Jeremy Banning, La Boisselle Study Group i archeologia w okopach (2011 r.)

Somma, Ypres, wojna w tunelach, Twierdza Kłodzka, miny

W styczniu 2011 r. zaczął się jedyny w swoim rodzaju projekt badawczy pod nazwą La Boisselle Study Group. La Boisselle to wioska w samym centrum pola bitwy nad Sommą. Podczas I wojny światowej kilkakrotnie dochodziło do tytanicznych starć między walczącymi armiami, lecz największą z bitew rozegrano właśnie nad Sommą. W walkach trwających tam od 1 lipca do 18 listopada 1916 r. zginęło ponad milion ludzi. O skali tej tragedii czy raczej bezmyślnej rzezi zaplanowanej i zrealizowanej przez generałów może świadczyć chociażby to, że w ciągu tylko pierwszego dnia bitwy atakujący Brytyjczycy stracili niemal 60 tysięcy żołnierzy, z czego 1/3 to zabici. Do masowego zabijania zaprzęgnięto najnowszą technikę od niezwykle skutecznej broni maszynowej i ciężkiej artylerii po gazy bojowe i czołgi użyte po raz pierwszy właśnie nad Sommą. Po trwającej ponad cztery miesiące morderczej bitwie zmieniło się ukształtowanie terenu, ziemia w tym rejonie była zryta pociskami, praktycznie pozbawiona roślinności, usiana zwłokami i naszpikowana minami. Okolice La Boisselle były jednymi z najciężej doświadczonych podczas walk. Po wojnie zaś zostały niemal zapomniane, dzięki czemu zachowały względnie niezmieniony wygląd i nawet po stu latach mogły służyć jako ilustracja zniszczeń dokonanych przez walczące strony. Właśnie dlatego brytyjski historyk wojskowości specjalizujący się w I wojnie światowej, popularyzator wiedzy historycznej i autor książek Jeremy Banning postanowił założyć organizację zajmującą się badaniem i konserwacją okolic La Boisselle, a szczególnie podziemnych konstrukcji pozostawionych przez żołnierzy. Kiedy bowiem zaczęła się wojna pozycyjna, gdy front stał w jednym miejscu przez całe miesiące, a ostrzał stanowisk przeciwnika stał się główną metodą prowadzenia walki, żołnierze szukali schronienia przed pociskami, wkopując się coraz głębiej pod powierzchnię ziemi. Tak powstały rozległe systemy podziemnych tuneli i schronów tworzące pas umocnień między Alpami i wybrzeżem Morza Północnego. Podobne konstrukcje, chociaż mniejsze, powstawały na półwyspie Gallipoli, oraz na froncie wschodnim, gdzie walczyły oddziały rosyjskie, lecz te na zchodnum froncie były największe. O rozmiarach tych budowli może świadczyć fakt, że wiosną 1917 r. w brytyjskich schronach koło Arras mieściło się 24 i pół tysiąca żołnierzy, a łączna długość korytarzy przekraczała 11 km. Pod Ypres zaś Brytyjczycy zbudowali schrony dla ponad 10 tysięcy ludzi. Żołnierze czasem tygodniami nie wychodzili na powierzchnię. Pod ziemię doprowadzano wodę, elektryczność a nawet tory kolejowe. Powstawały tam punkty dowodzenia, ludzie spali, jedli, prowadzili życie towarzyskie, chorowali i umierali w błotnistych, często zalewanych wodą tunelach. Jeżeli zaś tunele wyryto w twardszym podłożu, na przykład w skałach kredowych Szampanii, uwięzieni w nich ludzie rysowali i pisali na ścianach, a nawet rzeźbili, często wykazując przy tym spory talent.

Oczywiście żołnierze obu stron nie tylko kryli się przed pociskami i strzelali do przeciwnika, lecz próbowali też podkopywać się pod wrogie stanowiska, żeby je wysadzać w powietrze. Tego rodzaju podkopy były stosowane od dawna. Wystarczy przypomnieć biblijny opis zawalenia murów Jerycha, który – pomijając interpretacje mityczne – zdaje się odpowiadać efektom podkopu (oczywiście bez zastosowania materiału wybuchowego).

W XVIII wieku niektóre twierdze były wyposażone w wąskie podziemne tunele prowadzące daleko poza mury aż do miejsca, gdzie oblegający wedle wszelkiego prawdopodobieństwa powinni postawić swoje armaty. W przypadku oblężenia obrońcy twierdzy mogli więc w tunelu pod stanowiskiem ogniowym potajemnie założyć ładunki wybuchowe, które zniszczyłyby artylerię wroga. Takie tunele minerskie zbudowano między innymi na przedpolach twierdzy w Kłodzku, lecz nigdy ich nie wykorzystano z powodu szybkiego rozwoju techniki wojennej. Otóż tunele sięgały na odległość odpowiadającą zasięgowi armatniego strzału, skąd można było razić twierdzę. Tymczasem pojawiły się nowe armaty o dużo większym zasięgu, które mogły być ustawiane dalej od murów twierdzy kłodzkiej. To oznaczało, że nowe stanowiska artyleryjskie mogły stanąć poza przygotowanymi wcześniej podkopami, które tym samym okazały się bezużyteczne. Dzięki temu w XX i XXI wieku odpowiednio szczupli i niecierpiący na klaustrofobię turyści mogą obejrzeć kłodzkie tunele minerskie w stanie nienaruszonym.

