Bruce Trigger i dwustulecie archeologii (1968 r.)
Etnohistoria, błękit egipski, groby Aleksandra Macedońskiego, Czyngis-chana, Heroda i Qin Shi Huanga, Mallory, archeozoologia, kamień nazębny, palinologia, Całun Turyński, badania izotopowe, paleografia, paleoantropologia, yeti, ałmaz i orangpendek, echosonda, georadar, radar mionowy, pomiar oporności elektrycznej, lidar i Białe Miasto, jaskinia Qesem, cmentarzyska Etrusków, grobowce Mingów, Borobudur, Riese i Książ, fotografia lotnicza i satelitarna, roboty, termografia, Święty Graal, genetyka i kryminologia, grób Kopernika, szczątki Mikołaja II, Ötzi, mumie
W roku 1968 na rynku wydawniczym pojawiła się książka zatytułowana Beyond History: The Methods of Prehistory. Jej autorem był Bruce Graham Trigger (1937-2006), znakomity kanadyjski archeolog, antropolog i etnohistoryk czyli specjalista od dziejów kultury rozmaitych ludów, niekoniecznie tych, które dysponowały własnym pismem. Trigger nie zapisał się w historii archeologii błyskotliwymi odkryciami ani śmiałymi wyczynami w poszukiwaniu zabytków, jak to bywało w XIX i na początku XX w. A jednak wart jest wspomnienia, ponieważ z jednej strony Trigger reprezentuje zaawansowany etap rozwoju nauki, kiedy liczy się przede wszystkim profesjonalizm specjalisty, a z drugiej dokonuje się syntezy dotychczasowych osiągnięć i buduje ogólne koncepcje, których wcześniej nie można było sformułować, bo brakowało szczegółowych danych.
Rok wydania książki Triggera to niemal dokładnie dwieście lat po pierwszych prawdziwie archeologicznych pracach Johanna Winckelmanna na temat wykopalisk w Herkulanum i Pompejach. Porównanie tych dwóch autorów doskonale uzmysławia postęp, jaki dokonał się w badaniu śladów przeszłości od połowy XVIII w. Dzieła Winckelmanna to archeologia zaledwie raczkująca, młoda nauka, która głównie ograniczała się do opisu artefaktów, bez możliwości porównania z innymi znaleziskami, bez aparatury pojęciowej i ustalonej, standardowej metodologii. W przeciwieństwie do tego praca Triggera jest sumą dokonań wielu pokoleń badaczy. Autor prezentuje metody typologii artefaktów, ich klasyfikację, sposoby datowania, kontekst kulturowy a także porównanie ich znaczenia i funkcji w różnych kulturach zarówno już wymarłych i archeologicznych, jak też nadal istniejących. W czasach Triggera można sięgnąć do bogatej literatury na temat kultur, do tłumaczeń lub oryginałów tekstów zapisanych w różnych językach i w różnych pismach od egipskich hieroglifów czy mezopotamskich klinów po alfabety indyjskie i piktogramy z Nowego Świata. Natomiast Winckelmann musiał niestety ograniczyć się do tradycji i zapisków europejskiego kręgu kulturowego. Z drugiej strony w jego epoce niemal wszystko, co wykraczało poza świat zachodni, było raczej uznawane za prymitywne, „dzikie” i zazwyczaj niewarte zainteresowania. Można więc przypuszczać, że Winckelmann nawet nie odczuwał, że jest ograniczony do Europy. Za jego czasów cywilizowany świat był właściwie równoznaczny z Europą. Natomiast kanadyjski badacz 200 lat później posiadał dane ze wszystkich kontynentów, a ich zestawienie i porównanie ze sobą uznał za ogromnie pożyteczne poznawczo, co pokazał w książce Understanding Early Civilizations: A Comparative Study opublikowanej w 2003 r. Nie ma w niej cienia dawnej europejskiej wyższości wobec innych kultur.
