Religijność bezwzględnie moralna
Ten typ religijności pojawia się jako ostateczna konsekwencja emocjonalnego rozwoju człowieka przekonanego, że tylko chrześcijaństwo, lub jego konkretny odłam, w sposób właściwy opisuje świat i zapewnia zbawienie. To oznacza, że zasady innych systemów moralnych, zwłaszcza innych religii, muszą być mylne lub wprost kłamliwe, ponieważ poza chrześcijaństwem nie ma prawdy ani dobra. Wszelkie próby relatywizacji lub stopniowania tych wartości należy bezwzględnie odrzucić jako godne potępienia a nawet karania. Tak właśnie myśleli i działali wielcy święci głoszący religię powszechnej miłości i dobroci jak Cyryl z Aleksandrii, Porfiriusz z Gazy czy Jan Kapistran, którzy dopuszczali się okrutnych zbrodni w imię „jedynie słusznej wiary”. Według takich ludzi prawdziwy chrześcijanin powinien kierować się wyłącznie wskazaniami Dekalogu i Kościoła, zwalczając koncepcje liberałów i wolnomyślicieli, a zwłaszcza te, które mówią o prawach i wolności człowieka. Najważniejsze nie jest bowiem dobro człowieka, lecz bezwarunkowe posłuszeństwo wobec nakazów Boga. Ten aspekt otwarcie podkreślają autorzy hagiograficznych legend, zakonnicy oraz święci asceci. Pogarda dla człowieka kryje się na przykład za postępowaniem egipskich świętych Cyrusa i Jana. Dorośli mężczyźni wyruszyli w podróż, żeby trójkę dzieci Teoktistę, Teodorę i Teodozję nakłonić do uporu, który prowadził do śmierci. Według normalnych standardów moralnych ich zachowanie jest zbrodnicze, ponieważ dziecko nie jest wystarczająco niezależne, żeby samodzielnie podejmować tak ważne decyzje. A jednak obaj panowie nie tylko nie czuli się odpowiedzialni za straszny los dziewczynek, lecz poczytywali to sobie za powód do zadowolenia, a duchowni wynieśli ich na ołtarze jako świętych.
Odrzuć wątpliwości etyków - Wanda Półtawska
Po kanonizacji dwóch rzymskich papieży Jana XXIII i Jana Pawła II w roku 2014 emerytowana lekarka Wanda Półtawska zaapelowała do lekarzy o podpisanie Deklaracji wiary, co wywołało wrzenie w środowisku medycznym, a na autorkę dziwacznego dokumentu ściągnęło powszechną krytykę i kpiny.
Wanda Półtawska urodziła się w Lublinie 2 listopada 1921 r. Tam też uczyła się w szkole prowadzonej przez zakonnice. Podczas II wojny światowej była więziona w obozie koncentracyjnym w Ravensbrück, gdzie poddawano ją okrutnym eksperymentom medycznym. Po wojnie ukończyła medycynę i specjalizowała się w psychiatrii. Prowadziła zajęcia dla studentów w Akademii Medycznej w Krakowie oraz na Papieskiej Akademii Teologicznej, gdzie założyła Instytut Teologii Rodziny.
Od lat 50. XX wieku przyjaźniła się z Karolem Wojtyłą, późniejszym papieżem Janem Pawłem II. Działała w kilku organizacjach katolickich, walcząc z liberalizacją etyki, zwłaszcza medycznej. Słynęła z odporności na wszelkie argumenty: dyskusja z nią była możliwa tylko wtedy, gdy rozmówca przyznawał jej słuszność, a próby innej argumentacji ucinała kategorycznymi stwierdzeniami, które wykluczały realną wymianę zdań.
Jej postawa znalazła później odzwierciedlenie w Deklaracji wiary lekarzy katolickich i studentów medycyny w przedmiocie płciowości i płodności ludzkiej. Według założeń tego dokumentu lekarz musi kierować się wiarą w Boga, a zasady Dekalogu i nauki Kościoła katolickiego są ważniejsze od etyki. Ludzkie ciało jest świętą i nietykalną własnością Boga. Płeć męska lub żeńska zostały dane przez Boga, a mówienie o innych opcjach płciowych jest wykluczone. Narodziny i śmierć człowieka zależą wyłącznie od Boga, co oznacza, że sztuczne zapłodnienie, antykoncepcja, aborcja i eutanazja czy samobójstwo są bezwzględnie zakazane. Krótko mówiąc, człowiek ma przyjąć, że jest tylko bezwolną marionetką w rękach Stwórcy.
