Zegarmistrz Paleya, inteligentny projekt Schillera a niedoskonałość człowieka
Angielski myśliciel W. Paley w roku 1802 napisał, że jak zegarek nie może powstać bez zegarmistrza, tak świat musiał mieć swojego projektanta i konstruktora. W ten sposób Paley nawracał do kreacjonizmu, ukrywając go za pozorami naukowości. W istocie jego „zegarmistrz świata” odpowiadał chrześcijańskiej koncepcji Boga oraz starożytnym wyobrażeniom o rzekomo doskonale i celowo urządzonej rzeczywistości ze ścisłymi zasadami określonymi przez boską inteligencję. Widomym obrazem tych zasad miały być ruchy ciał niebieskich opisywane za pomocą idealnych wzorów matematycznych. Co ciekawe, nawet po odkryciu, że kalendarze oparte na zjawiskach astronomicznych nie są dokładne, planety nie krążą po kolistych orbitach, a wzory matematyczne jedynie w przybliżeniu opisują realne procesy w przyrodzie, zwolennicy kreacjonizmu uparcie opowiadają o rzekomo doskonałej organizacji kosmosu. I jest to zrozumiałe, bo tylko w ten sposób mogą obronić tezę o bożej mądrości kierującej całym istnieniem. Przemilczają niedokładności i zmienność stałych fizycznych, katastrofalne zderzenia ciał niebieskich i nagłe masowe wymierania (na przykład dinozaurów) czy też bezsensowne masowe mordy popełniane przez ludzi w imię rozmaitych idei. Te zjawiska w sposób oczywisty nie pasują do rzekomo zaplanowanego i uporządkowanego świata, więc należy je zbagatelizować, przemilczeć, albo też w mniej lub bardziej pokrętny sposób uznać za część boskiego planu. Tak myślą ci, którzy głoszą, że matematyka jest językiem Boga - twórcy rzeczywistości działającej jak świetnie zgrany i celowy mechanizm. Tyle tylko, że postępy nauki nieustannie przeczą takiej wizji świata.
Nie ratują jej nawet wysiłki Amerykanina F. C. S. Schillera, który w roku 1897 rozwinął pseudonaukową koncepcję inteligentnego projektu, mimo oczywistej absurdalności uparcie przytaczaną potem przez kolejnych obrońców kreacjonizmu. Według tej interpretacji świat jest rezultatem działania rozumnej istoty, a dowodem na to miałyby być przede wszystkim organizmy żywe ponoć doskonale dopasowane do środowiska i działające jak niezawodne maszyny. W tym ujęciu ewolucja okazałaby się procesem ukierunkowanym na z góry określony cel, a tak zwane „instynktowne” zachowania zwierząt miałyby „doskonale” odpowiadać określonym sytuacjom, ponieważ tak je rzekomo zaplanowano. Niestety, instynkty niekoniecznie są tak precyzyjne i skuteczne, jakbyśmy tego chcieli i często zawodzą, zwłaszcza w sytuacjach nietypowych. Przykładem są jeże zwijające się w kolczasty kłębek, kiedy widzą nadjeżdżający samochód, który traktują jak drapieżnika. Podobnie człowiek, który preferował wysokoenergetyczne potrawy pełne tłuszczu i cukru, zachowywał się właściwie w warunkach permanentnego zagrożenia głodem, lecz w bogatych społeczeństwach, gdzie żywności jest w bród działając instynktownie naraża się na choroby związane z otyłością. Uznawane za typowo męskie zachowania agresywne i ryzykowne miały niegdyś walor przystosowawczy, służąc odstraszaniu wrogów oraz zdobywaniu pożywienia i pozycji społecznej. Dziś jednak są przede wszystkim czynnikiem zagrażającym bezpieczeństwu, a nie mają już szczególnego znaczenia przystosowawczego, ponieważ pozycja społeczna coraz rzadziej zależy od fizycznej siły i agresji. W zaawansowanych społeczeństwach większą rolę odgrywa inteligencja. Natomiast osobniki skłonne do ryzyka częściej giną na przykład w wypadkach samochodowych, lub popadają w konflikt z prawem.