Trigger zajmował się bardzo różnymi kulturami. W latach 60. XX wieku pisał o Nubii i w 1976 r. wydał książkę Nubia Under the Pharaohs (Nubia pod władzą faraonów). Pisał też o Meroe (w 1970 r.). Największy rozgłos przyniosły mu jednak prace na temat Indian z Ameryki Północnej, zwłaszcza Huronów z rejonu Wielkich Jezior, i o zderzeniu kultur indiańskich z białymi kolonistami The Children of Aataentsic: A History of the Huron People to 1660 (1976 r.). Jest wreszcie autorem cenionego kompendium wiedzy o Indianach zatytułowanym Handbook of North American Indians (1978 r.). Dla archeologii zaś ważne są jego opracowania ogólne o sztuce interpretowania wykopalisk i historii archeologii jak Time and Traditions: Essays in Archaeological Interpretation (1978 r.), A History of Archaeological Thought (1989 r.) oraz Artifacts and Ideas: Essays in Archaeology (2003 r.).
W książkach Triggera archeologia jawi się jako nauka w pełni dojrzała, z wypracowaną metodologią i ogromną ilością już zebranych informacji. Czytając prace Kanadyjczyka, można ocenić postęp, jaki dokonał się w ciągu ponad dwustu lat od czasów Winckelmanna. I to zarówno w warstwie metodologicznej, jak też pod względem znajomości faktów historycznych. W tym czasie odkryto dawne kultury, o których nic nie wiedziano, jak choćby Cywilizację Doliny Indusu czy minojską Kretę. Odkopano legendarne miasta kiedyś uważane raczej za wytwór fantazji jak Troja, Tartessos, Machu Picchu czy Vilcabamba. Ponownie poznano zapomniane osiągnięcia starożytności jak mechanizm z Antykithery czy najstarszy, bo używany w Egipcie już 3. tysiącleciu p.n.e., sztuczny pigment znany pod nazwą błękitu egipskiego: był to bardzo trwały niebieski barwnik, który chemicy zidentyfikowali jako krzemian wapnia i miedzi.
Potwierdzono nieprawdopodobne zdawałoby się opowieści o starożytnych podróżach przez oceany. Dzięki rozwojowi techniki człowiek nauczył się oceniać wiek znalezionych przedmiotów, odtwarzać wygląd swoich odległych przodków i określać, w jakim stopniu byli z nami spokrewnieni. Na tej podstawie archeolodzy, historycy, antropolodzy i kulturoznawcy zbudowali całościową wizję dziejów ludzkości od pierwszych istot przypominających człowieka aż po twórców pojazdów kosmicznych.
Z drugiej zaś strony na pewno nie można uznać archeologii za naukę zamkniętą, czyli zakończoną. Na początku XXI wieku nadal jest wiele miejsc niezbadanych archeologicznie, a niektóre okresy i momenty historii wciąż pozostają tajemnicą. Na dodatek obszary i obiekty już, zdawałoby się, poznane są ponownie poddawane badaniu z użyciem nowszych metod. Dzięki temu na jaw wychodzą nowe fakty, a wiedza o przeszłości podlega stałemu pogłębianiu. A mimo to rejestr tajemnic wciąż jest bardzo długi.
Uczeni marzą na przykład o odnalezieniu grobowca Aleksandra Macedońskiego (panował w latach 336-323 p.n.e.), wojownika oraz twórcy jednego z największych imperiów w dziejach ludzkości, który pragnął połączyć tradycje Zachodu i Wschodu, zapoczątkowując okres hellenistyczny. Niestety, Aleksander przedwcześnie umarł w dość zaskakujących okolicznościach, a niektórzy nawet podejrzewają, że jego śmierć nie była wynikiem choroby lub przypadku, lecz trucizny. Być może te wątpliwości udałoby się rozstrzygnąć, gdyby chemicy, toksykolodzy i lekarze mogli zbadać szczątki Aleksandra.
Mgła tajemnicy okrywa też miejsce pochówku Czyngis-chana, stepowego wojownika, założyciela Mongolii i pana gigantycznego państwa rozciągającego się od Chin po Ruś. Historycy twierdzą, że Czyngis-chan umarł w 1227 r. podczas jednej ze swoich licznych ekspedycji. Zwłoki zaś pogrzebano gdzieś w mongolskim stepie, być może tradycyjnie pod kurhanem, ale nikt nie wie, gdzie. Podobno dla zatarcia śladów po grobie przepędzono tabun koni. Legenda głosi ponadto, że oddział żołnierzy, który przygotował grób i pogrzebał ciało Czyngis-chana, został potem wybity przez inny oddział, żeby nikt nie mógł zdradzić tajemnicy. Co prawda historycy raczej nie traktują tej opowieści poważnie, ale miejsce pochówku faktycznie jest wciąż nieznane.
