały zatem być czymś powszechnym w epoce kamienia. Idąc zaś dalej tym tropem należy chyba zakładać, że te społeczności, które nie rozwinęły w stopniu dostatecznym medycyny i zachowań altruistycznych, przegrały w wymiarze historycznym. Ich potencjał kulturowy okazał się bowiem mniejszy w porównaniu do potencjału względnie długowiecznych a dzięki temu wielopokoleniowych społeczeństw umiarkowanie altruistycznych. Więzi były dużo silniejsze w społecznościach zdolnych do daleko posuniętego altruizmu, a te grupy, w których przeważały zachowania czysto egoistyczne musiały się rozpaść i zniknęły z areny dziejów. Być może kaleki mężczyzna z Shanidar posiadał cenną dla współplemieńców wiedzę. Możliwe, że strzegł tradycji, która decydowała o tożsamości jego grupy. Może był nauczycielem dla młodszych? W każdym razie jego leczenie z pewnością opłaciło się w sensie społecznym.

Jednak odkrycia Soleckiego (podsumowane w dwóch tomach opublikowanych w latach 1971 i 1972) nie ograniczały się tylko do szkieletu Nandyego. Sensację wywołał fakt, że część jaskini Shanidar była cmentarzem z najwyraźniej rytualnie pochowanymi zwłokami. Szkielety nie leżały w przypadkowych pozycjach, lecz ich ułożenie i naruszone warstwy osadów jaskiniowych jednoznacznie świadczyły, że zwłoki zostały umieszczone w wykopanych dołach, a następnie starannie przykryte kamieniami. Chodziło więc o wyrażenie szacunku dla zmarłych i prawdopodobnie żalu. Ułożenie zwłok na boku z podkurczonymi nogami, jak było w przypadku szkieletu Shanidar 4, przywodzi na myśl pozycję embriona, a to zdaje się sugerować jakąś formę wierzeń o charakterze religijnym: narodzony z matki-ziemi powraca do jej łona. Być może z nadzieją na ponowne narodziny, co oznaczałoby wiarę w reinkarnację.

Wokół szkieletu Shanidar 4 Solecki znalazł pyłki kwiatów, co zinterpretował jako ślad po kwietnym łożu lub kwietnym nakryciu zwłok podczas pogrzebu (Shanidar IV, a Neanderthal Flower Burial in Northern Iraq, Science, vol. 190, 1975). Biorąc zaś pod uwagę skład gatunkowy znalezionych pyłków można było przypuszczać, że celowo znalazły się tam rośliny lecznicze. Jednak wiele lat później pojawiły się hipotezy o raczej przypadkowym zawleczeniu pyłków przez kopiące gryzonie.

Nawet jednak odrzucając tezę Soleckiego o kwiatach celowo włożonych do grobu, trzeba podkreślić, że pochówki z Shanidar wyglądają bardzo znajomo, przypominając późniejsze cmentarze. Na przykład szkielet Shanidar 2 należący do mężczyzny znajdował się pod pryzmą kamieni. Obok pryzmy znaleziono zaś ślad po dużym ognisku palonym prawdopodobnie podczas pogrzebu lub niedługo potem. Wygląda na to, że zmarłego uczczono nagrobkiem-pomnikiem, a przy grobie odbyła się jakaś ceremonia. Może chodziło o ostatni posiłek ze zmarłym czyli stypę?

W każdym razie obraz neandertalczyka po Shanidar stał się bardziej interesujący i złożony. Solecki zapoczątkował serię odkryć wręcz rewolucyjnych. O Shanidar pisali po nim między innymi profesor Columbia University Anagnostis P. Agelarakis oraz amerykański paleoantropolg Erik Trinkaus (The Shanidar Neanderthals, 1983). Pojawiały się coraz to nowe dowody na to, że neandertalczycy opiekowali się kalekami i dziećmi z wadami wrodzonymi.