Niestety, w toku ewolucji warunki zmieniają się w sposób nieprzewidywalny i chaotycznie zmienia się selekcyjny nacisk na organizm. Nie ma więc miejsca na ścisły program rozwoju. W rezultacie wielokierunkowych, nieskoordynowanych zmian powstaje mniej lub bardziej bezładna składanka cech tworzących człowieka na zasadzie kompromisu między sprzecznymi tendencjami. Względna spójność tej składanki decyduje o doraźnym przetrwaniu organizmu, lecz trudno w niej znaleźć konsekwencję. Inaczej mówiąc, trudno w organizmie dopatrzeć się nadrzędnej myśli czy planu tak bardzo poszukiwanych przez zwolenników inteligentnego projektu. Człowiek jest raczej produktem przypadkowego zestawiania klocków, które akurat w danym momencie podsunęły okoliczności. Wiele z tych eklektycznych konstrukcji rozpada się, to znaczy ginie z powodu błędów genetycznych, niewydolności lub wad konstrukcji zwanych chorobami wrodzonymi. Ci, którzy w danym momencie żyją, mieli szczęście, że niezbyt pasujące do siebie elementy nie doprowadziły do natychmiastowego rozpadu całości.
Można zadać pytanie, czy byłoby możliwe inne zestawienie tych cech lub zmiana niektórych z nich w taki sposób, aby całość była bardziej logiczna i efektywna oraz, co wynikłoby z takich zmian? Oto lista (oczywiście dalece niekompletna) niekonsekwencji w ludzkiej istocie i ewentualnych zażaleń, jakie gatunek Homo sapiens może kierować do Pani Ewolucji. Część z nich brzmi poważnie, a część wydaje się raczej żartem, lecz mimo to pokazuje niekompletność i niedokończenie projektu zwanego człowiekiem.
Odziedziczone po prastrunowcach połączenie przełyku i krtani miało sens u oddychających skrzelami morskich filtratorów a potem ryb, które z wody pobierały jednocześnie pokarm i tlen. Po wyjściu czworonogów na ląd połączenie układu pokarmowego i oddechowego stało się kłopotliwe, ponieważ kawałki pokarmu mogą zablokować drogę powietrza do płuc, czyli doprowadzić do zadławienia.
Krtań człowieka jest dodatkowo obniżona, co uniemożliwia jednoczesne oddychanie i przełykanie, często powodując zadławienie. Jednak z drugiej strony taka budowa krtani zwiększa wachlarz dźwięków, jakie może wytwarzać, a to przekłada się na umiejętność mówienia. Ludzka krtań znacznie przewyższa pod tym względem możliwości krtani innych naczelnych.
Wyściółka układu oddechowego powstała wraz z wyjściem czworonogów na ląd. Produkuje ochronny śluz pokrywający wewnętrzną powierzchnię kanałów oddechowych, ale czasem wytwarza go zbyt dużo, co może prowadzić do mukowiscydozy, zablokowania płuc i w konsekwencji uduszenia.
Nieprawidłowe unerwienie przepony pozostało człowiekowi po pierwszych płazach, które wychodząc na ląd przełączały się z oddychania skrzelami na oddychanie płucne. U człowieka, jak u wszystkich lądowych kręgowców, skrzela zanikły, lecz pozostały nerwy przepony, które podrażnione powodują jej skurcze zwane czkawką.
Szkielet kręgowca nie stanowi żadnej ochrony przed czynnikami zewnętrznymi. Łatwo ulega złamaniom, szczególnie przy przeciążeniach. Wystarczy porównać upadek człowieka i upadek owada z wysokości kilkunastu metrów, aby zauważyć, że owad przeżyje bez szwanku, a człowiek będzie prawdopodobnie potrzebował pomocy lekarza.
