Religijność reformatora

Sprzeczności i niejasności religii oraz błędy popełniane przez instytucje kościelne skłaniają wierzącego do prób reformowania zasad postępowania w kwestiach wiary. Reformator rozumie, że w ten sposób atakuje dotychczasowy porządek Kościoła, lecz uważa to za konieczne, żeby utrzymać i oczyścić z naleciałości to, co nazywa „prawdziwym chrześcijaństwem”. Niestety, taka postawa oznacza bezpośrednie starcie z korporacyjną lojalnością kościelnych hierarchów i z konformizmem szerokich mas wyznawców. Dlatego w większości przypadków reformatorzy przegrywają. Tak się stało z oskarżanym o herezję Franciszkiem z Asyżu, który ostatecznie pozwolił się wciągnąć w struktury Kościoła, rezygnując z rewolucyjnych postulatów. W pewnym sensie sukcesem okazała się reforma zaproponowana przez Ignacego Loyolę, twórcę zakonu jezuitów, ale ceną za pozorne zwycięstwo było podporządkowanie się papiestwu. Sam Loyola powiedział, że jezuici powinni być tak zgodni z Kościołem katolickim, żeby wbrew własnym oczom byli gotowi twierdzić, że białe jest czarne, jeśli tego wymaga Kościół.

Inni, jak Marcin Luter, pozornie zwyciężyli, zakładając nową religię, lecz bardzo szybko okazało się, że kościelna hierarchia i szeregowi wyznawcy nowej wiary popełniają te same błędy i grzechy, co ich poprzednicy. Jeszcze mniej szczęścia mieli tacy reformatorzy jak choćby G. Savonarola, który spłonął na stosie.

Na szczęście w XXI wieku nie można już nikogo skazać na stos, chociaż władze kościelne nadal zwalczają „reformatorów” środkami administracyjnymi.

Casus Lemańskiego, czyli zderzenie z instytucją

Przyszły katolicki ksiądz Wojciech Lemański urodził się w Legionowie w roku 1960. Święcenia kapłańskie przyjął w roku 1987 w Warszawie. Potem pracował jako duchowny na Białorusi (1990-1997), a po powrocie do Polski był proboszczem w Otwocku.

Poważne problemy z księdzem Lemańskim zaczęły się w roku 2001, kiedy symboliczny grób Jezusa tradycyjnie wystawiany w kościołach podczas Wielkanocy, w jego świątyni nawiązał do pogromu w Jedwabnem. Otóż 10 lipca 1941 r. polscy katolicy w miasteczku Jedwabne koło Łomży zamordowali ok. 340 swoich sąsiadów, polskich Żydów, większość z nich paląc żywcem w zamkniętej stodole. Polacy, w tym też polski Kościół katolicki, zaprzeczali temu wydarzeniu, lub starali się wyciszyć pamięć o nim i zatrzeć winę zbrodniarzy. Tymczasem okazało się, że podobne pogromy podczas wojny zdarzały się dużo częściej, a Lemański postanowił o tym przypomnieć i przeprosić za polski antysemityzm inspirowany niestety chrześcijaństwem. Nic dziwnego, że wkrótce zaczęły się szykany. Arcybiskup S. L. Głódź przeniósł Lemańskiego do wiejskiej parafii w Jasienicy, ale uparty kapłan nie zaprzestał działalności na rzecz ujawniania zbrodni popełnianych przez polskich katolików na polskich judaistach. W roku 2011 Lemański wystąpił w obronie Tygodnika Powszechnego ostro skrytykowanego przez biskupa W. Meringa. Rok później arcybiskup H. Hoser upomniał krnąbrnego księdza za podważanie autorytetu biskupów. Kiedy zaś Lemański nie ukorzył się, Hoser pozbawił go prawa nauczania w imieniu Kościoła katolickiego, zakazał występowania w mediach i odebrał mu stanowisko proboszcza w Jasienicy. Odwołania Lemańskiego słane do Watykanu zostały odrzucone. W roku 2014 nieposłuszny duchowny powiedział publicznie, że starzy hierarchowie muszą wymrzeć, żeby Kościół mógł się zmienić. W  odpowiedzi arcybiskup Hoser zawiesił Lemańskiego w prawach kapłana, a niedługo potem papież Franciszek potwierdził tę decyzję.