To jednak nie znaczy, że tak pozostanie na zawsze. Przykładem może być odkrycie w roku 2007 grobu Heroda Wielkiego. Herod to nie tylko symbol wszelkiego zła, jak go widzą chrześcijanie, lecz przede wszystkim wielki władca Judei i budowniczy. Jednym z jego znanych dzieł był grobowiec w mauzoleum na wzgórzu Herodion koło Jerozolimy. Wspaniała budowla została zdewastowan podczas antyrzymskiego powstnia w latach 66-70, a czerwony sarkofag rozbity i przez niemal dwa tysiące lat panowało przekonanie, że miejsca pochówku Heroda nie można ustalić. A jednak stało się inaczej.
Nie mniejsze emocje budzi grób pierwszego cesarza Chin Qin Shi Huanga, chociaż dokładnie wiadomo, gdzie złożono zwłoki władcy. W tym wypadku chodzi jednak o wnętrze grobowca, który jest prawdopodobnie najbogatszym i powierzchniowo największym grobowcem w dziejach ludzkości. Rzecz w tym, że jego otwarcie może spowodować rozpad niektórych zgromadzonych tam przedmiotów. Problemem jest więc dotarcie do środka bez wpuszczania powietrza z zewnątrz. Być może naukowcy najpierw „zajrzą” kiedyś do grobowca za pośrednictwem jakiegoś rodzaju georadaru? Trzeba też opracować metodę szybkiej i skutecznej konserwacji znalezisk, zanim się rozpadną. A to już zadanie dla chemików.
Nowsza historia również postawiła pytania, na które trudno odpowiedzieć. Za przykład może posłużyć los George'a Herberta Leigha Mallory'ego (1886-1924). W roku 1999 amerykańscy himalaiści odnaleźli jego zamarznięte zwłoki na stokach Czomolungmy (Mount Everestu). Doskonały brytyjski wspinacz wyruszył na najwyższy szczyt Ziemi 75 lat wcześniej i nigdy nie wrócił. Latami snuto domysły, co mogło się stać i jak Mallory zginął. Po amerykańskim odkryciu ustalono, że spadł, złamał nogę i umarł z wyczerpania, lecz pojawiło się pytanie, czy stało się to, zanim wszedł na górę, czy może w drodze powrotnej, po pokonaniu szczytu? Wielu chciałoby wierzyć, że Brytyjczyk już wracał, a jako dowód wskazują brak fotografii żony przy zwłokach. Mallory bowiem zapowiedział, że zostawi to zdjęcie na Czomolungmie. Jednak z drugiej strony powstaje pytanie, czy można byłoby Mallory'ego nazwać zdobywcą najwyższego szczytu, jeżeli nie zdołał wrócić. Uznawani za właściwych pogromców Czomolungmy Szerpa Tenzing Norgay (1914-1986) i Nowozelandczyk Edmund Percival Hillary (1919-2008) nie tylko wspięli się na szczyt w roku 1953, lecz także zdołali z niego zejść żywi.
Wśród najbardziej frapujących zagadnień związanych z archeologią i wciąż nierozwiązanych na początku XXI w. można też wymienić pochodzenie i praojczyznę Sumerów, przynależność językową Elamitów, pochodzenie cywilizacji Olmeków oraz losy ludów iberokaukaskich. Odpowiedzi na te pytania mogą prawdopodobnie dostarczyć badania genetyczne szczątków kostnych i porównanie ich wyników z danymi z różnych części świata. Pewną rolę mogą też odegrać analizy izotopowe, na przykład strontu w kościach, metali w narzędziach i rozmaitych domieszek w terakocie lub szkle, co pozwoliłoby wskazać, skąd pochodził dany człowiek lub przedmiot.