Szkielet zewnętrzny stawonogów jest co prawda odporniejszy, ale ogranicza możliwość wzrostu i dramatycznie zwiększa masę ciała w stosunku do objętości w przypadku form większych niż kilkadziesiąt centymetrów. To zaś ogranicza zdolności ruchowe. Dlatego właśnie stawonogi są niewielkie. Natomiast organizmy ze stosunkowo lekkim szkieletem wewnętrznym jak kręgowce mogą osiągać większe rozmiary kosztem mechanicznej odporności. Ideałem byłby więc szkielet zewnętrzny zbudowany z substancji bardzo lekkiej, chociaż odpornej mechanicznie jak na przykład polimeryczne kompozyty.
Odziedziczony po rybach pozbawiony żeber brzuszny odcinek kręgosłupa nie chroni narządów wewnętrznych jamy brzusznej (najbardziej wrażliwy obszar ciała) i nie usztywnia kręgosłupa. U ryb i późniejszych czworonogów ten szczegół budowy nie sprawiał żadnych kłopotów, ale u wyprostowanego, dwunożnego człowieka nie wspomaga brzusznego odcinka kręgosłupa w jego roli podtrzymywania ciała; stąd tak częste skrzywienia postawy. Brak żeber brzusznych sprzyja też zwiotczeniu mięśni pod ciężarem narządów wewnętrznych i przepuklinom; wystarczy przypomnieć sportowców podnoszących ciężary, którzy obwiązują brzuchy specjalnymi pasami zapobiegającymi rozciągnięciu i zerwaniu mięśni.
Zęby człowieka nie rosną stale, jak na przykład u gryzoni, co powoduje, że wszelkie uszkodzenia uzębienia pozostają do końca życia. Gdyby ludzkie zęby rosły przez całe życie, praktycznie nie byliby potrzebni dentyści. Można też sobie wyobrazić, jakie zwyczaje rozwinąłby człowiek, gdyby miał stale rosnące zęby. Mogłyby funkcjonować na przykład smakowe pałeczki do ścierania zębów, a oprócz spotkań przy kawie odbywałyby się spotkania przy różnego rodzaju gryzawkach.
Z wiekiem zęby psują się i wypadają, co zmusza długo żyjących ludzi do noszenia sztucznych protez. Chociaż z drugiej strony to i tak lepsze niż los słoni, którym w ciągu życia wyrastają nowe zęby zastępując poprzednie, ale liczba tych zastąpień jest ograniczona. Tak więc słoń, który miał nieszczęście żyć dłużej, w pewnym momencie zostaje bez zębów i ostatecznie ginie z głodu.
Zęby wydają się też nadmiernie unerwione, co wcale nie jest potrzebne, a sprawia człowiekowi wiele cierpień. Gdyby zamiast zębów w ludzkiej szczęce znalazły się na przykład keratynowe płytki, jakie mają żółwie, można byłoby je bezkarnie ścierać. Byłyby równie bezbolesne jak paznokcie lub włosy.
Dyskusyjne jest także typowe dla kręgowców pojedyncze serce człowieka. Jakiekolwiek zaburzenia w pracy serca mogą skończyć się załamaniem funkcji całego układu krwionośnego, niedotlenieniem i śmiercią. Tymczasem stawonogi mają po kilka serc i uszkodzenie jednego z nich nie oznacza jeszcze śmierci.
Żyły z zastawkami hamującymi cofanie się prądu krwi z czasem tracą sprężystość, a zastawki nie odchylają się do końca, powodując pojawianie się miejscowych zastojów krwi i bolesne rozszerzanie żył w tych miejscach czyli żylaki. Ewentualnym rozwiązaniem problemu mogłoby być na przykład gęstsze rozmieszczenie zastawek, żeby zmniejszyć objętość krwi zatrzymywanej między kolejnymi zastawkami, lub ich całkowite usunięcie.