W świetle takich poglądów fundamentaliści w rodzaju pani Póltawskiej powinni właściwie ograniczyć się do modlitwy i zrezygnować z wszelkiego leczenia, ponieważ według nich jest to naruszenie nietykalności ciała i sprzeciw wobec Boga, który dopuścił chorobę i cierpienie. Ciekawe, że sama Półtawska po oparzeniu, jakiego doznała w roku 2014, pojechała do szpitala, żeby się leczyć, a nie do kościoła, żeby modlić się o uzdrowienie. Na szczęście, również dla pani Półtawskiej, zasady etyki humanistycznej znacznie odbiegają od etyki religijnej, więc medycyna pomaga uwolnić człowieka od wielu chorób i cierpienia, podczas gdy religia oferuje mu jedynie modlitwę, a cierpienie nazywa ofiarą dla Boga (wystarczy przypomnieć losy maronickiej zakonnicy Rafki). Można oczywiście powiedzieć, że inną rolę do odegrania ma medycyna a inną religia, ale w takim razie Kościół nie powinien zabierać głosu w sprawach medycznych.
Wskazania Deklaracji wiary w odniesieniu do płci są ewidentnie bezsensowne z punktu widzenia nauki i bezmyślnie okrutne w kategoriach moralnych. Jeżeli bowiem małżeństwo nie może mieć dzieci, to według pani Półtawskiej należy uznać, że Bóg tak chciał, a obejście problemu poprzez sztuczne zapłodnienie jest według niej grzechem. Można jedynie wzorem rodziców św. Filomeny modlić się o dar rodzicielstwa.
Wbrew pozorom takie podejście jest wytłumaczalne w kategoriach religii. Oczywiście z punktu widzenia dobra człowieka można je tylko skrytykować i uznać za antyludzkie. Jednak w wymiarze kościelnym dobro człowieka samo w sobie nie ma wartości, ponieważ ma jedynie służyć spełnianiu woli Boga znanej duchownym. Co więcej, człowiek szczęśliwy, zdrowy, realizujący swoje ambicje, żyjący w kochającej się rodzinie, rozumny i wykształcony, a przede wszystkim myślący niezależnie jest zagrożeniem dla Kościoła. Taki człowiek zna bowiem swoją wartość i raczej nie poddaje się naciskom ze strony kleru. Natomiast człowiek nieszczęśliwy, biedny, chory, niewykształcony i poniżany będzie szukał pomocy w religii. Stąd pozornie niezrozumiała kościelna krytyka sztucznego zapłodnienia, chociaż religia nakazuje się mnożyć. Niczego nie wyjaśnia nawet twierdzenie, że duchownym chodzi rzekomo o to, by nie zabijać ludzkich zarodków, które nie są przewidziane do dalszego rozwoju. W naturze jest przecież tak samo - większość zarodków ginie. Rzecz w tym, że pozostawiając wszystko naturze, człowiek może jedynie pokornie przyjąć to, co ta natura, czyli Bóg, zechce mu dać. Kiedy zaś człowiek sam kieruje procesem zapłodnienia i decyduje o wszystkim, nie musi o nic prosić Boga i duchownych.
Co smutne, mimo absurdalności i zdecydowanie antyludzkiej wymowy Deklaracji wiary ok. 3000 polskich lekarzy, pielęgniarek, położnych i aptekarzy podpisało ją na Jasnej Górze w Częstochowie. Chcieli podkreślić w ten sposób swoją przynależność do Kościoła katolickiego, a opowiedzieli się za moralnością bezwzględną i nietolerancyjną, związaną z religijnym fundamentalizmem, wykluczającą ludzi myślących inaczej i pozbawiającą człowieka wolności.