Ta sama strategia zastosowana na dużą skalę podczas I wojny światowej pochłonęła tysiące ofiar, lecz nie doprowadziła do jednoznacznych rozstrzygnięć, mimo używania coraz większych ładunków wybuchowych. Na przykład pod Arras nowozelandzcy żołnierze w służbie brytyjskiej kopiąc swój korytarz przypadkowo natrafili na tunel niemiecki. Korzystając z okazji, umieścili w nim minę ważącą ponad tonę i wycofali się, maskując ślady swojego pobytu. Oczywiście, jest to tylko jeden z przykładów, jak wielkich używano środków, aby zniszczyć wroga i jak bardzo były one nieskuteczne w sensie strategicznym, chociaż przerażająco skuteczne, jeśli chodzi o liczbę ofiar. Wystarczy przypomnieć, że Brytyjczycy stracili pod Arras 158 tysięcy ludzi, a mimo to nie przełamali niemieckich linii.

Krwawe ofiary i cały wysiłek okazały się daremne nie tylko pod Arras. Wstrząsającym przykładem masowej rzezi może być eksplozja spowodowana przez Brytyjczyków koło Messines na pograniczu belgijsko-francuskim. Wiosną 1917 r. Brytyjczycy planowali ofensywę, a wstępem do niej miało być wyparcie Niemców z okolic Messine-Wytschaete. Brytyjczycy podkopali się pod stanowiska niemieckie i w tunelach umieścili ponad 455 ton amonalu. Amonal to mieszanina wybuchowa w wersji angielskiej składająca się z 65% azotanu amonu, 15% trotylu (trójnitrotoluen), 17% glinu i 3% węgla. Co prawda, jedną z min zlokalizowali i rozbroili niemieccy saperzy, lecz 7 czerwca 1917 r. o godzinie 3.10 nad ranem Brytyjczycy zdetonowali 19 min niewykrytych przez Niemców. W wyniku tej serii wybuchów zginęło ok. 10 tysięcy niemieckich żołnierzy, mimo że jeden ładunek w ogóle nie eksplodował. Jeden zaś wybuchł z kilkunastosekundowym opóźnieniem, powodując śmierć kilkudziesięciu żołnierzy irlandzkich, którzy poderwali się do ataku sądząc, że wszystkie ładunki już eksplodowały. Była to największa eksplozja dokonana przez człowieka przed wynalezieniem broni jądrowej. Detonację słyszano aż w Londynie. Ogłuszeni i przerażeni Niemcy nie zdołali zatrzymać atakujących Brytyjczyków, którzy w ciągu trzech godzin zajęli rejon Messine-Wytschaete. Ostateczny bilans tego dnia to 27 tysięcy zabitych Niemców i 17 tysięcy Brytyjczyków. Był to jednak zaledwie wstęp do ostatecznie nierozstrzygniętej bitwy pod Ypres, podczas której śmierć poniosło pół miliona żołnierzy brytyjskich i ćwierć miliona żołnierzy niemieckich. Jak na ironię, ta hekatomba nie wpłynęła na dalszy bieg wojny, a nawet nie doszło do trwałego przełamania frontu. W dodatku to nie koniec tej historii, ponieważ w ziemi pozostało jeszcze sporo niezdetonowanych min. Na przykład w roku 1955 piorun wywołał eksplozję takiego ładunku koło wsi Ploegsteert, a znawcy twierdzą, że w okolicy powinna znajdować się jeszcze jedna uzbrojona mina z czasów bitwy pod Ypres. Miny oraz niewybuchy i niewypały zarówno z czasów I wojny światowej, jak też późniejsze są ogromnym zagrożeniem dla ludzi przez całe dziesięciolecia.

Mimo to w drugiej połowie XX i w XXI wieku dawne okopy, podziemne schrony i gigantyczne leje po wybuchach min stały się atrakcją turystyczną. Dla archeologów zaś i organizacji takich, jak La Boisselle Study Group dawne pola bitewne to źródło informacji o prowadzonych tam walkach oraz o ludziach, którzy w nich uczestniczyli i ginęli w imię szalonych ambicji polityków i wojskowych.

Literatura

Barrie A., 2000, War Undergrund: The Tunnellers of the Great War.

Burton P., Vandewalle J., Doyle P., 2004, Beneath Flandres Fields: The Tunnellers' War 1914-1918.

Grieve W. G., 1936, Tunnellers.

Jones S., 2011, Wojna pod ziemią 1914-1918.