Wzmiankowane już znalezisko z jaskini El Sidrón pokazało zaś strukturę neandertalskiej rodziny. Zidentyfikowano kości dwunastu osób: trzech mężczyzn, trzech kobiet, trzech cłopców i trojga dzieci. Ślady nacięć na kościach wskazują, że wszyscy padli ofiarą kanibalizmu. Siedem osób, w tym trzej mężczyźni, miało identyczne DNA mitochondrialne, co świadczy o tym, że byli blisko spokrewnieni w linii żeńskiej - mogli być na przykład braćmi. Natomiast u każdej z trzech kobiet DNA mitochondrialne było odmienne, czyli nie miały wspólnej matki i nie były spokrewnione z mężczyznami z tego stanowiska. To oznacza, że mężczyźni z jednej rodziny mieli partnerki pochodzące z innych grup. Innymi słowy już wtedy obowiązywał model patrylokalny, w którym kobieta wchodziła do rodziny mężczyzny. Co ciekawe, ten model małżeństwa i rodziny jest znany również u szympansów i dominował przez większą część historii człowieka.

Chemiczne analizy osadów wskazywały, że ludzie neandertalscy używali ognia do przyrządzania potraw i nie byli wyłącznie mięsożerni, jak to sobie wcześniej wyobrażano. Datowanie malarstwa jaskiniowego z południowej Europy sugerowało, że najstarsze i zarazem najprostsze malunki powstały w okresie neandertalskim. W roku 2009 pracujący w Wielkiej Brytanii Portugalczyk João Zilhão znalazł pomalowane i celowo przewiercone muszle w hiszpańskich jaskiniach Aviones i Antón związanych z neandertalczykiem. Z całą pewnością chodziło o naszyjnik lub ozdobny wisior z muszli, a ślady kolorowej ochry wskazywały, że neandertalczycy malowali ciało. Znalezisko datowano na ok. 50 tysięcy lat p.n.e.

W początkach XXI wieku dokonano odkrycia, które ostatecznie zmieniło obraz neandertalczyka. Przez dziesięciolecia trwały dyskusje, na ile był on bliski człowiekowi współczesnemu. Początkowo sądzono, że neandertalczyk był bezpośrednim przodkiem Homo sapiens, tak zakładał między innymi Hrdlička, ale ta koncepcja upadła po przeprowadzeniu badań genetycznych kości neandertalczyka. Jednakże, w pierwszych latach XXI wieku okazało się, że tylko mitochondrialne DNA Homo neanderthalensisHomo sapiens są odmienne, natomiast reszta DNA wykazuje pewne podobieństwa. Pokazały to badania prowadzone w Lipsku pod kierunkiem Svante Pääbo, jednego z głównych twórców paleogenetyki zajmującej się badaniem DNA w szczątkach kopalnych. Początki tej dziedziny sięgają roku 1984, kiedy amerykański genetyk Russ Higuchi i jego koledzy z Uniwersytetu Berkeley w USA wykazali, że ze skór przechowywanych w muzeach można wyodrębnić pełen genotyp zebry kwagga, która wymarła ponad 150 lat wcześniej. W następnych latach Pääbo przeprowadził sekwencjonowanie DNA z ludzkich mumii liczących nawet kilka tysięcy lat, tym samym dostarczając archeologom nowego narzędzia do badania historii cywilizacji. Svante Pääbo pochodził z rodziny Estończyków, która uciekła przed Sowietami do Szwecji. Urodził się Sztokholmie w roku 1955, a doktorat uzyskał na uniwersytecie w Uppsali. Od 1997 r. pracował w Niemczech jako dyrektor Wydziału Genetyki Instytutu Maxa Plancka w Lipsku.