Niebagatelną rolę w odtwarzaniu przeszłości poszczególnych ludów odgrywają także badania biologiczne. Chemicy i fizycy analizują skład kamienia nazębnego, żeby ustalić, czym niegdyś żywili się ludzie, a nawet, w jakim żyli środowisku. Przykładem może być dokonane w roku 2015 badanie kamienia nazębnego neandertalczyków z jaskini Qesem koło Tel Awiwu w Izraelu. Okazało się, że ponad 200 tysięcy lat p.n.e. bliskowschodni neandertalczycy spożywali duże ilości orzechów i nasion bogatych w skrobię oraz spędzali dużo czasu przy ognisku, o czym świadczą drobiny sadzy w kamieniu nazębnym.
Archeozoologowie ustalają, gdzie i kiedy udomowiono poszczególne zwierzęta. Botanicy, zwłaszcza palinolodzy badający pyłki roślinne, określają skład roślinności na danym obszarze i rozpoznają formy uprawiane przez człowieka. Wystarczy do tego niewielka próbka niezniszczonego i wolnego od wtórnych zanieczyszczeń materiału z danego stanowiska. Pyłek roślinny jest bowiem bardzo drobny a zarazem niebywale odporny na zjawiska atmosferyczne i gnicie. Przez setki lat świetnie przechowuje się w tkaninach, w bagnie czy na wysypiskach śmieci. Na przykład badania pyłków uwięzionych między włóknami Całunu Turyńskiego mogą wskazać, czy są to pyłki roślin z Bliskiego Wschodu, a więc, czy tkanina znajdowała się kiedyś w Palestynie. Gdyby to okazało się prawdą, Całun Turyński faktycznie mógł okrywać zwłoki Jezusa, chociaż na początku XXI w. wszystko wskazuje raczej na średniowieczny rodowód relikwii.
Paleografowie marzą między innymi o odczytaniu dysku z Phaistos, kreteńskiego pisma linearnego A, hieroglificznego pisma Cywilizacji Doliny Indusu, hieroglifów z Elamu oraz piktogramów pozostawionych przez Olmeków. Zrozumienie tych systemów pisma pozwoliłoby wniknąć w specyfikę odpowiadających im kultur i myślenie autorów inskrypcji.
Natomiast paleoantropolodzy chcieliby wiedzieć, co stało się z licznymi formami człowiekowatych i czy niektóre z nich nie dotrwały do czasów historycznych. Czy opowieści o yetim na obszarze himalajskim, ałmazie w Azji Środkowej albo orangpendeku w Indonezji są tylko fantazjami? A może jednak odnoszą się do realnych form ludzkich, które przetrwały bardzo długo dzięki izolacji w dżungli lub górskich lasach, podobnie jak człowiek z Flores istniejący zaledwie kilkanaście tysięcy lat temu?
Szukając odpowiedzi na te i wiele innych pytań, naukowcy rozwijają coraz doskonalsze metody badawcze. W przyszłości na pewno wzrośnie liczba badań nieinwazyjnych, to znaczy takich, które bez kopania pozwalają zajrzeć w głąb ziemi. Takich możliwości dostarcza na przykład echosonda rejestrująca odbicia i ugięcia fal dźwiękowych na różnych powierzchniach. Ta technika jest szczególnie użyteczna w wodzie i już zdała egzamin przy poszukiwaniu zatopionych statków.
W odróżnieniu od echososndy georadar emituje fale elektromagnetyczne i rejestruje ich powrót po przejściu przez różne materiały w badanym podłożu lub po odbiciu od różnych powierzchni zwykle do głębokości kilku metrów w ziemi. Tego rodzaju poszukiwania zakrojone na szeroką skalę rozpoczął włoski przedsiębiorca i entuzjasta archeologii Carlo M. Lerici (1890-1978) w latach 50. XX wieku. Systematycznie przeszukiwał rozległe etruskie cmentarze za pomocą georadaru, żeby wykrywać podziemne komory. Po zlokalizowaniu takiego miejsca Lerici wykonywał wiercenie i przez niewielki otwór wprowadzał kamerę. Po obejrzeniu wnętrza decydował, czy warto kopać. W ten sposób do połowy lat 60. przejrzał ponad 5000 grobowców.