Żyworodność powoduje, że obarczona potomstwem kobieta znajduje się w sytuacji gorszej niż mężczyzna, szczególnie w kategoriach społecznych. Ciąża odsuwa kobietę od kariery społecznej. W rezultacie dominującą formą organizacji pierwszych ludzkich społeczeństw jest patriarchalizm, a kobieta przez całą historię aż do epoki demokracji była podporządkowana mężczyźnie. Prawdopodobnie lepszym rozwiązaniem byłoby znoszenie i wysiadywanie jaj na wzór ptaków, gdzie samiec i samica muszą dzielić się obowiązkami, a to prowadziłoby do rzeczywistego równouprawnienia obu płci.
Adrenalinowe nałogi mężczyzn powodują wyższą śmiertelność wśród przedstawicieli tej płci. Pociąg do „mocnych wrażeń” jest znany u większości ssaków, co wynika z konkurowania o samice. Konsekwencja to skłonność do agresji i narażania się na niebezpieczeństwo. Stąd wynika tak częsta u mężczyzn fascynacja przemocą, wojskiem i sportem, lub ewentualnie ich zastępnikami w postaci używek. Wojny powstały jako rozbudowana forma walki o prawo do rozmnażania.
Z drugiej strony męska lekkomyślność bywa motorem odkrywczych ekspedycji i ryzykownych eksperymentów, a zatem może napędzać poznanie, tworzenie nowych koncepcji i przekładać się na postęp techniczny.
Co ciekawe, w miarę wzrastającego równouprawnienia płci męski model zachowań rozpowszechnia się również wśród kobiet. Natomiast wielu mężczyzn, którym dawne konwencje nakazywały „męski” styl, chętnie przyjmuje postawy uznawane dawniej za typowo kobiece.
Okres pokwitania u kobiet jest zbyt gwałtowny i szybki; powoduje ogromne zaburzenia hormonalne, rozchwianie fizjologii i psychiki, a nawet tendencję do omamów, konfabulacji i zachowań aspołecznych. Nieprzypadkowo większość widzeń o charakterze mistycznym mają dojrzewające dziewczęta, a później im to przechodzi.
Nastawianie ostrości widzenia poprzez zmiany kształtu soczewki z czasem prowadzi do rozregulowania całego aparatu: wiotczeją mięśnie ściskające soczewkę i pogarsza się widzenie. O wiele lepsze rozwiązanie występuje na przykład u drapieżnych ptaków posiadających soczewkę o stałym kształcie; ostrość widzenia reguluje u nich zmienna odległość soczewki od siatkówki, na którą jest rzutowany obraz.
Tendencja do rozwarstwiania się siatkówki równoznacznego z upośledzeniem lub nawet utratą widzenia jest spowodowana zbyt słabym związaniem warstwy tworzonej wewnątrz oka przez nerw wzrokowy. Gdyby ten nerw łączył się tylko z tylną ścianą oka nie wnikając do wnętrza, rozwarstwienie nie byłoby możliwe.
Dwunożność człowiekowatych oznacza nadmierne obciążenie kończyn tylnych, które u człowieka zamieniły się w dolne. To powoduje częste zniekształcenia i choroby stopy, zwłaszcza stawu skokowego, kości piętowej, kolana i stawu biodrowego. Bolesność stawów nóg jest typową dolegliwością ludzi w starszym wieku.
Poza tym dwunożny człowiek biega mniej sprawnie i wolniej niż większość nawet mniejszych od człowieka czworonogów.
Wynikająca z dwunożności pionowa postawa ciała przekłada się na łatwość utraty równowagi, co ujawnia choćby pobieżne porównanie stabilności psa z poziomo ułożonym kręgosłupem oraz stabilności stojącego człowieka.
Dwunożność powoduje nadmierne obciążenie szkieletu, co objawia się skrzywieniami kręgosłupa. Kręgi ułożone w stos jeden nad drugim są poddane ogromnemu naciskowi. Często dochodzi do spłaszczenia chrzęstnych dysków międzykręgowych, zmiażdżenia lub wysunięcia dysku i uszkodzenia nerwu przez skrzywiony kręgosłup, co niemal nie występuje u innych naczelnych. U kręgowców czworonogich kręgi są ustawione jeden za drugim, co nie powoduje sumowania obciążeń. O wiele lepsza od pionowej byłaby więc postawa czworonożna lub przynajmniej pochylona i podparta przednimi kończynami, podobna do postawy goryla i szympansa.