Po badaniach paleogenetyków okazało się, że neandertalczyk i człowiek współczesny to gatunki, czy może raczej formy, spokrewnione, aczkolwiek różne. Gdyby nie były sobie bliskie, wymiana genów nie byłaby możliwa, a wiadomo, że przez pewien czas musiało dochodzić do krzyżowania obu odmian człowieka, ponieważ kilka procent jądrowego DNA Homo sapiens ma niewątpliwie pochodzenie neandertalskie. Należy pamiętać, że mitochondrialne DNA jest przekazywane wyłącznie w linii żeńskiej, bo komórka jajowa zawiera mitochondria, a plemnik nie. Jeżeli więc DNA w mitochondriach Homo sapiens jest innego pochodzenia niż DNA w mitochondriach Homo neanderthalensis, to oznacza, że sapientyczni mężczyźni najwyraźniej nie byli szczególnie zainteresowani kobietami neandertalczyków. Natomiast neandertalscy mężczyźni częściej miewali kontakty z sapientycznymi kobietami (może dochodziło do porwań lub gwałtów?) i stąd pochodzą neandertalskie geny w genotypie Homo sapiens.

Takie kontakty miały miejsce na Bliskim Wschodzie i w Europie, gdzie kilkadziesiąt tysięcy lat temu oba gatunki się spotkały i niewątpliwie zaczęły ze sobą konkurować, skoro ich wymagania i potrzeby były bardzo podobne. Z okresu między 34. i 32. tysiącleciem p.n.e. pochodzą kości o cechach mieszanych neandertalsko-sapientycznych, co wskazuje na ewolucję równoległą oraz wzajemne krzyżowanie. Jednak w ostatecznym rozrachunku zetknięcie tych dwóch form człowieka skończyło się tragicznie dla neandertalczyka, który stopniowo wyginął spychany na coraz uboższe obszary przez agresywniejszego i lepiej uzbrojonego kuzyna. Duże znaczenie miał też wybuch superwulkanu pod Zatoką Neapolitańską ok. 37 tysięcy lat p.n.e., ponieważ kataklizm i następujące po nim rozchwianie klimatu spowodowały zanik wielu populacji neandertalczyków w Europie. Ostatni przedstawiciele tego gatunku żyli ponad 24 tysiące lat p.n.e., o czym świadczą odkrycia ich szczątków na przykład w jaskini Gorham na Gibraltarze, w Portugalii i Rumunii. Homo sapiens odebrał im terytoria łowieckie i pozbawił dostępu do źródeł żywności. Niedożywienie i chłód osłabiły neandertalczyków, a konkurent z pewnością nie wahał się przed użyciem przemocy. Przykłady podobnych zachowań są dobrze znane z późniejszej historii, kiedy murzyni bezlitośnie tępili pigmejów, chociaż nie mieli właściwie żadnych powodów; wystarczyło, że pigmeje byli inni. Biali Amerykanie mordowali Indian, bo widzieli w nich konkurenta, a w Australii koloniści dążyli do wytępienia Aborygenów. Nie ma powodów, żeby sądzić, że między 40. i 24. tysiącleciem p.n.e. nie doszło do podobnych zachowań przy spotkaniu Homo neanderthalensisHomo sapiens. Jej rezultatem jest późniejsze panowanie człowieka współczesnego.

Taki był kres gatunku (czy może raczej rasy?), który przetrwał na Ziemi co najmniej 350 tysięcy lat. Pierwsi neandertalczycy pojawili się w środkowym plejstocenie Europy w kręgu form zbliżonych do człowieka z Heidelbergu (Homo heidelbergensis) czyli jednej z najbardziej zaawansowanych form praczłowieka. W trakcie dalekich wędrówek neandertalczycy opanowali ogromny obszar od Półwyspu Iberyjskiego (stanowiska Figueira Brava i Zafarraya) oraz zachodniej i środkowej Europy (Le Moustier, Engis, Neanderthal, Steinheim) do wybrzeży czarnomorskich, północnych stoków Kaukazu (Suchaja Meczetka), Izraela (Tabun, Amud), Mezopotamii (Shanidar), Azji Centralnej (jaskinia Teszik Tasz koło Samarkandy badana w roku 1938), północnego Uralu, Syberii i północnej Afryki. W tym czasie człowiek neandertalski nauczył się używać odzieży, żeby przetrwać w zimnym klimacie, budował proste schronienia (szałasy, ziemianki), niewątpliwie używał ognia, tworzył przedmioty nie tylko użyteczne, ale też o cechach artystycznych i rozwinął życie duchowe. A jednak ta istota została wytępiona i całkowicie zapomniana.