Jeszcze inna metoda wykrywania obiektów, a zwłaszcza pustych przestrzeni ukrytych pod ziemią, to ocena elektrycznej oporności gruntu. Badacz umieszcza w ziemi elektrody (zwykle po prostu wbija miedziane pręty), do których doprowadza prąd, zmuszając ładunki do przejścia przez ziemię między elektrodami. Lokalne anomalie oporności elektrycznej wskazują na istnienie różnych obiektów pod powierzchnią.
Na początku XXI wieku zaczęto używać w archeologii radaru mionowego, czyli takiego, który emituje miony, cząstki zbliżone do elektronów, względnie łatwo przenikające nawet kamień. Dzięki temu można zajrzeć do wnętrza ogromnych kamiennych struktur, jak choćby egipskie piramidy, i zlokalizować ukryte wewnątrz komory. To przyszłość badań takich obiektów jak grobowce dynastii Ming koło Pekinu (XIV-XVI w.), ogromna buddyjska świątynia Borobudur na Jawie (VIII/IX w.), wnętrze piramid w Meksyku, czy podziemne budowle Hitlera (lata 40. XX w.) rozsiane po całej Europie, na przykład pod zamkiem Książ i w kompleksie Riese na Dolnym Śląsku.
Rok 2012 zaś przyniósł sensacyjne odkrycie dokonane za pomocą urządzenia zwanego lidar (Light Detection and Ranging), które emituje krótkie impulsy światła o różnej długości i za pomocą teleskopu rejestruje ich odbicie. Dzięki temu można z powietrza badać powierzchnię ziemi zakrytą przez las. Tak właśnie dostrzeżono ruiny miasta w rejonie Mosquitia w Hondurasie. W roku 2015 potwierdzono istnienie legendarnego Białego Miasta (La Ciudad Blanca), którego bezskutecznie poszukiwał Cortés, a w roku 1927 podobno widział z powietrza słynny amerykański lotnik Charles Lindbergh. Inny Amerykanin Theodore Moore dotarł w te okolice w latach 1939-1940 i przywiózł sporo zabytków, lecz nie ujawnił lokalizacji ruin. Dopiero nowoczesna technika pozwoliła ustalić położenie Białego Miasta, które funkcjonowało między X i XVI wiekiem. Reprezentowało ono kulturę Mosquito, stanowiącą łącznik między Majami i ludami Chibcha zamieszkującymi rejon Przesmyku Panamskiego. Załamanie tego ośrodka zbiega się z przybyciem Hiszpanów do Meksyku, co oznaczało epidemie nieznanych wcześniej chorób, przerwanie tradycyjnych szlaków komunikacyjnych oraz upadek okolicznych cywilizacji, które handlowały z Białym Miastem.
Można zakładać, że w przyszłości będą stosowane prześwietlenia za pomocą innych niż dotychczas, lżejszych i bardziej przenikliwych cząstek subatomowych. Bezpośrednie kopanie w ziemi zostanie więc ograniczone tylko do niezbędnego minimum w uzasadnionych przypadkach, a to oznacza przede wszystkim obniżenie kosztów badania. Poza tym poszczególne stanowiska archeologiczne pozostaną niezniszczone, a więc zachowają wartość dla następnych pokoleń badaczy, którzy dysponując jeszcze doskonalszymi narzędziami będą mogli zauważyć to, co na danym etapie rozwoju techniki jest jeszcze nie do wykrycia.
W coraz większym stopniu archeologia będzie korzystała z obserwacji satelitarnych i lotniczych, z dronów i robotów pracujących pod wodą, pod ziemią lub wewnątrz starych budowli, gdzie dla człowieka jest zbyt ciasno lub niebezpiecznie. Powstaną zapewne nowe sposoby datowania przedmiotów, na przykład kamiennych, i nowe metody konserwacji zabytków. Coraz doskonalsze metody fizykochemiczne pozwolą też określać skład, strukturę i pochodzenie przedmiotów wykonanych z gliny, ceramiki czy szkła. Przykładem takiej metody jest termografia czyli fotografowanie obiektu w zakresie fal podczerwonych, które są związane z temperaturą. Na takich fotografiach ujawnia się różna przewodność cieplna i zróżnicowana temperatura poszczególnych części danego obiektu w zależności od ich struktury lub ułożenia mikrokryształów. W ten sposób można na przykład wykryć kolejne warstwy stali wewnątrz miecza japońskich samurajów lub obiekty ukryte pod powierzchnią ziemi. Być może tego rodzaju metody fizykochemiczne przyczynią się kiedyś do rozwiązania zagadki Świętego Graala (nazwa pochodzi od dawnego hiszpańskiego słowa grial czyli kubek), którego od stuleci poszukują fantaści, archeolodzy i historycy, szukali podobno Templariusze i masoni. Większość autorów przypuszcza, że ten tajemniczy przedmiot to naczynie lub kielich, z którego rzekomo pił Jezus. Rzecz w tym, że w kilku miejcach są przechowwywane naczynia uznawane za Świętego Graala, lecz nie można potwierdzić ich wieku ani kraju pochodzenia. Być może kiedyś pozwolą na to nowoczesne metody badawcze zbliżając nas do rozwiązania zagadki.