Lokomocja na dwóch nogach wymusiła zwężenie miednicy, żeby zminimalizować kłopotliwe obracani całego ciała przy każdym kroku. To jednak oznacza zacieśnienie kanału rodnego, a w rezultacie znaczne utrudnienie porodu, który staje się bardzo bolesny i ryzykowny. U człowieka częściej niż u innych ssaków dochodzi do powikłań podczas porodu, a nawet do śmierci matki i dziecka.
Człowieka cechuje stosunkowo duży wzrost w porównaniu do większości innych naczelnych, co dodatkowo zwiększa obciążenie kręgosłupa i nóg. Z drugiej jednak strony duże rozmiary ciała przekładają się na proporcjonalnie większą masę mózgu, a to sprzyja rozwojowi inteligencji.
Zbyt długa, cienka szyja pozwala zwracać twarz w pożądanym kierunku bez konieczności poruszania całego ciała, lecz nie zawsze jest w stanie utrzymać dużą i ciężką głowę. Stąd wynikają częste urazy szyi w postaci złamań i zwichnięć, zwłaszcza w wypadkach komunikacyjnych, kiedy samochód czy samolot gwałtownie hamuje lub przyspiesza.
Chwytny ogon, jak u południowoamerykańskich czepiaków, do pewnego stopnia mógłby pełnić rolę trzeciej kończyny wspomagającej ręce. Spory ogon mógłby też służyć jako balans pomagający utrzymywać równowagę, zwłaszcza przy ludzkiej dwunożności; Wyobraźmy sobie, o ileż więcej metod społecznej komunikacji i ekspresji uczuć miałby człowiek mogący na przykład przyjaźnie merdać ogonem, niecierpliwie nim wywijać, skromnie podkulać pod siebie, lub obnosić z dumą uniesiony do góry. A nie zapominajmy też o możliwości powstania mody na różnie ukształtowane lub ufarbowane ogony czy też o zapasach i boksie z użyciem ogona. Problemem byłoby chyba szycie spodni.
Typowy dla człowiekowatych brak sierści jest szczególnie odczuwany przy zmianach pogody, a zwłaszcza temperatury. Naga skóra jest narażona na urazy mechaniczne i oparzenie przez słońce. Wydaje się całkiem prawdopodobnym przypuszczenie, że człowiek okryty sierścią mógłby wcześniej wkroczyć na obszar klimatu chłodnego. Poza tym sierść stałaby się z pewnością elementem kultury: sposób przystrzygania czy farbowanie byłyby przedmiotem działań artystycznych, mody i zwyczaju. Praca fryzjera wyglądałaby inaczej.
Wyrostek robaczkowy u ssaków roślinożernych jest konieczny jako miejsce, gdzie znajdują się bakterie trawiące pokarm roślinny, ale u człowieka stanowi zaledwie szczątkowy narząd, w którym stosunkowo łatwo może dojść do stanu zapalnego i zakażenia otrzewnej, a w konsekwencji śmierci. O zbędności wyrostka świadczy fakt, że jego usunięcie nie przeszkadza człowiekowi normalnie funkcjonować.
Zbyt wiele rozmaitych witamin, czyli regulatorów metabolizmu, człowiek musi otrzymać w pożywieniu, ponieważ jego organizm nie potrafi ich syntetyzować. To przekłada się na szereg awitaminoz, chorób związanych z niedoborem witamin. Gdyby fizjologia człowieka była inna, inaczej wyglądałaby historia ludzkości. Na przykład wyprawa Kolumba przez Atlantyk nie kosztowałaby życia wielu żeglarzy zabitych przez szkorbut. Nie wiadomo też, o ile wcześniej stałyby się możliwe wszelkie podróże przez oceany.