Dopiero w roku 1829 w belgijskiej jaskini Engis niderlandzki badacz prehistorii, geolog i paleontolog Phillipe-Charles Schmerling (1790-1836) natrafił na czaszkę 2-3 letniego neandertalskiego dziecka, lecz nie uznał jej za należącą do gatunku innego niż Homo sapiens. W roku 1848 Brytyjczyk George Busk (1807-1886) odkrył czaszkę kobiety w Forbe’s Quarry na Gibraltarze, lecz i jej nie rozpoznano jako innej formy człowieka. Wreszcie w sierpniu w roku 1856 robotnicy kamieniołomu wapienia w Kleine Feldhofer Grotte w Neanderthalu koło Düsseldorfu (Niemcy) natrafili na kości. Początkowo uznali je za kości niedźwiedzia jaskiniowego. Na szczęście jeden z nich wspomniał o odkryciu miejscowemu nauczycielowi Johannowi Carlowi Fuhlrottowi (1803-1877). On zaś zorientował się, że chodzi o szczątki człowieka, chociaż widać było, że znacznie różnią się one od ludzkich kości znanych anatomom i lekarzom. Od tego momentu zaczął się karnawał mniej lub bardziej fantastycznych pomysłów, jak wyjaśnić znalezisko bez odwoływania się do niedawno ogłoszonej teorii ewolucji Darwina. Na przykład słynny niemiecki przyrodnik i antropolog Rudolf L. K. Virchow stwierdził, że chodzi o szkielet starca zniekształcony przez artretyzm. Natomiast August F. J. K. Mayer (1787-1865), ceniony znawca anatomii, popisał się niebywałą wyobraźnią, uznając znaleziony szkielet za szczątki Kozaka walczącego z armią napoleońską. Jego kości udowe miały być wygięte od jazdy konnej (!). W myśl tej koncepcji rzekomy Kozak został zraniony w łokieć (faktycznie szkielet wykazywał takie uszkodzenie) i schronił się w jaskini. Według Mayera Kozak pod wpływem ogromnego bólu wykrzywił twarz, co zmieniło proporcje szczęk i spowodowało powstanie wałów nadoczodołowych (!). Krótko mówiąc, nawet najbardziej dziwaczne czy wręcz śmieszne hipotezy były lepsze niż przyznanie, że przodkowie człowieka mieli cechy wyraźnie małpie, a człowiek opisywany jako Homo sapiens jest zaledwie jednym z wielu gatunków podlegających ewolucji.

Dopiero w latach 1863-1864 irlandzki geolog William King (1809-1886) prawidłowo opisał znalezisko jako szczątki starszej formy człowieka i nadał mu miano Homo neanderthalensis, odwołując się do nazwy Neanderthalu. Wkrótce potem rozpoznano jako neandertalskie znalezione wcześniej kości kobiety z Gibraltaru. Oczywiście „poważni” naukowcy dbający o swoją reputację nadal odrzucali dziwaczną koncepcję Kinga, dopóki w roku 1886 belgijscy uczeni Marcel de Puydt (1856-1940) i Max Lohest (1857-1926) nie odkryli w jaskini Spy kolejnych neandertalskich szkieletów razem z kośćmi zwierząt plejstoceńskich i kamiennymi narzędziami. Jednym z najważniejszych argumentów dla zwolenników odrębności neandertalczyka okazało się odkrycie szkieletu w jaskini Le Moustier (Dordogne) w roku 1908 przez Szwajcara Otto Hausera (1874-1932). Od tego stanowiska kulturę neandertalczyków nazwano mustierską.

