Religijność wykluczająca
Religijność wykluczająca myślących inaczej lub tych, którzy nie spełniają kryteriów dobrego chrześcijanina stanowi dość oczywiste uzupełnienie lub wręcz konsekwencję religijności triumfalistycznej, ponieważ wynika bezpośrednio z chrześcijańskiego przekonania o własnej wyższości. Taki sposób myślenia niesie określone konsekwencje. Chrześcijanin przekonany o słuszności swojej wiary jest szczerze oburzony na tych, którzy tej rzekomo oczywistej słuszności nie dostrzegają. Nie pojmuje, skąd bierze się opór wobec prawdy, jaką bez wątpienia niesie chrześcijaństwo, a nie znajdując innego wyjaśnienia, uznaje, że wynika to ze złej woli. W tym kontekście jest zrozumiałe, że ci, którzy wyłamują się z zasad chrześcijaństwa, lub nie należą i nie chcą należeć do chrześcijańskiej wspólnoty nie mogą mieć praw równych z prawami chrześcijan. Trzeba ich wykluczyć z „normalnego” społeczeństwa i napiętnować jako złych. Takich ludzi nie dotyczą „normalne” zasady etyki, a kiedyś nie chroniło ich także prawo państwowe oparte na chrześcijaństwie.
Człowiek, który hołduje religijności wykluczającej jest potencjalnie zdolny do okrucieństwa, ponieważ nie-chrześcijanin to właściwie to samo co osoba potępiona lub nawet nie-człowiek. W stosunku do takich ludzi względnie łatwo można dopuścić się agresji w imię oczyszczenia świata ze zła. Dlatego tak często i chętnie chrześcijanie przemocą zmuszali innowierców do zmiany religii, a opornych „dzikusów” w krajach kolonizowanych po prostu mordowali. Inkwizycja zaciekle ścigała heretyków i innowierców, a zwłaszcza znienawidzonych Żydów, którzy ośmielili się nie uwierzyć w boskość Jezusa, a jednocześnie stanowili widomy dowód, że chrześcijaństwo wywodzi się z judaizmu. W tym kontekście nie może dziwić, że Jan Kapistran, który osobiście organizował i nadzorował antyżydowskie represje, został uznany przez Kościół katolicki za świętego, chociaż w myśl praw ogólnoludzkich powinien być nazwany zbrodniarzem. Podobne uwagi dotyczą Porfiriusza z Gazy, Piotra Arbuésa, Roberta Bellarmino, Jozafata Kuncewicza czy Tomasza de Torquemady. Słynne płomienne kazania Wawrzyńca z Brindisi to w istocie atak na judaistów i nawoływanie do wytępienia Żydów, co jest zresztą zrozumiałe w kontekście antyżydowskiej wymowy całej chrześcijańskiej religii. W tym samym nurcie mieścił się późniejszy antysemityzm, dziewiętnastowieczne pogromy i masowe mordy popełniane na Żydach w XX wieku, ponieważ autorzy tych zbrodni działali w atmosferze nienawiści zbudowanej przez chrześcijaństwo. Znamienne, że nawet po pokonaniu nazistów i potępieniu antysemityzmu chrześcijańscy ideolodzy wciąż głoszą antyżydowskie hasła, czego przykładem mogą być opinie rzekomego mędrca Paisjusza Hagioryty.
Do czego prowadzi religijność wykluczająca - przykład irlandzki
W roku 2014 Catherine Corless odkryła, że 796 szkieletów dzieci znalezionych w starym szambie w Tuam na zachodzie Irlandii to nie, jak dotychczas sądzono, ofiary wielkiego głodu z połowy XIX wieku, lecz wychowankowie przytułku prowadzonego przez zakonnice Bon Secours od roku 1925 do połowy lat sześćdziesiątych XX wieku. Zakon, którego francuska nazwa oznacza dobrą pomoc, powstał w Paryżu w 1822 r., a jego założycielem był arcybiskup Hyacinthe-Louis de Quélen. Pobożne siostry z Tuam miały opiekować się matkami z nieślubnymi dziećmi, na co otrzymywały dotację od irlandzkiego państwa. W rzeczywistości bezwzględnie wykorzystywały nieszczęsne kobiety do pracy, a ich dzieci dzieliły na dwie grupy zależnie od stanu zdrowia. Dzieci silne i zdrowe przeznaczono do adopcji za pieniądze, czyli w praktyce do sprzedania. Dzieci słabe zaś były głodzone i pozwalano im umrzeć z niedożywienia oraz braku opieki lekarskiej. Zwłoki ofiar wrzucano do szamba. Ci, którzy mieli szczęście, przeżyli i zostali adoptowani, wspominali potem bicie przez zakonnice i ustawiczny strach, z którego długo leczyli się w rodzinach adopcyjnych.
Zakonnice opuściły Tuam i na początku XXI wieku już nie było kogo pociągnąć do odpowiedzialności. Przy okazji ujawniono jednak, że podobne praktyki miały miejsce również w sześciu innych irlandzkich ośrodkach prowadzonych przez zakonnice. Jak wskazują dokumenty, oficjalnie odnotowana śmiertelność wśród wychowanków kościelnych ośrodków była 4-5 razy wyższa niż przeciętna. A przecież duża część dzieci umierała bez jakiejkolwiek dokumentacji, co miało miejsce choćby w Tuam. W masowych grobach na terenie Irlandii siostry pochowały ok. 4000 dzieci.
Niestety, już wiadomo, że w innych krajach działo się tak samo. Nie chodziło więc o lokalną anomalię, a raczej o ponurą regułę. W oczach duchowieństwa bowiem dzieci nieślubne były skalane i niegodne traktowania jak ludzie. Chrześcijańska ideologia wykluczyła je ze społeczeństwa i skazała na potępienie po śmierci, a zatem ich życie na ziemi również nie miało żadnej wartości. Chyba, że można było otrzymać na nie dotację od państwa lub odsprzedać do adopcji.
Władze duchowne przez dziesięciolecia nie reagowały na napływające informacje o okrucieństwach popełnianych przez zakonnice, ponieważ najważniejszy był interes Kościoła i wzajemna lojalność duchownych, a grzeszne matki z ich nieślubnymi dziećmi były tylko wyrzutkami, które obrażały moralność. Władze świeckie zaś na ogół nie chciały zadzierać z duchowieństwem, żeby nie spotkać się z oskarżeniami o antyklerykalizm.