Niepraktyczna budowa cewki moczowej czyli kanału wyprowadzającego mocz na zewnątrz ciała powoduje szereg dolegliwości. U kobiet z wiekiem wyraźnie wiotczeją i słabną mięśnie zwierające cewkę, a u mężczyzn rozrasta się gruczoł krokowy i blokuje cewkę. Wyjściem z sytuacji byłoby wzmocnienie mięśni zwieraczy i przesunięcie gruczołu krokowego poza cewkę. Kiedy człowiek żył krótko, te wady konstrukcyjne na ogół nie zdążyły dać znać o sobie, ale średnia życia wzrosła i coraz więcej ludzi cierpi na choroby związane z cewką moczową.
Pozbywanie się azotu w postaci mocznika oznacza dość duże straty wody z organizmu, ponieważ mocznik dobrze się rozpuszcza i dlatego może być wydalany tylko w roztworze. Gady i ptaki wydalają kwas moczowy mogący występować w formie niemal bezwodnej, dzięki czemu są dużo odporniejsze na brak wody w środowisku.
Chłodzenie za pomocą potu wydzielanego przez skórę jest jednym z najbardziej nielogicznych i groźnych dla człowieka błędów konstrukcyjnych, ponieważ szybko prowadzi do odwodnienia. Przykładem mogą być ludzie wędrujący po pustyni i nagle umierający pozornie bez przyczyny, a w istocie chodziło o utratę wody. Ten sposób termoregulacji mógł powstać tylko w środowisku, gdzie wody było pod dostatkiem, ale próby wyjścia poza obszary wilgotne przysparzają już sporo trudności i zmuszają człowieka do picia dużych ilości wody.
Pocenie powoduje też utratę elektrolitów czyli soli mineralnych niezbędnych dla człowieka. Większość tych soli jest dość trudno dostępna, więc ich wydzielanie przez skórę okazuje się rozrzutnością. Nic dziwnego, że sól zawsze stanowiła ważny element ludzkiej gospodarki, a czasem bywała rodzajem waluty.
Pocenie stanowi też poważny problem społeczny, bo w większości kultur jest postrzegane jako nieeleganckie i niehigieniczne. Stąd rozwój środków zmywających pot ze skóry, substancji zapachowych, dezodorantów powstrzymujących rozkład potu i perspirantów, które blokują wydzielanie potu. Jednak te kosmetyczne zabiegi wywołują szereg problemów medycznych: podrażnienie skóry pozbawionej naturalnej warstwy ochronnego łoju, rozwój alergii i zakażeń, ponieważ odsłonięta skóra jest w większym stopniu przenikliwa dla mikroorganizmów. Dezodoranty mogą drażnić skórę, a perspiranty prowadzić do stanów zapalnych ze względu na zatrzymywanie potu w skórze. Wyjściem z sytuacji byłaby termoregulacja poprzez gęstsze ukrwienie skóry i jamy gębowej, dzięki czemu krew mogłaby łatwiej oddawać nadmiar ciepła. Zianie otwartymi ustami z wywieszonym językiem na wzór psa pozwalałoby chłodzić krew z minimalnymi stratami cennej wody i soli.
Zbyt wąski zakres działania zmysłów nie pozwala człowiekowi dostrzegać na przykład podczerwieni i ultrafioletu, słyszeć zbyt niskich i zbyt wysokich dźwięków, świadomie wyczuwać magnetyzm... Gdyby człowiek posiadał te umiejętności, mógłby w mroku widzieć cieplejsze obiekty (na przykład zwierzęta i ludzi) promieniujące w podczerwieni, lub orientować się w przestrzeni według pola magnetycznego. Jeśli zaś dodać do tego umiejętność postrzegania polaryzacji światła (co mają pszczoły), moglibyśmy na przykład określać położenie słońca mimo zachmurzenia.
Ponieważ mózg jak wszystkie organy kształtował się stopniowo, mieści w sobie nie tylko specyficznie ludzki czołowy płat kory mózgowej odpowiedzialny za logiczne myślenie i zdolność do abstrahowania. Współpracują z nim starsze obszary kory mózgowej powstałe na etapie naczelnych, ssaków, gadów i form jeszcze wcześniejszych. W rezultacie logika w ludzkim myśleniu jest zakłócana przez procesy intuicyjne i emocje.