Wciąż jednak opinia publiczna i uczeni, którzy negowali ewolucjonizm, nie godzili się uznać neandertalczyka za pełnoprawnego człowieka, ponieważ oznaczało to odrzucenie biblijnego mitu o stworzeniu świata. Na przykład w roku 1920 słynny francuski paleontolog Marcellin Boule badający neandertalskie szczątki z La Chapelle scharakteryzował neandertalczyka jako istotę dwunożną, lecz stale pochyloną, prymitywną, głupią i brutalną, a więc absolutnie odmienną od inteligentnego, wyrafinowanego i łagodnego (?) człowieka stojącego pionowo na dwóch nogach. Innymi słowy neandertalczyk nie mógł mieć nic wspólnego z „prawdziwym” człowiekiem. Ten krzywdzący pogląd lansowany przez wielki naukowy autorytet dominował kilkadziesiąt lat, dopóki ostatecznie nie zmieniło go odkrycie Soleckiego.

Można sobie tylko wyobrazić oburzenie i zaskoczenie uczonych z przełomu XIX i XX wieku, gdyby się dowiedzieli, że neandertalczyk nie tylko był prawdziwym człowiekiem i twórcą kultury kierującym się określoną etyką, lecz, że kilka procent neandertalskich genów jest obecnych w puli genowej Homo sapiens.

Znany z historii człowiek okazał się bowiem mieszanką kilku spokrewnionych form. Trzon genetycznej puli człowieka stanowi DNA pochodzące od archaicznej formy, która wyodrębniła się w Afryce ok. 200 tysięcy lat p.n.e., a jej potomkiem jest na przykład Homo sapiens idaltu (w języku Afarów pierworodny) odkryty w Etiopii nad rzeką Omo w roku 1967. Odkrycia dokonał Kamoya Kimeu pracujący w zespole Richarda Leakeya. Późniejsze datowanie za pomocą radioaktywnego izotopu potasu 40K wykazało, że znalezisko miało ok. 195 tysięcy lat.

Następnie Homo sapiens wyszedł poza Afrykę i na Bliskim Wschodzie oraz w Europie doszło do sporadycznych kontaktów seksualnych z neandertalczykami. W ich wyniku neandertalskie DNA weszło na stałe do puli genowej Homo sapiens i wraz z ekspandującym człowiekiem znalazło się w populacjach nie tylko Europy i Bliskiego Wschodu (rasa europeidalna), lecz całej Azji (rasa mongoloidalna), a potem również w Australii (rasa australijska) i w Nowym Świecie (Indianie).

W Afryce zaś Homo sapiens napotkał inne formy człowiekowatych. Znalazło to odbicie składzie genetycznym ludności afrykańskiej (rasa negroidalna), gdzie brakuje DNA neandertalczyka, a zamiast tego istnieją geny przejęte od miejscowych form starszych od neandertalczyka.

Tymczasem w plejstocenie centralnej Azji ukształtował się jeszcze jeden człowiek (podgatunek, rasa?) mający wspólne pochodzenie z neandertalczykiem, ale wyraźnie odmienny, co zresztą potwierdziły badania mitochondrialnego DNA. Jego szczątki liczące ok. 41 tysięcy lat odkryto po raz pierwszy w Jaskini Denisowa w Ałtaju, o czym doniesiono w roku 2010. Co ciekawe, w tej samej jaskini zamieszkiwały na zmianę również populacje neandertalskie i sapientyczne. Denisowianie, tak bowiem nazwano tę odmianę człowieka, zamieszkiwali Azję środkowo-wschodnią i południowo-wschodnią. Badania DNA wykazały zaś, że krzyżowali się z Homo sapiens i neandertalczykiem, czego ślady są widoczne w genootypie australijskich Aborygenów i Melanezyjczyków, Austroazjatów w Indochinach, jak również Polinezyjczyków i pochodzących od nich Malgaszów.

Literatura

Solecki R. S., Solecki R. L., Agelarakis A. P., 2004, The Proto-Neolithic Cemetery in Shanidar Cave.

Trinkaus E., 1983, The Shanidar Neanderthals.