Z całą pewnością jeszcze bardziej upowszechnią się badania genetyczne i techniki zapożyczone z kryminologii, czego przykładem może być zidentyfikowanie szczątków Kopernika (1473-1543). Wiadomo było, że pochowano go w katedrze we Fromborku, gdzie był kanonikiem, lecz nikt nie znał miejsca pochówku. Nie powiodły się poszukiwania grobu astronoma prowadzone na polecenie Napoleona w 1807 r. i przez Niemców w 1939 r. Dokumenty pisane wskazywały, że fromborscy kanonicy byli grzebani pod ołtarzami powierzonymi ich opiece, a Kopernik opiekował się ołtarzem Świętego Krzyża. Dlatego właśnie tam podjął poszukiwania zespół polskiego archeologa Jerzego Gąssowskiego, znanego specjalisty od średniowiecza, i w 2005 r. odnalazł szczątki kilku osób, w tym niekompletny szkielet mężczyzny w wieku ok. 70 lat. Założył więc, że to mógł być Kopernik. W oparciu o materiał kostny specjaliści policyjni zrekonstruowali twarz zmarłego, ustalając między innymi, że miał skrzywiony nos i bliznę nad prawym okiem. Natomiast dwa laboratoria w Warszawie i Krakowie przeprowadziły badania kości, ustalając ich genetyczny profil. Trzeba jednak było odnaleźć materiał porównawczy, żeby stwierdzić, czy ten profil faktycznie pasuje do Kopernika. Naukowcy z Uppsali zaproponowali wtedy przebadanie książek astronoma zrabowanych przez Szwedów w XVII w. W kalendarzu astronomicznym, którego uczony używał przez kilka dziesięcioleci, odkryto dziewięć włosów. Ich profil genetyczny okazał się taki sam, jak profil kości z Fromborka, potwierdzając tożsamość zmarłego. Analiza genotypu Kopernika pozwoliła ustalić nawet to, że astronom miał niebieskie lub szare oczy. Rezultaty badania opublikowano w 2009 r.
Dwa lata wcześniej zaś rosyjscy eksperci zaczęli genetyczne, antropologiczne i stomatologiczne badania szczątków rodziny cara Mikołaja II zamordowanej przez bolszewików. Porównano między innymi DNA z plam krwi na mundurze cara Aleksandra II, zamordowanego w roku 1881 dziadka Mikołaja II, oraz DNA z kości znalezionych w dole grzebalnym pod Jekaterynburgiem. Z drugiej strony jako materialu porównawczego użyto DNA z kości wielkiej księżnej Elżbiety Fiodorownej, siostry Aleksandra II pochowanej w Jerozolimie. Wynik był jednoznaczny: kości odkopane pod Jekterynburgiem należaly do bliskiego krewnego cara Aleksandra II oraz jego siostry wielkiej księżnej Elżbiety.