Z drugiej strony ich ewentualne odrzucenie oznaczałoby prawdopodobnie koniec sztuki. W dodatku procesy myślenia logicznego są stosunkowo powolne, a w życiu często liczy się szybkość reakcji bardziej niż jej precyzja. Intuicja czyli działanie instynktowne wynika z zapisanych i sprawdzonych wcześniej przez przodków zachowań, które okazały się skuteczne.
Duży mózg jest organem niestabilnym, tworzy własne obrazy rzeczywistości, które często mocno różnią się od stanu świata zewnętrznego. Czasem to oznacza wręcz schizofrenię lub rożne postacie autyzmu. Osoby autystyczne myślą w sposób niekonwencjonalny, a nawet odkrywczy, lecz w skrajnych wypadkach tracą wszelki kontakt ze światem zewnętrznym. To wynika z budowy mózgu, który nie jest wewnętrznie spójną całością i nie funkcjonuje w sposób jednoznaczny.
Mózg pracujący w zakresie trzech wymiarów przestrzeni i w czasie nie pozwala człowiekowi odczuć, ani nawet wyobrazić sobie obiektów posiadających więcej wymiarów (na przykład cząstek w fizyce). Dlatego do opisu i analizy zjawisk wielowymiarowych człowiek musi używać dodatkowych narzędzi, na przykład matematyki.
Genetycznie uwarunkowane starzenie ma sens biologiczny, lecz jest problemem z punktu widzenia jednostki oraz społeczeństwa. Życie pojedynczego osobnika jest „zaprogramowane” w genotypie na mniej więcej 40-50 lat. Tyle wystarczy do rozmnożenia się i wychowania potomstwa. Pod koniec tego okresu następuje stopniowa degradacja poszczególnych organów i funkcji, mimo że człowiek może być nadal bardzo wartościowym pracownikiem. W miarę wydłużania ludzkiego życia związanego z postępem technologii ujawniają się choroby, na które wcześniej prawie nikt nie cierpiał, ponieważ większość ludzi wcześniej umierała. Wszyscy więc cierpimy, a społeczeństwa ponoszą koszty leczenia.
Zaprezentowana lista, aczkolwiek niepełna, pokazuje, jak wiele niedoskonałości zakradło się do konstrukcji człowieka w trakcie ewolucji i jak wiele można byłoby w niej poprawić. Myślę jednak, że przy wprowadzaniu ewentualnych poprawek w przyszłości nie będziemy już liczyć na niesolidną i dość chaotyczną ewolucję biologiczną, lecz zaczniemy ulepszać się samodzielnie za pomocą biotechnologii, chociaż tradycjonaliści czy raczej konserwatyści pragnęliby jej zakazać. Będziemy w coraz większym stopniu używać sztucznych implantów, które są dużo sprawniejsze i trwalsze od swoich organicznych pierwowzorów. Nasze naturalne funkcje fizjologiczne będą wspomagane przez mikrourządzenia elektroniczne, chemiczne i mechaniczne wszczepiane w ludzkie organizmy. Nasz mózg zwiększy swoją sprawność dzięki wbudowaniu mikroprocesorów przetwarzających informacje. Być może część tych urządzeń będzie w dodatku opartych na materiałach organicznych pobranych od innych organizmów - na przykład neurony owadów jako dodatek do ludzkiego mózgu, oczy ważki w roli receptorów światła, lub DNA bakterii jako matryca pamięci. Niedoskonałość człowieka istniejącego dotychczas stanie się w ten sposób punktem wyjścia do budowy nowego człowieka, który stopniowo przekształci się w nowy gatunek lub raczej w cyborga łączącego elementy organiczne i techniczne. Po raz kolejny w procesie ewolucji świata doskonalsze będzie wypierało mniej doskonałe.