Innym przykładem możliwości archeologii na przełomie XX i XXI w. może być Ötzi czyli zamrożona mumia mężczyzny znaleziona nad alpejską doliną Ötztal w południowym Tyrolu na wysokości 3210 m n.p.m. Odkrycia dokonało niemieckie małżeństwo Helmut i Erika Simon podczas turystycznego przejścia przez góry we wrześniu 1991 r. Turyści zawiadomili policję sądząc, że natrafili na ofiarę morderstwa. Dopiero badania izotopowe w Innsbrucku wykazały, że Ötzi zwany też człowiekiem lodu faktycznie zginął gwałtowną śmiercią, lecz stało się to ok. 3300 r. p.n.e. Przyczyną śmierci były rany odniesione w walce, w tym od strzały, oraz wychłodzenie. Badania ran wykazały obecność fibryny, która pojawia się w trakcie krzepnięcia krwi, a potem zanika. To świadczy, że mężczyzna zmarł krótko po zranieniu. Niektórzy przypuszczali, że uciekał przed prześladowcami.
Ötzi miał ok. 160 m wzrostu. W chwili śmierci miał ponad 40 lat. Zamrożenie zwłok w lodowcu pozwoliło ustalić, że miał dość ciemne włosy i brązowe oczy oraz grupę krwi 0. Na skórze odkryto 57 tatuaży, przy czym niektóre z nich wskazywały na punkty znane w akupunkturze służące leczeniu zwyrodnień stawów i bólów brzucha, a na takie właśnie choroby cierpiał człowiek lodu. Stwierdzono też, że nie trawił laktozy, odżywiał się dobrze i nie cierpiał głodu, a niedługo przed śmiercią jadł mięso jelenia i kozicy, owoce, ziarno zbóż oraz korzonki roślin. Szczegółowe badania wykazały, że był zarażony pasożytniczym nicieniem włosogłówką żerującym w jelicie oraz bakterią Borrelia roznoszoną przez kleszcze. Niemiecki antropolog Albert Zink odkrył ponadto początki choroby wieńcowej i arteriosklerozę, chociaż Ötzi zdrowo się odżywał, nie był gruby i prowadził ruchliwy tryb życia. W 2011 r. dokonano rekonstrukcji twarzy zmarłego w oparciu o metody stosowane w kryminalistyce.
Ötzi miał odzież ze skór jelenia, niedźwiedzia i kozicy. Na nogach nosił buty z łyka oraz skarpety z miękkich traw. Niósł plecak i torbę z kory brzozowej. Miał przy sobie hubę brzozową używaną prawdopodobnie do rozniecania ognia. Był uzbrojony w niedokończony łuk o długości 1,82 m, 14 strzał, miedziany toporek na długim trzonku i krzemienny nóż.
Człowiek lodu nie tylko wywołał naukową sensację, lecz stał się turystyczną atrakcją, a nawet przedmiotem sądowego procesu między lokalnymi władzami Austrii i Włoch, ponieważ odkryto go w pasie granicznym. Na mocy wyroku sądowego mumia trafiła w końcu do muzeum we Włoszech. W roku 2013 zaś genetycy ustalili, że krewni Ötziego nadal żyją w Tyrolu.
Badanie Ötziego to tylko próbka możliwości archeologii w początkach XXI wieku. W roku 2015 ruszył największy w dotychczasowej historii archeologii program badania egipskich mumii pod nazwą Warsaw Mummy Project według pomysłu polskich archeologów Wojciecha Ejsmonda, Kamili Braulińskiej i Marzeny Ożarek-Szilke. Celem badań prowadzonych za pomocą prześwietlania mumii oraz analiz biologicznych i medycznych jest jak najdokładniejsze poznanie stylu życia, chorób i przyczyn śmierci dawnych Egipcjan.
Można postawić pytanie, jakie jeszcze techniki badawcze znajdą się w repertuarze przyszłych archeologów. Odpowiedzi oczywiście nie znamy; wiadomo tylko, że nie można tego przewidzieć tak samo, jak Winckelmann nie mógł się nawet domyślać, jak wiele archeolodzy osiągną w ciągu dwustu lat.
Literatura
Aufderheide A. C., 2003, The Scientific Study of Mummies.
Bahn P. G., 2006, Archeologia. Przewodnik.
Trigger B., 1968, Beyond History: The Methods of Prehistory.
Trigger B., 1978, Time and Traditions: Essays in Archaeological Interpretation.
Trigger B., 1989, A History of Archaeological Thought.
Trigger B., 2003, Artifacts and Ideas: Essays in Archaeology.
Vanderbrg P., 2003, Śladami przeszłości. Największe odkrycia archeologów.